24. Świąteczny obiad.

Start from the beginning
                                    

– Wchodzicie, czy będziecie tak stać w przejściu, żeby nasze mieszkanie się wyziębiło? – zapytał Sam, dopinając guzik do białej koszuli. Zerknął na swojego kolegę ze zmarszczonym czołem. – Hudson, czy ty przyszedłeś na wiejską paradę?

June roześmiała się, a brat Penelope zachował brutalne kamienny wyraz twarzy, gdy stanął na środku korytarza w swoich dresikach.

– A ty się tak wystroiłeś, jakbyś miał w końcu stracić dziewictwo, krasnoludzie. – blondyn go minął, przez co ich różnica wzrostu była bardziej rozpoznawalna. Nie było to wiele centymetrów, jednak Hudsonowi wystarczyła mała przewaga nad kapitanem drużyny, by się z niego nabijać.

– Straciłem je dawno temu! – krzyknął Sam w jego stronę, jednak nie wywołując większej reakcji. – June potwierdzi.

– Potwierdzam. – stwierdziła jego narzeczona.

– Kto stracił dziewictwo? – z małej kuchni wyszła April. Na dłoniach miała duże, niebieskie rękawice kuchenne.

– Oczywiście, że nie ja. – powiedział Ivan, sekundę po tym jak zobaczył ją we framudze drzwi. Oparł się o ścianę, udając pewnego siebie. – Czekam na ciebie, moje serduszko.

Blondynka wywróciła oczami, i poszła ponownie do kuchni.

– Nieźle ci idzie. – prychnąłem.

– Wezmę to. – June wyręczyła mnie z trzymania pokrytej folią aluminiową blaszki, i pogoniła z nią do kuchni.

– Hej, Chrissy. – usłyszałem za sobą damski głos, przez który natychmiast się obróciłem.

Valentina stała za mną bez żadnego fartucha na sobie, ani bez bawełnianych rękawiczek kuchennych. Jak widać nie mieszała się w sprawy kolacyjne, i po prostu czekała w krótkiej czarnej spódniczce, i białym golfie na rozpoczęcie świętowania.

– Hej, Vallie. – uśmiechnąłem się, przez co ona też obdarzyła mnie złotym uśmiechem, który rozjaśnił cały korytarz. Atmosfera stała się nieco bardziej lepsza.

Bezwiednie przytuliłem ją w talii, i pocałowałem w głowę. Wtuliła się w mój bok, przez co poczułem wiśniowy zapach.

Moje wyznanie miłosne, które było odwlekane ze strachu dłużej, niż powinno zaskutkowało tym, że Valentina oficjalnie została moją dziewczyną. Opcją było albo to, albo gorsza wersja, gdzie dostaję liścia, i ze złością wychodzi z kina. Mentalnie byłem przygotowany na tą drugą.

Ale udało mi się. Byliśmy parą. Tym razem bez cienia udawania. Nie musieliśmy nic grać pod publikę, udawać zakochanych, ani wyrywać własnych rąk by wyglądać jak zauroczona para.

I jak widać, byliśmy w trójkącie miłosnym, ponieważ Ivan postanowił pójść moimi śladami, i też pocałować ją w skroń. Zanim zareagowaliśmy, zdążył się do nas przytulić.

Popatrzyliśmy na niego z zaskoczeniem. Zdążył już upolować alkohol, i stał z szklanką przepełnioną whisky.

– Valentina. – przywitał się poważnie.

– Ivan.

– Co ty robisz? – wtrąciłem się w ich pogawędkę.

– Myślałem, że się teraz tak witamy. – odpowiedział. Brzmiało to, jakby nie wiedział, że jesteśmy razem.

A dowiedział się jako pierwszy. Wyśmiał mnie, po czym zrozumiał, że to nie żart, i otworzył najdroższy alkohol jaki trzymał w szafce nocnej. Nie pytałem o to miejsce przechowywania, ale później wyjaśnił mi, że to było przeznaczone na prezent ślubny Sama i June.

My Broken ArtistWhere stories live. Discover now