Zawartość talerza pochłonęłam błyskawicznie, a jeszcze szybciej zebrałam się do wyjścia. Wydukałam żałosne podziękowania, unikając wzroku chłopaka, chociaż jeszcze paręnaście minut wcześniej spaliśmy w jednym łóżku. Miałam ochotę jęknąć z frustracji i zażenowania samą sobą.

Wyszłam z domu Reynolds'ów i od razu poczułam, że świeże powietrze i przebijające się przez chmury słońce to coś, czego potrzebowałam. Rozejrzałam się wokół podziwiając pogodę, ale zatrzymałam wzrok na domu po sąsiedzku.

Drzwi wejściowe właśnie się otworzyły, a z nich wyszła jakaś postać. Przymrużyłam oczy, żeby lepiej przyjrzeć się znajomej sylwetce.

To był Owen i zapewne zatrzymałabym się, zaczekała na niego lub chociaż się przywitała, gdyby nie jego dziwne zachowanie. Rozglądał się nerwowo na boki, ale nie skupił ani na mnie, ani na innych przechodniach większej uwagi. Narzucił na głowę kaptur i z pochyloną głową ruszył w przeciwną stronę.

Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie parę następujących faktów.

Po pierwsze, Owen Evans był ostatnio definicją dziwnych zachowań. Bujał w obłokach, bywał w różnych miejscach o różnej porze, zupełnie nie związanych z jego grafikiem. Ne przyznawał się też, gdzie spędzał wieczory, a wręcz przeciwnie, przyłapałam go nawet na kłamstwie.

Po drugie miał dzisiaj zawody. Razem z Sam startowali po południu, podczas konkursu par. Dziewczyna bardzo ceniła sobie dobre przygotowanie i przestrzeganie rutyny przed startami, a Owen to szanował, spędzając czas i przygotowując się razem z blondynką.

Trzecim aspektem był fakt, że był to dom braci McGregor. A z tego co mi było wiadomo, Owenowi do hokeja było bardzo nie po drodze.

Westchnęłam pod nosem i ruszyłam w stronę rynku. Obiecałam sobie, że przy najbliżej okazji pogadam z chłopakiem. W końcu kiedyś się przyjaźniliśmy. Wiedział, że może mi ufać, więc jeśli działo się coś złego, liczyłam, że może się tym ze mną podzieli.

Miałam spory zapas czasu, więc pozwoliłam sobie na tempo spacerowe. Do szkółki dotarłam przed czasem. Poza łyżwami wyjęłam z szafki także zapasową bluzę i parę czarnych legginsów. Przebrałam się w nie i niedługo potem zaczęłam prowadzić zajęcia.

***

- Świetnie Lila! - krzyknęłam, gdy dziewczynka wylądowała po bezbłędnym lutzie, a następnie zaklaskałam w dłonie.

Uradowana blondynka podjechała do mnie, złapała mnie za dłonie, a ja obróciłam nią wokół własnej osi, unosząc lekko nad taflą lodu.

- No dobra, na koniec zrobimy jeszcze obrót z wymachem, dobra? - zaproponowałam, a mała Smith przytaknęła, w pełni skupiając się na mnie.

Odjechałam kawałek, żeby nabrać rozpędu, obróciłam się tyłem do kierunku jazdy i uniosłam nogę wykonując figurę na wzór jaskółki. Przeniosłam ciężar na przednią nogę, przez co mogłam jeszcze bardziej wyprostować tą w górze.

Z dumą patrzyłam, jak moja uczennica powtarza po mnie ruchy, aż moją uwagę zwrócił Hugo klaszczący zza bandy, będący równie pod wrażeniem postępów siostry.

Podjechałam do niego, a zaraz za mną Lila. Zbiłyśmy piątki i stuknęłyśmy się biodrami, tak jak miałyśmy to w zwyczaju po udanym treningu. Nie byłam wcale dużo wyższa od dziewięciolatki, więc nie musiałam się nie wiadomo jak przy tym wyginać.

Nasze wygłupy przerwali nowo przybycia bracia Reynolds. Ja się od nich nie uwolnię, pomyślałam.

- Lila, a jak szybko umiesz jeździć? - zaczepił koleżankę Ben ledwo wystający głową zza bandy lodowiska. Za nim stał jego brat, który przywitał się ze Smithem piątką.

bladeWhere stories live. Discover now