Friends cz.2 || L.Sargeant x L.Stroll

65 7 9
                                    

Koniec końców pojawiłem się na tej imprezie.
Zaskakująco przyszli tutaj wszyscy.
Max odrazu polał wszystkim alkohol, a ja usiadłem w rogu kanapie na jakimś złoto-czarnym fotelu.
Rozejrzałem się wokół pokoju i zauważyłem Alexa oraz Oscara śmiejących się z czegoś.
Obok nich stał Lance, który zawzięcie rozmawiał o czymś z Estebanem.
Westchnąłem cicho i odchyliłem głowę do tyłu.
Lewis zaczął krzyczeć aby wszyscy do niego podeszli.
Niechętnie wstałem z krzesła mówiąc pod nosem wiązankę przekleństw i powolnym krokiem podszedłem do miejsca gdzie stał Hamilton.
Po mojej prawej stronie stanął Stroll, którego rękaw koszulki dotykał mojego ramienia, a po lewej ustawił się Albon i Piastri ignorując moje istnienie.
Oh, jak miło.

- Witam was bardzo serdecznie na rozpoczęciu sezonu. - zaczął Lewis. - proszę nie przesadzać z piciem alkoholu ponieważ jak ktoś się dowie o tym co się tu działo to mamy przesrane.
Proszę też o brak awantur, bo będzie jeszcze większy przypał.
Do widzenia. - zakończył Hamilton machając ręką, a ja odrazu udałem się na fotel.

Czyjąś ręka owinęła się wokół mojego nadgarstka i zostałem pociągnięty do tyłu.
Odwróciłam głowę aby zobaczyć kto to.
Moim oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha Lance.

- Kolego, wszystko okej? - spytał, a ja wymusiłem uśmiech.

- Tak. Wszystko okej. - powiedziałem próbując się wyrwać z jego uścisku.

- Powiedzmy, że Ci wierzę. - zachichotał cicho. - Trochę tak z dupy, ale szukam towarzysza na imprezę urodzinową mojej siostry. Chciałbyś? - spytał  zawstydzony.

- A kiedy? - dopytałem

- Za dwa tygodnie.

- Wydaje mi się, że tak. - powiedziałem. - Ale na pewno chcesz mnie ze sobą wziąć?

- Tak. - owinął rękę wokół mojego ramienia. - Napijemy się?

- Nie pije. - odpowiedziałem zdejmując jego rękę z mojego ciała. - Nie przyklejaj się do mnie.

- Dobra, dobra. - odpowiedział podnosząc ręce do góry.

20.10.2036r.

Kto by się spodziewał, że od dwunastu lat ja i Stroll tworzymy wspaniałą parę?
Jesteśmy w szczęśliwym związku.
Zaskakujące jest to, że się prawie nie kłucimy.

Właśnie niosłem torbę prezentową z niespodzianką dla mojego męża.
Zdjąłem kurtkę oraz buty po czym wszedłem w głąb mieszkania.
Po chwili potknąłem się o jakieś... szpilki?
Co w tym domu robią szpilki?
Rozejrzałem się wokół szukając kogoś, ale dom wydawał się być całkowicie pusty.
Dźwięk tłuczonego szkła na górze przeraził mnie, ale szybko moim ciałem obwładnęła złość gdy usłyszałem damski chichot.
Mam nadzieję, że się mylę.
Pobiegłem szybko na górę i z hukiem otworzyłem drzwi.

Upuściłem z ręki prezent dla Lance'a i cofnąłem się o parę kroków.
Leżał na łóżku z jakąś o wiele młodszą blondynką.

Nawet nie zatrzymał mnie. Nie spojrzał na mnie. Nic nie powiedział.
Tylko dalej zabawiał się ze swoją zdzirą.

Poczułem jak tracę pewną część siebie.

11.06.2040r.

- I jak? - usłyszałem za sobą głos Oscara.

- Dobrze. Sprawa poszła dosyć szybko, bo nie było orzeczenia o winie po żadnej stronie. - uśmiechnąłem się splatając palce z Piastrim.

- Z jednej strony jestem na ciebie wściekły, a z drugiej strony to lepiej. Szybciej będziesz mógł mieć moje nazwisko. - Australijczyk się zaśmiał.

- O nie nie. - stanąłem przed nim. - Nazwisko to ty będziesz miał moje. - złożyłem krótki pocałunek na jego ustach.

12.12.2079r.

Podparłem się o swoją laskę i zacząłem przechodzić po uliczkach cmentarza.
Udało mi się w końcu dojść na grób mojego ukochanego.
Zapaliłem znicz Loganowi po czym usiadłem na ławce.
Przez cały czas wpatrywałem się w jego zdjęcie mając w głowie tylko jedno:

Logan Piastri na zawsze był i będzie mój.
I już nic tego nie zmieni.

_______________________________
Miało być Logan x Lance.
Wyszło Logan x Oscar XD.

Mam nadzieję, że one shot wam się spodoba, bo zdobyłam motywację do dalszego pisania! ❤️

Maja

Formuła 1 || ONE SHOTWhere stories live. Discover now