Miasto

28 2 0
                                    

Pov Clarke

Szłam powoli trzymając moją kobietę za rękę. Prowadziła mnie. Szłyśmy powolnym krokiem z początku, ale to przyspieszyło. Zobaczyłam, że słońce powoli zachodzi.

Bałam się. Znałam tą okolicę.

"Tutaj chodziłam do szkoły" - Pomyślałam kiedy zobaczyłam budynek szkolny w połowie rozwalony.

Lexa pewniej złapała za moją rękę.

- Clarke... Musimy iść szybciej... - Wyszeptała. Skinęłam. Przyspieszyliśmy kroku.

Zaraz usłyszałam hark.

Lexa się rozejrzała. Stałyśmy między dwoma domami w wąskiej uliczce. Cisza. Serce zabiło mi mocniej kiedy Pies zaczął się kręcić. Coś było nie tak. Zobaczyłam, że Lexa wyciągnęła nóż. Przełożyła moją rękę na jej biodro. Zaczęła się powoli rozglądać. Stałam jak wryta i odruchowo sięgnęłam do paska z bronią. Sięgnęłam za nóż. Przygotowałam się. Ręce mi drżały z strachu.

Nagle coś z przodu na nas wybiegło. Lexa odbiła w lewo, złapała to coś za kark i wbiła mu nóż w brodę, aż wyszedł czubkiem głowy. Krew prysnęła na mnie i na Lexę. Wystraszyłam się. Lexa powoli odłożyła zombie na ziemię i podeszła do mnie. Od razu mnie przytuliła. Schowałam twarz w zagłębieniu jej szyi. Po chwili nachyliła się do mojego ucha.

- Musimy iść kochanie... - Wyszeptała. Skinęłam. Pocałowała moje usta, złapała za dłoń i poszłyśmy dalej.

Szłyśmy zniszczoną ulicą. Nie widziałam innego zombie, niż tego którego zabiła Lexa w tej uliczce. Szła powoli co jakiś czas ściskając moją rękę, aby sprawdzić czy wszystko okej. Też ściskałam w odpowiedzi.

Nagle Lexa stanęła przed małą chatką szeryfa.

- Wejdź za mną i cicho. - Wyszeptała spokojnym tonem. Zaraz wyciągnęła pistolet.

Otworzyła drzwi szybko. Najpierw wszedł pies. Znowu trzymałam kobietę za biodro. Kiedy zaszczekał Lexa weszła, a ja za nią. Otworzyła kilka pomieszczeń. Nikogo. Zamknęła za nami drzwi.

- Narazie mamy spokój. Zasłońmy rolety kochanie i nie zapalamy światła po nocy. - Zarządziła

- Dobrze... - Wyszeptałam. Powolnym krokiem podeszłam do jednego z okien. Spojrzałam przez nie. Nagle poczułam dłonie na ramionach i ciało przylegające do mojego.

- W porządku? - Zapytała zmartwiona

- Po prostu myślę...

- O czym? - Drążyła temat

- O mieszkańcach... O moim byłym... - Odpowiedziałam szeptem i zasłoniłam roletę. Lexa obruciła mnie twarzą do niej

- Kochasz mnie? - Zapytała ze strachem w oczach. Widziałam to. Położyłam dłonie na jej klatce piersiowej

- Oczywiście, że tak. Skąd to pytanie? - Zapytałam zdziwiona

- Często o nim myślisz. - Odpowiedziała patrząc na Mary, leżąca na kanapie. Słodko spała.

Złapałam ją za bródkę i zmusiłam do spojrzenia na mnie. Nie wiedziałam za bardzo co powiedzieć żeby dodać jej otuchy

- Lexa. Wiesz, że to dla mnie trudne. Nic o tobie prawie nie wiem. Bellamy... Zostawił mnie... Ale nadal o nim myślę... - Wyszeptałam smutno. Martwiłam się. Łezki napłynęły mi do oczu.

Kochałam i nadal kocham Lexę, ale myślę, że Bellamy powinien wychowywać ze mną dziecko, nie ona. Nie zrozumcie mnie źle, ale myślę, że Mary nie będzie miała dobrych wspomnień z facetami. A co jeśli Bell chciał mnie odnaleźć, ale to się zaczęło i nie miał szansy?

- Rozumiem, ale... Zobacz ile dla was robię. To nie wystarczy? - Zapytała

- Niewiem jak to nazwać... Jestem jeszcze młoda... Nie potrafię ocenić kogo kocham bardziej. Czy Ciebie czy jego. Jestem Ci wdzięczna za uratowanie mnie i mojej córeczki. Ale nie mogę Cię pokochać na siłę. - Wyjaśniłam spokojnie. Patrzyła w podłogę.

- Czyli jestem dla Ciebie kim? - Zapytała szatynka - Partnerką? Ochroną? Kobietą do seksu? - Pytała.

Wiedziałam, że słowami nie zapewnie ją w moich uczuciach. Niewiem czy to tylko zauroczenie, ale wiem, że coś do niej czuje.

Pochyliłam się do przodu złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.

- Jesteś dla mnie wszystkim... - Wyszeptałam. Tym razem to ona mnie pocałowała. Jej dłonie szybko przeszły na moje pośladki i je ścisnęły. Zachichotałam lekko. Lubiłam jej dotyk.

- Mary jest obok... - Wyszeptała przerywając nasze pocałunki. Spojrzałam na nią.

- Śpi. Mamy chwilę... - Wyszeptałam przejeżdżając dłońmi od jej piersi do paska.

- Clarke. - Zawołała cicho - Nie możemy. Pragnę Cię, ale musimy się przygotować na jutro i chatkę na noc. Poza tym, nie chce uprawiać z tobą seksu przy dziecku. - Wyjaśniła cicho.

Myślałam, że się zgodzi. Miałam nadzieję. Chciałam się odstresować. Może rozluźnimy się kiedy będzie ciemniej?

Tak jak wcześniej zaplanowałyśmy, zasłoniliśmy rolety, Lexa zabezpieczyła chatkę. Teraz siedziała z Mary na kolanach i karmiła ją. Nie spała. Uśmiechała się do mojej dziewczyny.

Może jednak Lexa nadaje się na mamę mojej córki?

Ja siedziałam na fotelu i jadłam banana. Obserwowałam je. Mary świetnie czuła się w towarzystwie szatynki, wogóle nie płakała.

Nagle usłyszałam trzask.

The last one /ClexaWhere stories live. Discover now