32 Nareszcie was widzę, córki Bennetta pov: Holly

17 3 0
                                    

Mężczyzna, który mnie przesłuchiwał wyglądał jak Jack Reacher. Znaczy się taki Reacher z mojej wyobraźni – bo na pewno nie ten filmowy z Tomem. Ten Reacher był ogromny – większy nawet od Harvey'a, potężnie umięśniony, ciemnoblond włosy miał krótko przycięte, a oczy zimne jak lód na Alasce w grudniu.

 Oczywiście nie byłam sama podczas rozmowy z detektywem Cainem - towarzyszył mi niestety Henry. Jako mój opiekun prawny musiał być obecny przy tej konwersacji. Policjant zadał kilka konkretnych pytań o wydarzenia z dworcowej toalety. Nie pytał o moją ucieczkę z domu – skupił się na ataku obcego mężczyzny.

 Musiałam mu dokładnie opisać, jak to wyglądało, co tamten dokładnie mówił, jak reagowałam. Wydawało mi się, że Henry spinał się, gdy mówiłam, jakimi słowami odzywał się do mnie napastnik i co chciał mi zrobić.

Jego zachowanie zdawało się sugerować, że przeżywa wydarzenia z poprzedniego dnia, co nie było możliwe, bo przecież po miesiącu znajomości nie mógł nagle zacząć się mną interesować.

Miał wywalone na mnie i Hope przez 16 lat – kilka tygodni tego nie naprawi. Ja nie zamierzałam mu nigdy wybaczyć.

Po rozmowie poszłam do pokoju – niby nie ruszają mnie takie sprawy jak jakieś tam ataki, jestem silna i niewzruszona, ale teraz potrzebowałam chwili samotności. Tylko ja, słuchawki i muzyka... Musiałam na chwilę się wyłączyć i nie myśleć o niczym.

 Długo się nie nacieszyłam swoim relaksem, bo Hope wpadła do pokoju i wypytywała mnie o Penny. Przyznałam się jej, że nasza szefowa ochrony już nią nie jest przeze mnie i teraz będzie wszędzie z nami chodziła, razem z Klausem kamienną twarzą.

 Siostra boi się Klausa, więc nie ucieszyła się z informacji, że został jej osobistym ochroniarzem. Nie chciałam wdawać się z nią w zbędne dyskusje i roztrząsać bzdurnych uprzedzeń dotyczących Klausa i Penny, więc założyłam słuchawki na uszy wyraźnie kończąc rozmowę.

Podczas kolacji panowała jakaś taka dziwna atmosfera. Nikt się do nikogo nie odzywał, nawet Hattie – zazwyczaj rozszczebiotana jak ptaszek milczała i tylko rzucała mi ukradkowe spojrzenia. Miałam wrażenie, że wszyscy starają się obchodzić ze mną jak z jajkiem, żeby tylko czymkolwiek nie urazić, bo znowu coś odpierdolę.

- Słuchajcie... - zaczęłam – Nie musicie tak się zachowywać, jakbyście obawiali się przy mnie oddychać. Normalnie nie miałabym nic przeciwko temu, żeby Harv i Haiden się mnie bali, ale w tym momencie to trochę dziwne jest. Ze mną już wszystko w porządku. Wiem, że źle zrobiłam, dostałam nauczkę na przyszłość.

- Mimo tego, że często mnie wkurzasz to cieszę się, że nie stała ci się krzywda – jako pierwszy odezwał się Harvey.

- Krzywda to się stała tamtemu typkowi – powiedziałam nie ukrywając dumy.

- Ja ją nauczyłem tego ciosu – Harv zwrócił się do pozostałych, również dumny.

- Chyba śnisz, tym ciosem to ja powaliłam cię na łopatki kilka dni temu – zaśmiałam się, Haiden i Hope także się uśmiechnęli. Atmosfera przy stole delikatnie się rozluźniła.

Po kolacji poszłam na kolejną rozmowę z Harrym i Henrym – w salonie. Siostra była ze mną. Pokazała mi gazetę, w której było moje zdjęcie.

- A miałam wtedy wrażenie, że ktoś mnie obserwuje – powiedziałam jakby sama do siebie, ale brat to usłyszał i podjął temat:

- Takie brukowce tylko czekają na jakikolwiek ślad informacji, żeby rozdmuchać aferkę, bo z tego żyją. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że jakiś dziennikarz kręcił się koło bramy i tylko czekał na okazję. Już nie raz próbowano zagadywać naszych pracowników, ale wybieramy same dobre i sprawdzone osoby.

Hope and Holly cz. 1  "Familia fortitudo mea" [16+]Where stories live. Discover now