Tego jeszcze nie było

16 2 4
                                    

Wstawanie o piątej rano było nie do zniesienia, szczególnie, że prowadziłyśmy z Tią nocny tryb życia. Do późnych godzin nocnych oglądałyśmy filmy, rozmawiałyśmy, piłyśmy wino, często zamawiałyśmy jedzenie. Obawiałam się, jak odbije się to na mojej wadze, ale miałam nadzieję, że po kilku tygodniach znudzimy się swoim towarzystwem i zaczniemy funkcjonować jak stare małżeństwo.

Przyjmując propozycję Adama, obawiałam się, że mieszkanie z Tią okaże się wielkim rozczarowaniem. Spodziewałam się, że już w pierwszych dniach pod jednym dachem dojdzie między nami do poważnej kłótni. Kiedy dwie osoby dzielą ze sobą przestrzeń życiową, pojawiają się nieznośne przyzwyczajenia, obrzydliwe nawyki, a wraz z nimi kochanka nieudanych związków – frustracja. W tym domu próżno było szukać powodów do pojawienia się nieporozumień. Tia, wbrew temu, czego się spodziewałam, mówiła tyle, co przeciętny człowiek – albo niewiele więcej. Czasami wpadała w niekontrolowany słowotok. Zdarzało się to szczególnie wtedy, kiedy mówiła o czymś, co ją fascynuję. W pozostałych przypadkach, kontrolowała przepływ słów, dając mi przestrzeń do wyrażania własnych myśli i poglądów.

Pracowałam pięć dni w tygodniu – Jim nie był dla mnie łaskawy podczas układania grafiku. Wszystkie weekendy, poza jednym – najbliższym, miałam spędzić w pracy. Już po pierwszych dwóch tygodniach miałam serdecznie dość kawy. Poranna zmiana dawała mi w kość, dlatego poprosiłam o więcej tak zwanych "dwójek". Jim uznał, że nie jestem jeszcze gotowa, ale moim zdaniem chodziło o coś innego. Z tego, co zdążyłam zauważyć, poranki w kawiarni były najbardziej intensywne. Wiele osób mieszkających nieopodal, przychodziło do nas, by pracować zdalnie w przyjemnym miejscu. Mnóstwo ludzi wpadało na kawę oraz po coś do przegryzienia. Krótko mówiąc - od otwarcia do pierwszej-drugiej, toczyliśmy nierówną walkę z niekończącym się młynem.

– Czy ta kolejka ma swój koniec? – zapytałam Gladys, kiedy ludzie zaczęli gromadzić się przed drzwiami do kawiarni.

– Oczywiście – odpowiedziała, jak zwykle rzeczowo. – Na drugiej zmianie nie widzi się podobnych zjawisk.

Westchnęłam, przyjmując kolejną płatność. Uśmiechnęłam się do kobiety w średnim wieku, wręczając jej kawę i ciastko czekoladowe zapakowane w papierową torbę. Kolejny gość podszedł do lady, jednak nie zwróciłam na niego uwagi. Kątem oka zdążyłam tylko spostrzec, że jest to mężczyzna. Obróciłam się na pięcie i sięgnęłam po szklankę z wodą, którą ustawiłam poza zasięgiem wzroku gości podchodzących do kasy.

– Za moment do pana podejdę – rzuciłam przez ramię i wypiłam na raz całą zawartość szklanki.

Poczułam na ramieniu dłoń Gladys i podniosłam wzrok, zaskoczona jej gestem. Chrząknęła wymownie, spoglądając w stronę kolejki. Obróciłam głowę i wtedy go zobaczyłam. Nogi zrobiły się miękkie, jak z waty, ale kiedy wciągnęłam powietrze przez usta, odzyskałam równowagę. Nie patrzył na mnie. Przyglądał się wypiekom umieszczonym w szklanej witrynie.

– Wiesz kto to? – zapytała mnie.

– Wiem – odpowiedziałam. Chciało mi się śmiać. – Wiem kto to.

– Dasz radę?

– Pewnie – odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

Podeszłam do kasy, prostując plecy. Chciałam dobrze wypaść, a żeby mi się to udało, musiałam zachować profesjonalizm.

To tylko zwykły gość. Kolejny gość. Taki sam, jak każdy inny. Przyszedł po kawę i ciastko. To tylko zwykły gość. Uśmiechnij się. To tylko gość.

Ostatni raz widziałam go w naszym domu, kiedy Tia zaprosiła go na obiad. Od tamtego popołudnia nie odwiedzał nas, albo robił to kiedy byłam w pracy. Nie pytałam o to, choć ciekawość zżerała mnie od środka. Nie chciałam, by Tia pomyślała, że zależy mi na utrzymywaniu kontaktu z Davidem Evansem. Łatwiej było udawać, że nie jest naszym sąsiadem, że nigdy dla niego nie pracowałam, że nie ratowałam go z ataku paniki, że nie wdał się w bójkę, bo nie potrafiłam trzymać języka za zębami...

Your WhisperWhere stories live. Discover now