45 Pozwólcie, że opowiem wam o mojej żonie, Eve... Pov: Hope

17 3 0
                                    


Zdenerwowałam się widokiem brata Lukea. Bardzo. Cały czas miałam w głowie to, jak na mnie patrzył wtedy, gdy zniszczyłam mu samochód. Obawiałam się też, że całą noc będę musiała użerać się z wrednymi docinkami Holly na temat tej jej teorii o mojej nagłej „miłości" do Dużego Prestona, jednak siostra była zajęta czymś innym, bo ani razu mi nie docięła.

 Zajęła się... Harrym. Nie odstępowała go na krok. Cały czas zagadywała i zabierała do tańca. Wyglądało to, jakby starała się, żeby nasz brat dobrze się bawił. Zaskakujący widok: Holly myśląca o kimś innym, niż ona sama. Muszę to zapamiętać, bo pewnie nieprędko się powtórzy.

Gdy udało mi się wyciągnąć ją na chwilę do łazienki to wytłumaczyła, o co chodzi. Biedny Harry... A Preston to cham i tyle. Postanowiłam, że pomogę jej i przez następne dwie godziny męczyłyśmy naszego brata na zmianę: stopy odpadały mi już od tych tańców.

 Holly oczywiście była w swoim żywiole: jak zwykle zwracała na siebie uwagę. Nawet Livia i jej kochaś często zerkali w stronę Harrego i mojej bliźniaczki. W końcu to moje rodzeństwo było tą najlepiej bawiącą się parą na parkiecie.

Poszłam napić się ponczu, ale Harv zatrzymał mnie przed bufetem:

- Lepiej go nie pij, porządnie doprawiony. Haiden przesadził i... ojciec kazał go odwieźć do domu. - Zerknęłam na salę. Rzeczywiście młodszego z braci i jego dziewczyny nie było, a Henry nie wyglądał na zadowolonego.

Holly chwilowo odczepiła się od Harrego i stała w gronie młodych dziewczyn i ich matek. Harvey poinformował mnie, że to żona i córki burmistrza, żona gubernatora i córki kilku prezesów rozmaitych spółek handlowych. Podeszłam z ciekawości posłuchać, o czym ta moja siostra tak z nimi rozmawia.

- Skąd taka piękna suknia? - Holly zapytała jedną z kobiet ze swojego kółeczka wzajemnej adoracji.

- Valentino moja droga. A twoja skąd? Wyglądasz zjawiskowo – odpowiedziała jej kobieta.

- Mój wygląd to zasługa świetnych genów. Ta sukienka jest okropna: tani materiał, marne wykonanie, okropny kontakt z projektantką. Kto normalny pozwoliłby debiutantce na czarny kolor? - siostra spojrzała po zebranych kobietach. Wszystkie pokiwały głowami na znak zrozumienia. - Nie polecam Livii Howard, bo będziecie panie żałować. Strata pieniędzy.

- Mnie się moja podoba – odezwałam się tylko dlatego, że zauważyłam, że projektantka i jej partner idą w naszą stronę. Chciałam dać na migi znać mojej bliźniaczce, żeby uciszyła się przez chwilę, ale na nic zdały się moje starania.

- Bo ty nie masz gustu droga siostro. Ani do ubrań, ani do chłopaków. Z twoją figurą... można było lepiej się postarać, a tak? Widać, że robił to ktoś bez fantazji i poczucia smaku... O cześć Livio, właśnie chwalę twoje dzieło – Holly uśmiechnęła się fałszywie na widok panny Howard.

- Słyszałam – uśmiech projektantki był kwaśny, a Prestona ironiczny.

- Bardzo dobrze, że słyszałaś – uśmiech mojej siostry stał się jeszcze szerszy. Ona to wszystko robiła z premedytacją. No tak. W końcu to Holly. - Hope? Czy to nie ten facet, którego kilka tygodni temu prawie zabiłaś na naszym podjeździe?

Wszystkie pary oczu zwróciły się w moją stronę. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Przymknęłam nawet na chwilę powieki, ale nic to nie dało. W dalszym ciągu wszyscy się we mnie wpatrywali – łącznie z Prestonem. Jego akurat starałam się najbardziej omijać wzrokiem.

- Musiałeś mocno dostać w głowę, chociaż tego nie widać. Takie urazy mogą zostać ukryte przez pewien czas... – Holly kontynuowała swój wywód, tym razem patrzyła się prosto na Dużego Prestona. Mężczyzna odwzajemnił jej spojrzenie.

Hope and Holly cz. 1  "Familia fortitudo mea" [16+]Where stories live. Discover now