Blind Spot

334 49 214
                                    

Podczas całego lotu Han niemiłosiernie drapał się po nogach. Ten niespodziewany problem z brakiem odzewu od jego prawie szwagra i najlepszego przyjaciela, poruszył niedawno zagrzebaną strunę w jego duszy. Bo przecież pół roku od ostatnich makabrycznych wydarzeń to nie jest dużo. W porównaniu z dwuletnią nieobecnością Felixa, gdy myśleli, że nie żyje, to te pół roku wydawało się śmiesznie krótkim okresem czasu. Ale po zabiciu Woojina i Aleksieja, po odzyskaniu firmy i całego dobytku, po zażegnaniu wszelkich kryzysów myśleli, że to już koniec problemów. W końcu należało im się trochę odpoczynku, prawda? A teraz musieli się zmierzyć z nowym, chyba jeszcze gorszym problemem. A może po prostu Felix i Hyunjin świetnie się bawią we własnym towarzystwie i zapomnieli o swojej rodzinie, i może nic im nie jest, są bezpieczni. Te sprzeczne ponure myśli mieszały się z nadziejami i tylko wykańczały biednego Hana.

- Wróciło?- z jego zamyślenia wyrwał go cichy głos mężczyzny obok i jego dotyk, na wciąż drapiącej skórę, dłoni Jisunga.

- Ach, nawet nie zauważyłem.- zreflektował się i uspokoił rękę. Pomiędzy jego palce wkradły się te inne i zacisnęły delikatnie.

- Myślałem...

- Nie przejmuj się tym. To reakcja obronna mojego organizmu, na pewno nie twoja wina. Zresztą to ty mi pomagasz to przezwyciężyć.- uśmiechnął się uroczo do swojej drugiej połówki.

W tym momencie Lee Minho patrzył z niekryjącą się troską na swój mały skarb, swojego męża.

- Nie musiałeś ze mną jechać.- westchnął gładząc kciukiem wierzch jego dłoni.

- Nie musiałem ale chciałem. Jakim byłbym mężem gdybym zostawił cię z takim problemem na głowie. Moim obowiązkiem jest cię wspierać, a po za tym te dwa głupki również dużo dla mnie znaczą, kochanie.

- Wiem, wiem. Szkoda, że lecimy na te pieprzone Karaiby w takich okolicznościach. Też chciałem cię tu zabrać.

- Awww, ale słodko.- Han wyszczerzył się.- Ale raczej nic nie pobije naszego miesiąca miodowego na wyspach Japońskich.

- Och nie mów nie kotku, mam w planach piękną wycieczkę po Indonezji. A wiesz ile tam jest wysp? Około 17,5 tysiąca.- uśmiechnął się troszkę złowieszczo.

- Ty chyba nie myślisz, żeby na każdej...- ale nie dokończył myśli bo ich rozmowę przerwał komunikat dochodzący z głośników:

- Panie i panowie, proszę zająć miejsca i zapiąć pasy. Za parę minut przystąpimy do obniżania lotu i do lądowania.

*

Było naprawdę gorąco. Ale nie tak jak w krajach monsunowych. Gorąc nie mieszał się z wilgocią, tutaj było po prostu sucho. Sucho i wietrznie. Han doszedł do wniosku, że na dłuższą metę zmęczył by się w takim klimacie. A teraz, po mnóstwie drobnych problemów, po szybkim żarciu i kilku niezbyt miłych dyskusjach z tubylcami, płynęli łodzią. Jakiś zaufany znajomy Changbina, który wydawał się nieco zakręcony stał za sterem motorówki. Płynęli na tajemniczą, prywatną wyspę Hyunjina i Felixa. Mieli tylko współrzędne nic więcej. Więc jeżeli była to jakaś zmyłka i tej wyspy wcale tam nie było, to oni (czytaj Han i Minho) byli w dupie. Po jakiejś godzinie ciężar na barkach Jisunga jakby zmalał odrobinę, widok majaczącej wyspy odrobinę go uspokoił.

- Zaraz się wszystkiego dowiemy.- rzucił cicho Minho wpatrując się w wciąż rosnącą wysepkę. Han modlił się by jego mąż nie mylił się. Chciał wiedzieć co było grane jak najszybciej.

- Ja poczekać tutaj, wolić brak problemów.- powiedział ledwo po angielsku znajomy Seo.

- Niech będzie.- Lee pomógł Jisungowi wysiąść na mały pomostek.

Już nikt nie zginie {Hyunlix część II}Where stories live. Discover now