48 Po prostu... nie jesteśmy dla siebie Pov: Holly

15 3 0
                                    

Jebany fiut Xavier wkurzył mnie przed lekcjami, ale armia kujonów znów się spisała. Mają swoje momenty, no mają.

 Od razu po lekcjach pojechałam na trening i tym razem czekała mnie niemiła rozmowa z Lorenzem. Do tej pory darłam koty tylko z chujowym Fabiem, ale tego dnia mój partner z lodowiska miał mi coś ważnego do powiedzenia.

- Holly... - zaczął chłopak, gdy wkładałam łyżwy. Sam stał jeszcze nieprzebrany, w sportowym obuwiu i jeansach.

- Przebieraj się, bo szkoda czasu. I tak z pół godziny zajmie mi wydzieranie się na trenera i kłótnia o ważenie – powiedziałam szybko.

 Nie chciałam, żeby trening znowu przeciągnął się do 21, bo jutro z kolei wstaję o 5, a mam jeszcze coś do zrobienia na lekcje...

- Chciałem z tobą porozmawiać. O tych kłótniach też – Lorenz oparł się plecami o ścianę, a ręce wsadził do kieszeni w spodniach.

- Wiem, nie lubisz tego słuchać, bo robi się chujowa atmosfera i trening potem leży, rozumiem. Czuję to samo, ale nie pozwolę mu na to, do czego próbuje mnie zmusić. Nie ma kurwa takiej opcji.

- Atmosfera na tych treningach rzeczywiście jest okropna. Jeśli mam być szczery, to nie widzę, żebym przez te kilka miesięcy zrobił jakikolwiek postęp. Dlatego też... muszę ci coś powiedzieć.

Nałożyłam już łyżwy i byłam gotowa wchodzić na lodowisko, ale mój partner w dalszym ciągu stał nieprzygotowany. Skrzyżowałam ręce na piersiach. Machnęłam ręką, żeby kontynuował, choć miałam podejrzenia, o co może mu chodzić.

- Ja... rezygnuję z tych treningów Holly. Nie będziemy już partnerami. To wszystko nie ma sensu i dobrze o tym wiesz. Praktycznie nic nam nie wychodzi, już tyle turniejów minęło, bo w dalszym ciągu nie możemy się zgrać. Fabio, no cóż... nie jest wymarzonym trenerem. Czuję, że stoję w miejscu, a nie o to mi chodzi. Chcę się rozwijać, stawać coraz lepszy, a codziennie tylko wysłuchuję jak obrzucacie się gównem. To nie dla mnie Holly, nie na dłuższą metę.

Powinnam być jebaną wróżką. Westchnęłam. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.

- Nic mi nie odpowiesz? Nie wydrzesz się na mnie? - chłopak pierwszy przerwał ciszę.

- A czy to coś zmieni?

- Nie, nie zmieni. Właściwie już kilka tygodni temu podjąłem decyzję. Trochę czasu mi zajęło, żeby się z nią oswoić. Głównie chodziło o kwestie finansowe – zmarszczyłam brwi, bo nie zrozumiałam, co miał na myśli, ale wyjaśnił, gdy tylko zauważył moją konsternację – Firma Bennett zaoferowała mi takie stypendium sportowe, jakiego w życiu nie miałem. Do tego miała być moim sponsorem w każdych zawodach. Niestety w takich realiach, nie sądzę, żeby kiedykolwiek doszło do jakichś zawodów.

Nie chciało mi się tego komentować, bo i jak? Miał rację, treningi z Fabio były męczarnią. Mnie samej od kilku tygodni spadała motywacja, a wręcz zmuszałam się, żeby tu przyjeżdżać.

- Nie bierz tego do siebie Holly, jesteś w porządku: trochę głośna, ale okej. Po prostu... nie jesteśmy dla siebie.

- Rozumiem Lorenz. Nie biorę tego do siebie, bo wiem, że jestem zajebista, a to wszystko jest tylko dlatego, że to ty nie dajesz rady. Bywa. - uśmiechnęłam się do niego – Jak kiedyś się spotkamy na zawodach, to skopię ci tyłek, wiesz?

Chłopak także się uśmiechnął. Chyba stres w związku z tą rozmową zaczął z niego schodzić.

- Mimo wszystko: miło było cię poznać, Holly. Powodzenia – spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł z lodowiska.

Hope and Holly cz. 1  "Familia fortitudo mea" [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz