ROZDZIAŁ 6

141 13 11
                                    

Hej, hej :) 

Zapraszam na kolejny rozdział i pamiętajcie, że historię możecie komentować na Twitterze pod hashtagiem #darkestnightmarepp <3

ISSAC

Wchodząc do domu, gdzie spędzałem wiele długich dni na pilnowaniu ojca, po raz pierwszy od dawna czułem się tak, jakbym znajdował się w nieodpowiednim miejscu. Wiedziałem, że z roku na rok, ojciec co raz gorzej przeżywał rocznicę śmierci żony i córki, a ja rozmyślałem nad tym, czemu mi się udawało funkcjonować o wiele lepiej w te dni. Czułem smutek i żrące od środka poczucie winy, ale nie staczałem się, tak jak robił to tata.

Oczywiście miałem za przyjaciela najlepszego psychiatrę, którego widział świat, ale to było tylko i wyłącznie moje zdanie. Ezra starał się mi to wytłumaczyć, w jak najprostszy sposób. Każdy człowiek radzi sobie z pewnymi wydarzeniami na swój własny sposób i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zareagujemy na nie my, czy nasi bliscy.

Mój ojciec na co dzień był poważnym, nieokazującym uczuć biznesmenem, ale w domu bywał zupełnie innym człowiekiem, tak jakby z jego twarzy spadała maska, którą nakładał na co dzień. Emocje, które kumulowały się w nim musiały mieć w końcu swoje ujście, a gdy odeszła jego ukochana żona i córka, stracił poczucie bezpieczeństwa.

Dom, który był dla niego przystanią, stał się jego klatką.

Jednak nie chciał się z niego wyprowadzić, ponieważ wspomnienia z nim związane były dla niego ważniejsze niż ucieczka z dala od nich.

- Halo, halo. – Krzyknąłem dając znać, że właśnie się pojawiłem. Poinformowałem tych, których powinienem, że przyjadę, ale nie byłem pewien godziny.

- Issacu. – Usłyszałem głos przyjaciela ojca, którego uważałem za wujka, mimo, że tak naprawdę nim nie był. – Dobrze, że jesteś. – Przytulił mnie, do czego nie byłem przyzwyczajony, ale odwzajemniłem uścisk.

- Co z nim? – Przeszliśmy do salonu postanawiając nalać sobie po szklance whisky. – Camden zdążył zdać mi relację, więc możesz ominąć niektóre szczegóły.

- Teraz śpi, na szczęście się uspokoił. – Westchnął Jacob. – Doskonale wiesz, jacy ludzie są w tych barach, a Ericowi nie jest potrzebne za wiele, aby się zdenerwować, w stanie, w jakim się obecnie znajduje.

- Myślisz, że kiedyś dojdzie do siebie? – Zadałem na głos pytanie, które co jakiś czas chodziło mi po głowie.

- Zauważ, że on dochodzi do siebie, funkcjonuje na co dzień i prowadzi firmę, tak jak zawsze. – Upijam łyk whisky, słuchając go. – Przestaje sobie radzić z własną głową, tylko w okolicach rocznicy śmierci, co i tak jest dużym sukcesem.

- Nie zrozum mnie źle, ja też zmagam się z pewnymi rzeczami. – Próbowałem ułożyć sobie w myślach to, co miałem do przekazania.

- Twój ojciec też zmaga się z poczuciem winy. – Spojrzałem na Jacoba będąc zaskoczonym, że tak łatwo mnie odczytał. – Issacu, byłem przy was i widziałem na własne oczy, że śmierć Gabrielli i Delilah zdruzgotała zarówno ciebie, ale także Erica. Jesteście tylko ludźmi i nie ważne, jak bardzo byście walczyli, nie da się tak po prostu uciec od rzeczywistości. Żadne z was nie było winne temu, co się wydarzyło.

- Może nie byłem winny, ale mogłem głębiej grzebać. – Odpowiedziałem patrząc się człowieka, który ratował nie tylko tatę, ale i mnie. – Niby uważałem się za jednego z lepszych w swoim fachu, a nie potrafiłem znaleźć własnej siostry. Choćby jakiegokolwiek znaku świadczącego o tym, że jeszcze miała szansę, by przeżyć.

DARKEST NIGHTMARE [#2 BLOODY DARK] Where stories live. Discover now