Rozeta

16 4 6
                                    


Gladys patrzyła mi na ręce, kiedy kolejny raz usiłowałam wykonać rozetę. Znów nie wyszło tak, jak chciałam. Piana nie układała się we właściwy sposób, a ja nie potrafiłam zrozumieć, w którym momencie popełniłam błąd.

– Nachyl filiżankę – poinstruowała mnie, kiedy podjęłam kolejną próbę. – I cofnij dzbanek, kiedy będziesz przy krawędzi.

– Nie wiem jak to zrobić – jęknęłam. – Nigdy się tego nie nauczę.

– Chodź, pokażę ci. – Usłyszałam za plecami. – Ty zajmij się zamówieniami – zwrócił się do Gladys.

Jim wziął mnie za rękę, stając za mną. Czułam jak jego ciepłe, twarde ciało przywiera do mojego. Niemalże mnie obejmował – długie ramiona stykały się z moimi, o wiele krótszymi. Zacisnął dłoń na dłoni, w której trzymałam dzbanek, z lewej storny poczynił dokładnie to samo. Fala ekscytacji zalała moje ciało. Jego ciepły oddech drażnił moją szyję, a przyjemny głos wibrujący tuż nad uchem, przyprawiały mnie o zawrót głowy. Nie wiem, w którym momencie znaleźliśmy się w tak szalenie intymnej sytuacji, jednak Jim nie wyglądał na równie przejętego, co ja. Prowadził moje ciało, jak w tańcu, tłumacząc mi, w jaki sposób wykończyć kawę.

– O tak, właśnie tak – mruknął z satysfakcją, kiedy mleczna piana ułożyła się w równy wzorek. – Bardzo dobrze, Marie.

Omal nie zemdlałam. Oddychałam szybko, łapczywie łapiąc kolejne oddechy. Jim musiał to czuć. Możliwe, że zauważył również rumieńce i głupawy uśmiech, którego za nic w świecie nie mogłam zmyć z twarzy. Istne szaleństwo. Gdyby ktoś powiedział mi, że można się podniecić, robiąc kawę, wyśmiałabym go. Najwyraźniej niewiele wiedziałam o relacjach damsko-męskich, a moje doświadczenia z Leonem nie miały zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.

Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Otoczona silnymi ramionami Jima czułam się jednocześnie krucha i bezpieczna. Topiąc się w intensywnym zapachu jego perfum, zapomniałam o tym, że jesteśmy w pracy. Zniknęli goście, szum wydobywający się z ekspresów, muzyka grająca w tle. Zniknęła nawet Gladys, która uwijała się, jak mrówka.

– Kolejka przy wejściu – mruknął, muskając ustami moje ucho.

Z ledwością powstrzymałam jęk, który za wszelką cenę usiłował opuścić moje gardło. Zamrugałam intensywnie, by przywrócić prawidłową optykę. Pobudzone zmysły skoncentrowały się na przystojnym mężczyźnie, który zdecydowanie przekroczył granicę czysto zawodowej relacji. Wzięłam głęboki oddech i zabrałam się za kompletowanie zamówień, które spływały w zastraszającym tempie.

Przy kasie stał teraz Aleksander – wysportowany blondyn z Ukrainy. Pracował w kawiarni od kilku tygodni, ale nie radził sobie zbyt dobrze z przygotowaniem kawy. Podobno wisiały nad nim czarne chmury zwiastujące zwolnienie z pracy. Gladys, jako najstarsza stażem i najbardziej doświadczona, uznała, że lepiej poradzę sobie z obsługą ekspresu. Musiałam przyznać jej rację. Nabrałam już sporo wprawy i tylko przeklęta rozeta wciąż sprawiała mi problemy.

Po tym, co zrobił Jim nie mogłabym skupić się na przyjmowaniu zamówień. Goście z pewnością uznaliby, że jestem obłąkana. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech, którego za nic w świecie nie mogłam się pozbyć. Wciąż czułam na sobie ręce mężczyzny, jego ciepły oddech muskający skórę na mojej szyi, jego ciepło i zapach.

– Nie rób sobie nadziei – mruknęła Gladys, stając przy drugim ekspresie. – Pracuję tutaj wystarczająco długo, by wiedzieć, że Jim nie jest facetem... – odchrząknęła, rozglądając się konspiracyjnie. – Nie jest facetem dla ciebie.

Your WhisperWo Geschichten leben. Entdecke jetzt