Rozdział 9

12 2 1
                                    

Marcelina

Właśnie opatrywałam mojego narzeczonego. Miał rozwalony łuk brwiowy, a krew leciała mu niemiłosiernie. Przyłożyłam do rany mokry ręcznik, a on syknął. Cudownie. Właśnie tak wyobrażałam sobie zakończenie dzisiejszego wieczoru. Zaczęło się naprawdę fajnie. Mieli dobre wino, przyszła nawet Natalia. Pogadałyśmy o różnych głupotach, dużo się śmiałyśmy. W pewnym momencie zaczęło mi szumieć w głowie, ale nie przejmowałam się tym. Michał dziś prowadził, więc to na nim spoczywał obowiązek opiekowania się mną i pilnowania mnie. Ostatnio moje życie było zbyt skomplikowane. Odkąd pojawił się w nim Thomas, nic już nie było takie samo. Ciągle o nim myślałam, a z drugiej strony był Michał, który mnie przeprosił i chciał organizować ślub. Postanowiłam, więc że tego dnia zapomnę o wszystkim i po prostu się zabawię.

Po dłuższym czasie rozmawiania i picia kolejnych kieliszków wina, napotkałam na swojej drodzę Kubę. Chciałam jakoś go zaczepić i z nim porozmawiać, może lepiej się poznać. W końcu już 8 lat spotykałam się z jego bratem. Niestety okazał się jeszcze większym gburem niż zwykle i po prostu mnie olał. Natalia miała rację. To palant.

Oczyszczałam dalej ranę i w głowie odtwarzałam wydarzenia sprzed kilku minut.

,,- Dziękujemy za podwiezienie Michaś. Przykro mi, że nie mogłeś napić się z bratem, ale sam wiesz. Z mamą nie mamy często okazji żeby poimprezować - powiedział mój przyszły teść.

- Jasne, nie ma problemu - odpowiedział Michał.

Staliśmy w przedpokoju i już miałam żegnać się z teściami, kiedy nagle pan Henryk przemówił:

- Widzisz na jakiego porządnego człowieka wyrósł ten nasz Kubuś. Sam mógłbyś wziąć z niego przykład Michał. Awansował, ty też powinieneś. Mógłbyś zostać jakimś dyrektorem.

Michał spoważniał.

- Nie żeby coś, jesteśmy razem z mamą z ciebie zadowoleni, ale wiesz mógłbyś mieć większą renomę...

- Dosyć tego! Mam tego kurwa dosyć! Od lat spełniam wasze największe widzimisię, a ty teraz co?! Mówisz mi, że mam się bardziej postarać?! Teraz kurwa przesadziłeś!

- Michał, synku uspokój się - powiedziała Maria, mama Michała.

- Nie mamo, obydwoje od dziecka dyktujecie mi co mam robić. A teraz ojciec mówi, mi, że mam zostać jakimś pieprzonym dyrektorem, jakby to, co już osiągnąłem to było mało!

- Michał chodźmy już - odezwałam się.

- Poczekaj - zaczął ojciec Michała i zwrócił się do niego - nie widzisz jak twój brat zaczął się starać? A ty co? Osiadłeś teraz na laurach, bo masz ciepłą posadkę i narzeczoną...

W połowie zdania przerwał mu Michał wymierzając prawy sierpowy prosto w jego nos.

- Ty smarkaczu!

Do moich uszu docierały tylko krzyki pani Marii i kolejne uderzenia, tym razem to Michał dostał i przewrócił się na podłogę. Po chwili jednak wstał i chwycił swojego ojca w pasie powalając go na ziemię. Teraz zaczęli szarpać się na podłodze. Raz jeden był górą, a po chwili drugi. Byli tak samo silni. Mój narzeczony zawdzięczał mięśnie długim rehabilitacjom, które wykonywał na co dzień jako fizjoterapeuta. Poza tym musiał trzymać formę. Jego wysportowana męska sylwetka kontrastowała z twarzą o delikatnych rysach. Miał włosy o kolorze ciemnego blondu, a oczy, które zawsze patrzyły łagodnie na świat - były piwne.

- Myślisz, że możesz kierować moim życiem?! - krzyknął Michał i dostał mocny cios w oko.

- Dość tego! - krzyknęłam.

Nagle pani Maria podbiegła do nich i ich rozdzieliła.

- Przestańcie! Proszę was, przestańcie już! - z jej oczu płynęły łzy. Obaj mężczyźni się wycofali.

Rodzice Michała udali się do sypialni, a ja zostałam z nim w przedpokoju. Poszliśmy do salonu, Michał usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Zanim zaczęłam go opatrywać wysłałam szybko sms-a do Natalii i Kuby.''

- Auć! - krzyknął Michał, kiedy zaklejałam mu plastrami ranę.

- Nie ruszaj się, już kończę.

Opatrywanie przerwał mi głośny huk otwieranych drzwi. Czy ktoś właśnie otworzył je kopniakiem? To pewnie Jakub. Już żałowałam, że dałam mu znać.

- Zapraszałaś kogoś? - spytał Michał

- Tak...ja...

- Siema stary, gratulacje! Nareszcie postawiłeś się tatuśkowi - zadowolonym głosem oznajmił Jakub, po czym czknął sobie - Pardon! No to jak, pokaż te rany wojenne.

- Odpierdol się. Po co do niego zadzwoniłaś?

- Przepraszam, nie wiedziałam co robić, to zupełnie nowa sytuacja dla mnie.

- Braciszku! Jak ja jestem z ciebie dumny - dalej krzyczał Jakub, po czym rzucił się na mojego narzeczonego z uściskami.

- Dotknij mnie jeszcze raz a zbiję ci mordę, jak jemu!

- Dobra, dobra już spokojnie. O co poszło?

- O gówno, spadamy stąd Marcelina.

Wtedy usłyszałam kolejne pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć.

- Hej, przyjechałam tak szybko, jak mogłam. Od razu jak do mnie napisałaś, to złapałam taksówkę. Jak się czujesz?

- Ja dobrze - odpowiedziałam - ale musisz mi pomóc. Wygląda na to, że czeka nas kolejna bójka.

- O czym ty mówisz?

- Chodź za mną

Natalia posłusznie poszła za mną do salonu, po czym stanęła jak wryta.

- Jakub?! A co ty tu robisz? Jakieś pół godziny temu byłeś pijany!

- Ja?! Pijany?! Lisku jestem trzeźwy jak nigdy.

- Jak się tu dostałeś? - dociekała Natalia

- Bartek mnie przywiózł, wypił tylko połowę piwa, bo cię mu odbiłem. A co myślałaś, że wsiadłem za kółko?

Kiedy Natalia z Kubą gawędzili sobie jak gdyby nigdy nic, z sypialni wyszła pani Maria.

- Dzieci, ojciec jest bardzo zdenerwowany, nie chcę żeby coś mu się stało. Ma problemy z sercem... Chcę powiedzieć, że powinniście już jechać.

Michał wstał bez słowa i wziął mnie za rękę. Za nami wyszli też Kuba z Natalią. Mój poobijany chłopak wsiadł do auta. Zostaliśmy we trójkę.

- Dobra, bez żartów, o co poszło? Marcelina? - Jakub patrzył na mnie pytającym wzrokiem.

- Twój brat ma już dość tego, że ciągle się od niego wymaga. Po prostu się zdenerwował. Od słowa do słowa doszło do bójki. Niepotrzebnie was fatygowałam.

- W porządku - powiedziała Natalia - cieszę się, że do mnie napisałaś. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.

- Dziękuję, jeśli chcecie to możemy was odwieść - zaproponowałam.

- Nie dzięki, mamy do pogadania - wtrącił Kuba nie dając dojść Natalii do słowa - Ja i Lisica musimy porozmawiać.

- Chyba cię pogięło, nie mam zamiaru rozmawiać z pijanym kolesiem. Co? Może jeszcze mam ci przytrzymać włosy jak będziesz wymiotował?

- Nie jestem pijany - znowu czknął - tylko lekko wstawiony, a to spora różnica.

- Nie ma mowy nie zostanę z tobą!

- To będę musiał cię porwać.

- Wiecie co - zaczęłam - może rzeczywiście sobie porozmawiajcie, widzę że macie sobie coś do wyjaśnienia. Natka pogadamy jutro, cześć!

Wsiadłam do auta i odjechaliśmy zostawiając zdezorientowaną Natalię na podjeździe. 

Dwa światyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz