Rozdział 16: Ten Czcigodny Jest Poważnie Oszołomiony

Start from the beginning
                                    

Mo Ran kontynuował niewinnie:

- Rana na moich plecach boli od ciągłego uderzania w ścianę...

Pośród ciemności, Chu Wanning wydawał się cicho westchnąć. Gongi i bębny na zewnątrz były zbyt głośne, więc Mo Ran nie mógł być pewny, czy dobrze usłyszał.

Jednak w następnym momencie, zapach kwiatów haitang stał się silniejszy, kiedy Chu Wanning położył rękę za plecami Mo Ran'a, by chronić go przed kolejnym uderzeniem.

To nie było objęcie go. Chu Wanning położył dłoń w pewnym oddaleniu od ciała Mo Ran'a, jedynie jego długie rękawy miały kontakt z jego plecami, jednak ta pozycja nadal była nieco intymna.

- Bądź ostrożny, nie uderzaj się ponownie.

Jego głos był głęboki, jak porcelana zanurzona w rzece, jednostajny i dostojny. Byłby jeszcze bardziej efektowny, gdyby słuchacz nie miał w sobie ziarna nienawiści.

- ... Mn.

Nikt nic więcej nie powiedział.

W tej chwili, Mo Ran nadal był dorastającym nastolatkiem, nie był tak wysoki jak wtedy, gdy był dorosły.

Teraz, leżąc w ramionach Chu Wanning'a, jego czoło sięgało jedynie jego podbródka.

To uczucie było bardzo znajome, a jednak tak obce.

Znajoma była osoba, która leżała pod nim.

Obca była pozycja w której się znajdowali.

W poprzednim życiu, nie tak dawno temu, w Sali Wushan na Szczycie Sisheng, to zawsze on, Taxian-jun, leżał samotnie, w ciemności tak głębokiej, że ciężko było mu oddychać, mocno ściskając Chu Wanning'a w swoich ramionach.

Był już wtedy wyższy niż Chu Wanning i silniejszy niż jego Shizun. Jego ramiona były zaborczo zaciśnięte wokół niego niczym kajdany, chwytając się resztek ciepła w jego ramionach, jakby był to ostatni płomień ognia na świecie.

Pochylał wtedy głowę by pocałować czarne jak atrament włosy Chu Wanning'a, a następnie zbliżał się i nienasycony, chował twarz w zagłębieniu jego szyi, bezwstydnie gryząc ją i szczypiąc.

- Nienawidzę cię, Chu Wanning, naprawdę tak bardzo cię nienawidzę. - Jego głos był nieco ochrypły. - Ale jesteś jedynym, co mi pozostało.

Przez serię uderzeń i skoków, Mo Ran został delikatnie wytrącony ze swoich wspomnień. Dźwięki gongów i bębnów nagle ucichły i zapadła śmiertelna cisza.

- Shizun...

Chu Wanning poruszył się i przycisnął palec do ust Mo Ran'a, ostrzegając cichym głosem:

- Nie mów. Dotarliśmy.

Rzeczywiście, na zewnątrz nie było słychać już kroków i wszędzie wokół panowała cisza.

Koniuszki palców Chu Wanning'a rozbłysły złotym światłem. Przyłożył je od ściany trumny i powstała mała szczelina, przez którą można było zobaczyć sytuację na zewnątrz.

Naprawdę znajdowali się na obrzeżach miasta Caidie. Wejście do świątyni było zapchane rzędami trumien a Zapach Bai Die unoszący się w powietrzu stawał się coraz intensywniejszy, przechodząc przez szczeliny w drewnie i docierając do ich nozdrzy.

Mo Ran nagle zdał sobie sprawę, że coś było nie tak.

- Shizun, wygląda na to, że ten zapach i ten który czułem w świecie iluzji, nie jest tym samym, co zapach w trumnie Chen-gongzi.

Głupi Husky I Jego Biały Kot Shizun Księga 1: Różne Ścieżki | PLWhere stories live. Discover now