Stres na dachu #2

3 0 0
                                    


[T.I] dalej czekała na zielonookiego.
W trakcie oczekiwania przypomniała sobie, że skądś go kojarzy.
Słyszała, że w Paryżu są jacyś superbohaterowie, jednak przez wakacje miała zbyt wiele na głowie, żeby się nimi interesować, ponieważ przyleciała do Paryża w ostatni wolny miesiąc przed rozpoczęciem szkoły. Poza tym załatwiała wszystko głównie przez telefon w domu i nie miała okazji zobaczyć ich wcześniej nawet w TV, ponieważ go nie posiadała, a nie miała kiedy czytać informacji na mediach społecznościowych lub w gazetach. Nie wiedziała jak, ale jakimś cudem ją to ominęło. Tak już działało jej głupie szczęście albo pech, zależy jak kto to nazwie.
Nie wiedziała jak to było możliwe, ale niestety ani razu na nich nie trafiła. Gdzieś jej się tam przewijali w trakcie, ale nigdy wcześniej nie znalazła się w epicentrum zagrożenia, aby ktoś musiał ją ratować.
Z jednej strony ją to cieszyło, bo przynajmniej jej ciocia nie musiała się o nią martwić.
Lecz akurat dziś jak na złość los postanowił, że zaśpi i gdy czekała sobie spokojnie na przystanku autobusowym pochłonięta grą na telefonie musiało polecieć w jej stronę auto, którego nawet nie zarejestrowała przez wciągającą grę.

Już nigdy więcej nie zagram na telefonie w nic, gdy jestem na zewnątrz. O ile uda mi się załatwić nowy... - westchnęła, myśląc o tym, że naprawdę nie chciała marnować pieniędzy rodziców na nowy telefon. W końcu tamten dostała właśnie od nich zanim się wyprowadziła.
Jak ona im to wytłumaczy.

Po godzinie, przynajmniej tak sądziła że tyle minęło, nastolatka położyła się na dachu. Może i był wrzesień, ale dalej było dość ciepło, a do tego niebo było czyste i słoneczne.
Teraz zauważyła, że nie ma przy sobie również torby, pewnie została na przystanku na ławce, a miała tam butelkę napoju. Zrezygnowana już miała łzy w oczach, bała się że bohater o niej zapomniał.
Nagle jednak ujrzała miliony małych biedronek, które szybko latały wszędzie i naprawiały szkody na mieście, które wyrządził złoczyńca.
Usiadła po chwili i ujrzała w oddali jak ktoś szybko skacze po dachach w jej kierunku. Na początku nieco się przeraziła, bo nie do końca widziała kto to, ponieważ słońce świeciło jej prosto w twarz, jednak gdy postać zbliżyła się poznała go.

Koci bohater wylądował na jej dachu i podbiegł do niej, ta wstała i spojrzała na niego ze łzami w oczach wystraszona.
Chłopak to zauważył i zrobiło mu się głupio, cały czas pamiętał o niej, jednak walka z przeciwnikiem zajęła mu dłużej niż się spodziewał.

— Wybacz mi. Myślałem, że szybko się uporamy ze złoczyńcą, jednak niestety oni zawsze wszystko komplikują.
Wszystko w porządku? - położył rękę na jej ramieniu i spojrzał jej prosto w oczy.
Ta zarumieniła się lekko, jednak była nieco zła za to, że zostawił ją w takim miejscu.

— N-nie jest dobrze. Dalej jestem na dachu, a mam lęk wysokości. W dodatku bałam się, że o mnie zapomniałeś. Nie mogłeś mnie zostawić bardziej przy gruncie? Bardzo się bałam. - mimowolnie z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Dziewczyna ocierała je jednak one płynęły coraz bardziej.

Spanikowany bohater nie wiedział co robić, nie chciał żeby tak się poczuła. Chciał ją tylko ochronić, gdyż jego przeciwnik zamieniał ziemię w ruchome piaski, dlatego zostawił ją w takim a nie innym miejscu. Nie chciał, aby ją pochłonęły.
Po chwili postanowił ją przytulić, mimo że jej nie znał, a ona jego to tylko to mu wpadło do głowy. Stwierdził, że najwyżej mu się za to oberwie, w końcu zasłużył.
Jednak nie zaznał takiej reakcji od niej, a wręcz przeciwnie, dziewczyna wtuliła się w niego trzęsąc się.
Kot zaczął gładzić ją prawą ręką po jej [K.W] włosach.

— Czy pozwolisz mi, abym odprowadził Cię aż do domu? Odpłacę Ci za to, że tak Cię tu zostawiłem. - wyszeptał jej do ucha, gdy usłyszał, że powoli się uspokaja.

Dziewczyna po chwili namysłu pokiwała głową na znak zgody. Blondyn uśmiechnął się lekko i wziął ją znów na księżniczkę. Ta objeła go rękami wokół szyi i wtuliła się w jego klatkę piersiową niepewnie, gdyż znów czekało ją skakanie po dachach.
Chłopak zapytał ją tylko pod jakim adresem mieszka oraz czy ma balkon w mieszkaniu i ruszył w wyznaczonym kierunku.

Po jakiś 20 minutach byli na miejscu.
Chłopak wskoczył na balkon jej mieszkania i już chciał ją powoli odstawić, jednak dziewczyna dalej mocno go obejmowała przerażona.

— Już wszystko dobrze, jesteś w domu księżniczko. Możesz mnie już puścić i otworzyć oczy. - powiedział do niej z lekkim uśmiechem, ale też troską. Nie sądził, że doprowadzi ją do takiego stanu. A chciał jej pomóc.

Co ze mnie za bohater, skoro ją bardziej wystraszyłem niż jej pomogłem. - pomyślał Kot.

Po dłuższej chwili dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała pod siebie, faktycznie był to jej balkon. Spojrzała na twarz kota, a ten uśmiechał się smutno, martwiąc się o nią.

— P-przepraszam. N-naprawdę nie lubię w-wysokości. - powiedziała nastolatka stając w końcu powoli na ziemię. Mimo, że mieszkała na 4 piętrze, to nie było to to samo co stanie na dachu ogromnego budynku.

— Nic się nie stało. Wybacz, że tak Cię tam zostawiłem. Po prostu przeciwnik zamieniał ziemię w ruchome piaski, nie chciałem, aby coś Ci się tam stało, albo żeby Cię one wciągnęły pod ziemię. Przepraszam, że tak to wszystko się potoczyło. - zaczął Kot drapiąc się nerwowo po karku ze smutną miną.

— Rozumiem, że chciałeś dobrze umm... Kocie. Wybacz, nie wiem jak mam się do Ciebie zwracać. - odpowiedziała 16-latka bawiąc się nieśmiało rękami, była lekko zestresowana i też załamana samą sobą, że przez cały miesiąc wakacji ani razu nie przeczytała nawet jednego artykułu o nim. Czuła się głupio, że jej to wszystko umknęło.

— Nie wiesz kim jestem? Możesz mówić do mnie Czarny Kot. - uśmiechnął się chcąc znów ująć jej dłoń, aby ją następnie ucałować, jednak sam się powstrzymał w myślach, nie chciał jej znów denerwować ani być nachalnym.

— A więc Czarny Kocie. Wybacz, że Cię nie znam, po prostu jestem tu od niedawna i umknęło mi to jak się nazywają tutejsi bohaterowie. Po prostu byłam pochłonięta załatwianiem spraw i zajęło mi to dość sporo czasu, dlatego nie wiem jak ale to wszystko mnie po prostu ominęło. Naprawdę mi przykro. - dodała zasmucona.

— Nic się nie stało księ... - Kot zamilkł nagle, bo nie wiedział jak ma się do niej zwracać, a nie chciał ją też denerwować tą księżniczką, bądź co bądź może się jej to nie podobać.

— Nazywam się [T.I]. - odpowiedziała, widząc jak chłopak nie wie jak ma do niej mówić.

— A więc [T.I], nie przejmuj się, skoro jesteś tu od niedawna, może w ramach przeprosin zabiorę Cię na wycieczkę po Paryżu? Może być na przykład dziś wieczorem jeśli Ci to nie przeszkadza?  - zaproponował.

— Jeśli nie masz nic przeciwko tracenia czasu na mnie to w sumie byłoby mi miło, jednak muszę najpierw pójść na przystanek gdzie siedziałam, bo chyba zostawiłam tam moją torbę. No i szczątki telefonu o ile jeszcze tam leży... - wydukała lekko się rumieniąc. Zrobiło jej się ciepło na sercu, gdy bohater zaproponował jej tą wycieczkę, jednak chciała najpierw odzyskać rzeczy, które zostały na przystanku. Miała nadzieję, że telefon nie uszkodził się za mocno i będzie dalej zdatny do użytku.

— To ja polecę po Twoje rzeczy, poszukam Ci ich i wrócę do Ciebie conajmnej za godzinę, dobrze? Powiedz mi tylko jak wygląda torba i telefon. - powiedział Kot szykując się już do drogi.

— Ale czy to nie problem? Mogę iść sama, nie chcę abyś musiał się przeze mnie męczyć jeszcze z powodu moich rzeczy. - dodała i spojrzała na niego nieco zasmucona.

Kot podszedł do niej, pogłaskał ją po głowie i uśmiechnął się delikatnie z troską do niej. Odpowiedział jej tylko, że to dla niego nie problem oraz że widzą się za godzinę tutaj.
Jego kij wysunął się, a on zniknął po chwili z jej pola widzenia.

~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że mnie nie poniosło pod względem długości jak na drugi rozdział ^^"
Ale wiecie jak to jest, gdy ma się zamysł to dopiero po dłuższym czasie orientujesz się, że chyba Cię trochę poniosło.
Ale według mnie im więcej tym lepiej.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale i życzę Wam miłego dnia bądź wieczora, zależy kiedy to czytacie. ;)

Pozdrawiam
~ Tamashii 👻

Uratuję Cię Księżniczko! Où les histoires vivent. Découvrez maintenant