44 Bo dla ciebie jak najbardziej pov: Holly

24 3 0
                                    

- A teraz? Gdzie powinnam się ruszyć?

- Może spróbuj królową na G5 – powiedziałam do Hattie. Od kilku dni uczyła się grać w szachy z Hope, a że dziś siostra spędzała czas z Haidenem, to dziewczynce do towarzystwa zostałam tylko ja i Laura jak zawsze, ale akurat w tym momencie drzemała w fotelu, więc nie było z niej wielkiego pożytku.

- Teraz twój ruch – dziecko uśmiechnęło się do mnie.

 Nie zdążyłam jednak się ruszyć, bo w jednej chwili rozległ się potężny hałas: jakby huk, trzask i szum w jednym. Nawet Laurę obudził, a był to nie lada wyczyn, bo zazwyczaj po obiedzie spała jak zabita.

- Zaraz wrócę, zostańcie tutaj – powiedziałam to przede wszystkim do pielęgniarki. Chciałam, żeby zaopiekowała się Hattie, bo ten dźwięk był niepokojący. 

Wyszłam z biblioteki. Na korytarzu nie było mojej niańki Penny, w holu też nie. 

Co do diabła? A ją to gdzie wywiało? Tu jakiś zamach bombowy, a ona zamiast mnie chronić, własnym ciałem zasłaniać, to gdzieś zwiała. Pokręciłam głową z niezadowoleniem i wyszłam na dwór.

Gdy tylko przekroczyłam próg, znalazłam moją ochroniarkę. Stała na schodach i spoglądała przed siebie.

- Penny? Ale że tak beze mnie? Jak mogłaś? A jakbym w tym momencie chciała sobie w domu... - mój wzrok podążył za spojrzeniem kobiety i momentalnie przerwałam. 

Na podjeździe, za fontanną stały dwa samochody. Jeden częściowo uszkodzony, a co do stanu tego drugiego to miałam wątpliwości, bo nie za wiele było widać: wszystko zasłaniały gałęzie. Obok rozbitego auta stała moja siostra wtulona w Harrego, a z jej prawej strony znajdował się Haiden.

 Chłopak był w wyraźnym szoku, jedną ręką trzymał się za głowę, drugą oparł na biodrze. Obok Harrego i Haidena stanęli ochroniarze, był Klaus i jeszcze dwóch innych, wszyscy napięci i jakby w gotowości. Tylko do czego? 

Zeszłam po schodach i teraz, z innej perspektywy zobaczyłam, że naprzeciwko mojego rodzeństwa stoi jakiś wściekły facet, który wręcz kipi ze złości. Obok niego stanął inny, elegancki i nieruchomy, ale czujny: ochroniarz.

- Co tu się odwala? Hope? – w tym momencie siostra uniosła twarz, do tej pory wtuloną w ramię Harrego i zobaczyłam, że płacze. Nie tak trochę, nie tak jak zwykle. Ona aż zanosi się od łez. Podeszłam do niej szybko. Harry nie wyglądał, jakby ucieszył się z mojego widoku: od razu spojrzał na drepczącą za mną Penny.

- Lepiej ją stąd zabierz. Zabierz je obie – Machnął ręką na Klausa. Mężczyzna podszedł do Hope i próbował delikatnie odczepić ją od ramienia brata, ale nie chciała go puścić. Wyciągnęłam do niej ręce i dopiero po chwili odkleiła się od Harrego i przytuliła się mocno do mnie. Musiało stać się coś bardzo złego, bo aż trzęsła się z tych emocji.

- Chodź, w domu wszystko mi powiesz. - Rzuciłam ostatnie spojrzenie na tych wszystkich mężczyzn. Ten obcy nie wyglądał już na tak wściekłego, ale dalej rzucał mordercze spojrzenia na moich braci.

Uspokajanie Hope zajęło dużo czasu. Gdy już nie miała czym płakać wydusiła wreszcie z siebie opis całej tej sytuacji. Jako, że siedziałyśmy w jej pokoju, to co chwilę wyglądałam przez okno, żeby sprawdzić, czy wszyscy na podjeździe jeszcze żyją.

 Mężczyźni mieli rozmowę równie długą, jak i moje próby uspokajania siostry. Po ich gestykulacji wywnioskowałam, że i nie mniej burzliwą, niż emocjonalna opowieść Hope.

- Holly... Jak ja zapłacę za te samochody? Haiden mnie znienawidzi, Luke pewnie też... a ja nie chciałam, naprawdę nie chciałam – było mi jej tak żal, ale nie nadawałam się na pocieszyciela, o nie. Mnie to tylko wkurwiało, ta cała sytuacja była zwyczajnie głupia.

Hope and Holly cz. 1  "Familia fortitudo mea" [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz