13Szłam do kuchni Pov: Hope

22 4 13
                                    

- Klaus, pomóż pannie Bennett trafić do pokoju – zawołał Harry po tym, jak Holly skończyła wymiotować do wazonu z kwiatami w gabinecie. Odstawiła nawet ten wazon z powrotem na jego biurko.

Chyba nie docenił tego gestu.

Ochroniarz podszedł i podał dłoń mojej siostrze, a nawet delikatnie ją podtrzymał, gdy wstała. Brat też wstał i poszedł przodem. Za nim Holly z Klausem i na końcu ja. Mężczyzna poprowadził nas po szerokich, marmurowych schodach na piętro.

- Pierwsze drzwi z prawej i lewej strony korytarza, to wasze pokoje. Możecie sobie wybrać, ale i tak są identyczne – powiedział otwierając drzwi po prawej stronie.

 Ochroniarz wprowadził tam Holly, ja poszłam za nimi. Siostra w końcu odkleiła się od Klausa i zaczęła szukać łazienki, a jak w końcu ją znalazła to znowu udała się na spotkanie z muszlą klozetową. Odgarniałam jej włosy z twarzy, bo mimo że zaczesała je sobie w koka na podróż, to już wiele kosmyków zdołało się uwolnić i latały jej po całej twarzy. 

Gdy Holly skończyła, zaprowadziłam ją do sypialni. Pokój był pusty, mężczyźni wyszli. Położyłam się koło siostry, która bardzo szybko zasnęła. Tak jej współczułam tej choroby, była taka biedna, słaba, jak nie moja Holly. 

Wtedy przypomniało mi się, że przecież na dole został Magnus, więc szybko - ale jednocześnie delikatnie, żeby nie zbudzić siostry – podniosłam się z łóżka. Zasłoniłam jej okna, żeby miała chociaż trochę mroku i wyszłam z pokoju.

Gdy schodziłam po schodach, to z daleka słyszałam miauczenie mojego biednego kotka.

- Dobrze, że jesteś, musimy o tym porozmawiać – powiedział Harry, pojawiając się nie wiadomo skąd. Aż podskoczyłam przy kociej klatce. - Proszę, żeby ten zwierz nie opuszczał twojego pokoju, który razem z łazienką i garderobą ma ponad 60 metrów, tak jak niektóre mieszkania w blokach. Powinno mu wystarczyć miejsca. W domu mieszka wiele osób, często ktoś wchodzi i wychodzi. Nie chcę organizować akcji poszukiwawczej kota, gdy ten przypadkiem ucieknie z pomieszczenia. Teren jest tak rozległy, że pewnie i tak byśmy go nie znaleźli – ostatnie słowa zabrzmiały złowieszczo. Przełknęłam ślinę ze stresu. Myślę, że zauważył, ale nie zmienił groźnego wyrazu twarzy, tylko kontynuował:

- A teraz zabierz go stąd, bo tak hałasuje, że pracować nie można.

Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. Prędko złapałam za transporter i wbiegłam na schody. Dopiero w pokoju, gdy dokładnie zamknęłam za sobą drzwi, wypuściłam powietrze z płuc.

 Ale palant z tego Harrego! Jak on mógł tak o moim kocie... Jakby był zbędną rzeczą, problemem... A to przecież członek mojej rodziny, mój kochany zwierzaczek. 

Wypuściłam kota z klatki. Na szczęście ktoś wniósł mi wszystkie walizki do pokoju (nawet te Holly, ale w sumie nie można się dziwić – nie były podpisane która jest czyja), więc poszukałam odpowiedniej torby, wyjęłam z niej wszystkie kocie rzeczy – kuwetę, żwir, miski, jedzenie. Kuwetę postawiłam w łazience, miski w mojej sypialni. 

Magnus na początku był bardzo nieufny – chodził dookoła i wszystko wąchał, ale ostatecznie po zjedzeniu solidnej porcji karmy i porządnym wygłaskaniu – zasnął na samym środku mojego ogromnego łóżka. Wzięłam walizki Holly i po cichu zaniosłam je do jej pokoju. Na szczęście jej nie obudziłam.

Wróciłam do swojego pokoju. Trochę go pooglądałam, pozaglądałam do szuflad i szafek. Na biurku zauważyłam pudło z nowym laptopem najwyższej klasy. Nie mogę powiedzieć, na bogato nas tu przywitali.

Przynajmniej pod względem wyposażenia, bo emocjonalnie – niestety dno.

Jeszcze się okaże, że Klaus kamienna twarz to jednak będzie z nich wszystkich najmilszy...

Hope and Holly cz. 1  "Familia fortitudo mea" [16+]Where stories live. Discover now