Rozdział 5

63 5 1
                                    

Wciąż nie mógł uwierzyć, że to zrobił. Jeszcze kilka lat wstecz nawet nie dopuściłby do siebie myśli by zgodzić się pomóc Fatui, a tu proszę! Podążając za Pierro był zaskoczony, że zamiast poczucia winy, czuł satysfakcję. Być może wszystko to było spowodowane adrenaliną, która nadal go trzymała. W końcu zaledwie kilka minut temu wrócili z misji. Misji, która choć początkowo zakładała rozbicie kilku obozów hilichurlsów i mitachurlsów, a nie odwiedzenie pobliskiej wioski i zastraszenia ludzi. Czerwonowłosy do tej pory pamiętał ich przerażony wzrok pomieszany z ciekawością. Nic zresztą dziwnego skoro po raz pierwszy pokazał się w innym stroju. Czarną bluzkę zastąpiła czarna satynowa koszula, na którą nosił szara kamizelkę wyszywaną złotą nicią z wizerunkiem sokoła. Łańcuchy na czarnych, skórzanych rękawiczkach pobrzękiwały przy każdym ruchu. Czarną peleryna została zastąpiona czerwonym płaszczem o ciekawym kroju. Nie nosił już rozpuszczonych włosów. Spięte w wysokiego kucyka prezentowały się znacznie lepiej. Jedynym co pozostało niezmiennym była jego maska, ognisty claymore i przeklęte Delusion ojca.

- Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś - odezwał się Zwiastun kiedy stanęli przed wielkimi wrotami prowadzącymi do sali tronowej. - Nikt do końca nie wierzył, że nam pomożesz, a szybciej wykorzystasz okazję by od nas uciec.

- Nie jestem tchórzem, a zresztą to była jednorazowa przysługa - odparł chłodno podnosząc wzrok na wyższego od siebie mężczyznę.

Jego błękitne oko emanowało chłodem, a źrenica w kształcie gwiazdy przypomniała mu o NIM. Gdyby nie kolor włosów i fakt, po której stronie stali - a żadne nie stanęło jak do tej pory po stronie Abyssu - można by pomyśleć, że ta dwójka była spokrewniona. Chociaż to, że Pierro pracował dla Fatui, a Kaeya pozostał wierny Mondstadt jeszcze nic nie znaczyło w obliczu tego skąd naprawdę pochodzili. Czy to możliwe by jeden z Jedenastu Zwiastunów także pochodził z Khaenri'ah?

- To samo powiedział twój ojciec i jak sam wiesz albo i nie, pracował dla nas dość długo dopóki nie pokazał jakim głupcem jest naprawdę.

- Nie waż się tak mówić o moim ojcu - warknął sięgając po claymore.

Obecne na rękawiczce Delusion błysnęło czerwonym blaskiem. Nie zrobiło to jednak wrażenia na starszym. Zbyt dobrze wiedział, że Ragnvindr nie zaatakuje. Nie tu. Nie w tym pałacu stworzonym z czystego lodu.

- A jak inaczej mam nazwać kogoś kto sprowadził na siebie zgubę? - zapytał i nie czekając na odpowiedź popchnął jedno z masywnych skrzydeł drzwi.

Fala białego światła poraziła całą ich niewielką grupę. Dopiero po chwili byli w stanie dostrzec postać kobiety zasiadającej na tronie. Jej długie, proste włosy spadały kaskadami na jej plecy. Blade lico wydawało się wręcz idealne, pozbawione niedoskonałości. Niewielkie usta wygięły się w uśmiechu na ich widok, a srebrne tęczówki zdawały się spocząć na najbardziej nietypowym członku tej wyprawy. Pierro podszedł bliżej, kłaniając się przed Tsaritsą. W ślad za nim poszedł czerwonowłosy stojący obok niego, a także reszta oddziały trzymająca się za nimi. Kobieta poprawiła składającą się z lśniących odłamków lodu tiarę, po czym przemówiła:

- Liczę, że i tym razem mnie nie zawiedliście? - pomimo chłodu jakim emanowała, nie była wcale taka oziębła jak każdy myślał, a przynajmniej - co zdążył zauważyć czerwonooki - nie dla każdego.

Z jakiegoś powodu dla niego cryo archonka zachowywała się miło. Nawet zbyt miło. Zupełnie tak jakby coś od niego chciała, jakby najpierw próbowała go do siebie przekonać.

- Byliśmy zmuszeni zboczyć z kursu, ale wszystko przebiegło zgodnie z planem - odezwał się Pierro.

- Hm... To dobrze. Jak sprawował się nasz mały Świetlik?- zapytała przenosząc wzrok na odzianego w czerwień młodszego.

~ The wine from Abyss ~ ||Genshin Impact/Kaeluc||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz