Część 3

2 0 0
                                    

Październikowy poranek był wyjątkowo mroźny, ale Margo to nie przeszkadzało. Jak co rano odpięła swój stary, granatowy rower, na którego szprychach wciąż wisiały czerwone koraliki od babci.

– Żeby złe oko na ciebie nie spojrzało – powiedziała, kiedy wręczała je wnuczce kilka lat wcześniej. Teraz koraliki wesoło przesuwały się w górę i dół, kiedy Margo pędziła do szkoły. Dystans nie był długi, bo szkoła znajdowała się na obrzeżach miasta, tak jak mieszkanie dziewczyny. Droga była nowa. Latem wyłożona kostką, stała się głównym ciągiem komunikacyjnym dla dzieciaków mieszkających w domach dookoła. Margo ze smutkiem zauważyła, że kolejne pole zostało wycięte na rzecz budowy szeregowców. Ta część Pruszkowa coraz mniej przypominała jej miejsce, które znała. Przy szkole został już tylko jeden teren
z roślinnością. Pole kukurydzy.

Przejeżdżając obok pola, Margo zapatrzyła się na wysuszone łodygi. W oddali nie dało się nic dostrzec, bo poranna mgła jeszcze nie opadła. Dziewczynie przeszły po plecach ciarki
i w tej chwili obok niej przemknęło czworo rowerzystów.

– Z drogi wiedźmo! – krzyknęła jedna z osób uderzając łokciem w ramię Margo. Dziewczyna straciła równowagę i padła jak długa w kukurydzę. Dopiero teraz zobaczyła, że to Agata ją popchnęła.

– Ty wredna... – wycedziła przez zaciśnięte zęby, po czym powoli podniosła się z ziemi. – Świetnie – dodała widząc, że jej spodnie i dłonie są całe w błocie. Nie chcąc się spóźnić, wsiadła na rower i pokonała ostatnie trzysta metrów. Kiedy wchodząc do szkoły mijała Agatę z grupą znajomych, cała paczka wybuchła śmiechem.

– Dobrze, że twoja matka jest sprzątaczką, to zrobi z tobą porządek – parsknęła Agata, a reszta grupy szybko podążyła za swoją liderką. Margo tak mocno zagryzła zęby, że na jej twarzy uwidocznił się każdy mięsień. Miała ochotę rzucić się na Agatę i wyrwać jej blond czuprynę. Wiedziała jednak, że wtedy mama znowu zostałaby wezwana do szkoły, a tego Margo nie chciała. Przypięła więc rower i weszła do budynku z ulgą witając każdy kolejny metr, który dzielił ją od Agaty.

Jeszcze przed lekcjami, Margo popędziła do toalety. Myjąc brudne ręce spojrzała
w lustro. Zauważyła, że na policzku pojawiło się niewielkie zadrapanie. Nie miała jednak czasu o tym myśleć, bo po korytarzu rozszedł się dźwięk dzwonka. Szybko wytarła więc ręce
i pobiegła do klasy.

Kolejne godziny minęły Margo bardzo szybko. Większość czasu spędziła wyglądając przez okno, przy którym stało jej biurko. W ogóle nie mogła skupić się na lekcjach. Siedziała tylko niczym zahipnotyzowana. Dopiero dzwonek wybudził ją z transu. Dziewczyna poderwała się z ławki i ruszyła do szatni. Nie chciała znowu natknąć się na rój os. Szybko dotarła do domu, jednak wciąż męczyło ją uczucie niepokoju. Zrobiła sobie gorącej herbaty, bo wracając bardzo zmarzła i nie mogła się rozgrzać. Wkrótce zaczęła martwić się o matkę. Za oknem było już ciemno, a ta wciąż nie wróciła do domu. Po 22:00 Margo była już na tyle zmartwiona, że postanowiła podjechać pod dom Agaty. Sprawdziła jeszcze tylko czy babcia śpi, po czym zapięła kurtkę pod samą szyję i ruszyła rowerem przed siebie.


Czego oczy nie widząOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz