Rozdział 9

52 2 9
                                    

      Minęły równo 2 dni od momentu całej sytuacji, a Lance szybko przekonał się, że rozwieszenie werdyktu o wygnaniu Ragnvindra okazało się błędem. Nie było pory, bez której Amber (w dzień) bądź Pierro (porami nocnymi) nie wpadali do jego gabinetu z nowym stosem skarg. Mieszkańcy byli krótko mówiąc oburzeni. Brak powodu drażnił ich najbardziej, a co starsi rycerze zaczęli podejrzewać, że syn Varki zrobił to ze względów przeszłościowych. Nie wątpili, że Lance wie o tym co zaszło między najmłodszym wówczas Kapitanem Kawalerii, a Varką, a co powiązane było z Crepusem Ragnvindrem. Domysły i teorie mnożyły się w takim tempie, że jak początkowo młody arcymistrz to ignorował twierdząc, że sprawa szybko zostanie zapomniana, tak właśnie zmierzał do ,,Goth Grand Hotelu''. Zachowanie mieszkańców zaczęło go szczerze irytować. Dlaczego nie mogli zachować się jak inni rycerze, którzy posłusznie nie wnikali w jego decyzję? Śmiał twierdzić, że poprzednia arcymistrz Jean rządziła za lekką ręką sprawiając, że Miasto Wolności zrobiło się za swobodne. Przecież to on miał tu decydować nad tym co miało ulec zmianie na lepsze bądź gorsze. On, a nie oni. Nie dbając o to, czy ktoś go zauważy, wszedł do środka powstrzymując się od trzaśnięcia drzwiami. Był naprawdę mocno wkurzony. Jako pierwszy zauważył go Pantalone, który tylko uśmiechnął się ze swojego miejsca by zaraz wrócić do liczenia pieniędzy.

- Coś poszło nie po twojej myśli - bardziej stwierdził niż zapytał.

- Spostrzegawczy jesteś - rzucił, zajmując fotel.

- Zaczęli się buntować? - domyślił się choć było to pytanie retoryczne.

Przecież sam zarówno słyszał jak i widział co się działo. Miasto Wolności nie spało, a żeby uzyskać najnowsze plotki, wcale nie trzeba było chodzić do barów, czy tawern.

- Nie, wcale. Przyjęli to bez problemu - rzucił sarkazmem, a ten uśmieszek pod nosem Regratora tylko jeszcze bardziej go wkurzył. - Przestań mnie denerwować! - uniósł się powodując tym samym, że reszta obecna w hotelu spojrzała na niego zaskoczona. - Nie zapominaj kto ma nad wami władzę.

- Nie wiem jak Pantalone, ale ja nie pamiętam bym przysięgał oddanie tobie. To Tsaritsa jako jedyna ma nad nami władzę - odezwał się inny głos.

- Ty również nie masz nic do gadania! - zirytował się gromiąc spojrzeniem nowo przybyłego.

Niebieskooki przewrócił oczyma dosiadając się na kanapie po drugiej stronie od najbogatszego Fatui.

- A jednak mam. Prawo głosu coś ci mówi?

- Ty...!

- Zachowujesz się dziecinnie - uciął Jedynasty. - Może i nie miałem okazji poznać Varki osobiście, ale zakładam, że twój ojciec tak się nie postępował. Już nie mówię o tym jak ciężko przychodzi ci panowanie nad emocjami, ale o tym co robiłeś. Ledwo wracając wygnałeś Ragnvindra. Nie dziw się, że ludzie są oburzeni.

- Do diabła, nie wygnałem go! - uniósł się uderzając dłonią w stół. - To on sam jak głupek wygnał się na rzecz kochasia!

- Kochasia? - zaśmiał się rudowłosy. - Kapitan i Ragnvindr nigdy nie byli parą. Co za absurd!

- Może i nie, ale nie skłamię mówiąc, że coś ich do siebie ciągnęło - wtrącił Pantalone. - Nie zaprzeczysz, Childe. Szczególnie po tej jednej nocy - dodał podnosząc wzrok na najmłodszego.

- Masz na myśli TĘ noc, gdy tak się spił, że zwierzył mi się z wszelkich trosk, a raczej jednej konkretnej?

- Tak - potwierdził krótko.

- Cóż... - rudowłosy zamyślił się chwilę, pozwalając sobie na przypomnienie tej sceny. - Tu masz rację. Cały czas powtarzał jak to zależy mu na pogodzeniu się z ''bratem'', jak mu na nim zależy i boli go każde odrzucenie z jego strony. Nigdy jednak nie powiedział wprost, że go kocha.

~ The wine from Abyss ~ ||Genshin Impact/Kaeluc||Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin