R O Z D Z I A Ł 6

80 33 41
                                    

Minęło dopiero półtorej godziny, odkąd przyjechali rodzice, a ja już się nasłuchałam, jaka to ja jestem beznadziejna. Stół naszykowany zbyt skromnie, przystawka nie taka, zupa za bardzo przyprawiona, mój strój za mało elegancki. Obwiniali mnie nawet o to, że James za późno zszedł na dół. Dosłownie starałam się zrobić wszystko idealnie, wydawało mi się, że o wszystkim pamiętałam, lecz to nie wystarczało.  Cały czas pokazywali swoje niezadowolenie, wciąż było im mało. 

–Co przyszykowałaś na drugie danie?– zapytał tata, otwierając butelkę wina, które przynieśli ze sobą. Stwierdził, że te, co ja im naszykowałam, jest nieodpowiednie, choć moim zdaniem miał na myśli "tanie". 

– Lasagne z sosem pomidorowym– odparłam ze spokojem– James możesz podać mi karafkę z wodą? Dziękuję. 

Spojrzenie, jakim obdarowywała mnie matka, chyba chciało mnie zabić. Zaczyna się.

–Tak rzadko się widzimy, a ty przygotowałaś nam.. lasagne? Mogłaś się wysilić na coś dużo lepszego– prychnęła– Arthurze nalej mi tego wina, bo nie wiem, czy to na trzeźwo przeżyje. 

Ojciec nic nie powiedział, tylko nalał mamie wcześniej wspominany trunek. Podszedł do miejsca, gdzie siedział James, by zapewne zrobić to samo, lecz nie zastał tam kieliszka. Zdziwiony spojrzał to na blondyna, to na stół– Gdzie twój kieliszek?  

Speszony James zerknął na mnie, szukając chyba jakieś pomocy, by wyjść z tego z twarzą. Spuściłam wzrok na serwetkę, którą trzymałam w ręku, lekko ściskając i odruchowo przegryzłam dolną wargę. To jest naprawdę ciężki temat.

–Um, nie pije, dziękuję.

–Co to ma znaczyć, że nie pijesz? To wino, a nie whisky, nie na prujesz się tak jak ostatnio. Nie bądź baba– zaśmiał się mój ojciec.

Że co proszę?

–Powiedział, że nie chce, więc dlaczego go namawiasz?– zapytałam, spoglądając w końcu na nich. Ojciec wykrzywił twarz w grymasie i mruknął coś pod nosem.

–Jesteś jego matką, czy prawnikiem, że odzywasz się za niego? Nikt cię o zdanie nie prosił, lepiej jak na dobrą żonę przystało, przynieś mu kieliszek. 

Poderwałam się z miejsca tak, że krzesło się odsunęło i z impetem odłożyłam wcześniej trzymaną przeze mnie serwetkę na stół.– Jak sam wspomniałeś tato, jestem jego żoną i nie chcę, żebyś nie szanował jego decyzji– powiedziałam spokojnie, choć cała ta sytuacja mogła mieć inny wydźwięk– A teraz przepraszam, idę zobaczyć, jak miewa się moja lasagne.

Nie czekając na kolejne morały, udałam się do kuchni. 

Z zamkniętymi oczami oparłam się obiema rękami o blat i pochyliłam do przodu, spuszczając głowę w dół. Wzięłam kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić. 

Co za wieczór. 

Mam potężną potrzebę zapalenia papierosa, ale nie mogę, bo zaraz będą komentarze, że kobiecie nie przystoi. Gówno prawda.

Otworzyłam oczy, a mój wzrok od razu powędrował na puszkę od sosu pomidorowego. Automatycznie się uśmiechnęłam, gdy przez moją głowę przeszły wspomnienia z tamtego momentu w sklepie. Intensywny wzrok tajemniczego bruneta skanujący moje ciało, jego głos, przez który czułam dziwny ścisk w brzuchu oraz uśmiech, który dosłownie powodował drżenie moich nóg. Cholera.

Co jest ze mną nie tak? Typa widziałam dwa razy na oczy, a reaguje gorzej niż nastolatka na widok swojego idola. 

Westchnęłam i potrząsnęłam głową, by choć trochę się obudzić. Idę dać im ten pieprzony makaron i niech spadają, matka, ojciec i pierdolony James. Wciąż czeka mnie rozmowa z nim, na którą szczerze powiedziawszy, nie mam nawet ochoty. 

COVETEDWhere stories live. Discover now