nowa znajomość

0 0 0
                                    

Trzask wejściowych drzwi, wytrącił mnie z hipnozy. Zaczerwieniłam się gdy na twarzy nowo poznanego zagościł szeroki uśmiech, ukazujący szereg pięknych białych zębów.
-Nikt nigdy mi się tak nie przyglądał. Jestem aż tak brzydki, czy mam coś na twarzy ? Powiedział z rozbrajającym uśmiechem. Poczułam jak pale się ze wstydu. Mam nadzieję, że nie wziął mnie za wariatkę. Potrząsnęłam głową i uśmiechnęłam się.
-Przepraszam. Ja, no, znaczy. Może wejdziesz do środka?
-Chyba nie mam wyjścia skoro trzymam wasze piwo. Powiedział kierując wzrok na dół gdzie trzymał w dłoniach skrzynki. Miałam ochotę uderzyć się ręką w czoło. Kobieto mózg Ci uciekł gdzieś daleko? Ogarnij się. Odwróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam, że Carter w nich stoi z miną, która mówiła tylko jedno. Zabije
-Olo, kto to kurwa jest?
-Zastanawiam się jak długo tu stoisz?
-Wystarczająco. Warknął -Ostatni raz pytam kto to kurwa jest. Przecedził przez zęby każde słowo. Mężczyzna za mną odstawił skrzynki i wyciągnął dłoń do Cartera.
-Jestem Devon Black. Miło mi poznać.
Carter uścisnął dłoń i przyciągnął go do siebie.
-Dlaczego kręcisz się obok czegoś co należy do mnie?
-Carter Ty kutasie! Wrzasnęłam. Tom spojrzał na mnie z tym swoim pełnym pewności siebie uśmiechem. Puścił mężczyznę i teraz mnie miażdżył w uścisku.
-Po pierwsze,nie jestem rzeczą! Po drugie na pewno nie Twoją! Nigdy nie byłam i nie będę Twoja! Ty spity nadęty dupku. I nigdy więcej nie próbuj rościć sobie do mnie żadnych praw! Krzyczałam jak opentana. Kopnęłam Cartera w krocze. Zaklął głośno i mnie w końcu puścił. Chwyciłam Devona za rękę i wciągnęłam do domu. Biegłam przeciskając się między tłumem ludzi, nie puszczając mężczyzny. Sprawdzałam czy Carter za nami nie biegnie, ale na szczęście zgubił nas w tłumie i zauważyłam jak wściekły poszedł zrobić sobie drinka. Schowałam się we wnęce, obserwując z ukrycia mojego szefa, który chodził wściekły po moim domu, popijając whisky i rozglądając się za mną. Wyglądał dość apetycznie i przerażająco, w tej do połowy rozpiętej czarnej koszuli. Gdy odpływałam rozmyślając nad nim, usłyszałam chrząknięcie.
-Przepraszam Cie bardzo Davon.
-No masz uścisk, nie powiem. Dopiero wtedy zauważyłam, że miażdżę mu dłoń. Puściłam jego rękę natychmiast.
-Przepraszam. Ja, ja. Jąkałam, bo sama nie wiedziałam, jak mu to wytłumaczyć.
-Spokojnie, nie musisz mi się tłumaczyć. Ostra z ciebie babka. Nie spodziewałbym się.
-Po czym wnosisz? Zapytałam odrobinę zaskoczona.
-Po wyglądzie. Tylko i wyłącznie. Bo niestety, nie dane było mi wcześniej poznać, tak pięknej istoty.
-Nie podlizuj się. Śmiałam się.
-Nie podlizuje. Liczę tylko, że dasz się zaprosić na kawę. Tylko wcześniej mi powiedz, czy mam ubrać ochraniacz na jaja, nie ukrywam, że jestem dość przywiązany do nich. Mężczyzna zaśmiał się w głos. Miał hipnotyzujący i uroczy śmiech. A gdy się śmiał robiły mu się dołeczki w policzkach.
-Chętnie dam się zaprosić. I obiecuje nie używać przemocy.
-Ulżyło mi. Powiedział i puścił oko do mnie.
-Będę leciał, miło było Cie poznać. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
-O 2 w nocy? Zapytałam zaskoczona.
-Tak. Właśnie się wprowadziłem na przeciwko i mam co robić.
-Dlaczego tam? Podobno dom jest nawiedzony. Mężczyzna parsknął śmiechem.
-Nie ma tam nic gorszego ode mnie.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Żartuje, nie patrz na mnie tak przerażonym wzrokiem.
-To skąd to porównanie?
-Dowiesz się w swoim czasie. Zbliżył się do mojej szyi i zaciągnął się moim zapachem. Poczułam dreszcz.
-Do zobaczenia Olo. Nie zdążyłam zareagować a mężczyzna zniknął wśród ludzi. Stwierdziłam, że zrobię sobie mocnego drinka i pójdę do siebie. Miałam dość jak na jeden dzień wrażeń. A przy okazji, nie chciałam spotkać Cartera. Wchodząc po schodach zauważyłam, że Tom już obmacuje w kącie jakaś pannę. A to dupek i hipokryta. Odwróciłam się i poszłam wprost do pokoju. Wrzasnęłam gdy tylko otworzyłam drzwi.
- Co Ty, tu kurwa robisz?!
-Przepraszam, wyjaśnię Ci.
-No to lepiej się pośpiesz i oby to było dobre wytłumaczenie, bo mój brat Cie zabije.
-Oczywiście. Uspokój się i zamknij drzwi. Powiedział z wyciągniętymi przed sobą dłońmi.
-Ani mi się kurwa śni. Masz 3 sekundy albo zacznę krzyczeć.
-Okej, okej. Chciałem wyjść ale Carter kręcił się przy głównym wyjściu. Nie wiedziałem czy jest drugie i chciałem zwiać oknem. Tylko w między czasie pomyślałem, że skorzystam z toalety. I znalazłem się tutaj i zakochałem się.
-Niby kurwa w czym? Ta historia średnio mi się kleiła. Ale mówił przekonująco i oczy miał jak zbity pies.
-Miałem Ci powiedzieć na kawie i przy okazji wytłumaczyć porównanie na, które dziwnie zareagowałaś.
-Do sedna bo czas dawno Ci się skończył. A nie jestem ani cierpliwa, ani wyrozumiała.
-Jestem architektem. Do tej pory pracowałem w Nowym Yorku i wszystkie wnętrza takie same, klienci także mieli te same wymagania. Nie mogłem się rozwinąć. A widzę, że u ciebie jest styl europejski z nutką NY i jeszcze czegoś.
-Dalej to niczego nie wyjaśnia. Powiedziałam i założyłam dłonie na piersi.
-Powiedziałem, że w tym domu nie ma nic gorszego ode mnie. Ponieważ chcę zniszczyć wszystko co jest w środku i zrobić po swojemu. A wiem, że poprzedni właściciele poświęcili całe życie by wnętrze wyglądało, tak jak teraz.
-Chyba zaczynam rozumieć.
-Podejdź do mnie, pokaże Ci coś.
Zrobiłam o co mężczyzna poprosił. Złapał mnie za biodra i stanął za mną. Popchnął mnie delikatnie w stronę okna.
-Zobacz, z twojego okna będziesz widzieć moją sypialnie. I moje pytanie brzmi czy zasłaniać okna na noc czy będziesz mnie podglądać?
Odwróciłam się by spojrzeć na niego zaskoczona. Ale jego usta były tuż przy moich. Wpatrywał się z tym swoim uśmiechem, w którym widziałam, że drażni się ze mną.
-Nie jestem zboczona. Szepnęłam.
-W takim razie, nie będzie zasłon. Powiedział, ale wyczułam w jego głosie triumf. Przycisnął mnie swoim ciałem, że nasze ciała stykały się w całości. Poczułam wilgoć na bieliźnie.
-Nie bój się mnie. Nie zamierzam Cię skrzywdzić. Lecz czasem zachowuje się jak dziwak gdy coś mnie zainspiruje. Mówił wpatrując mi się w oczy. Chciałam poczuć jego pełne usta na swoich. Ale on zrobił coś co mnie wytrąciło. Chwycił moją dłoń i ucałował jej wierzch po czym odsunął mnie i wyskoczył przez moje okno.
-Jesteś wariat. Wychyliłam się przez okno i krzyknęłam za nim.
-Jest Pani zbyt łaskawa dla mnie w swych komplementach. Po czym ukłonił się w pół i pobiegł na drugą stronę ulicy, do swojego domu.
-Co Ty kurwa odpierdalasz! Carter wpadł jak rozwścieczony byk do mojego pokoju. Cofnęłam się o krok, aż poczułam ścianę za plecami.
-Carter, uspokój się. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Przerażał mnie bardzo często, ale dziś nie byłam w stanie opisać tego uczucia. On chyba naprawdę chciał mnie zabić. Chwycił mnie za szyję i biodro, przycisnął mnie do ściany. Aż zabrakło mi tchu.
-Co Ty odpierdalasz?! Wrzeszczał.
-Nic, kompletnie nic. Przestań przerażasz mnie.
-I dobrze. Ktoś Cie prześladuje a Ty znikasz z obcym frajerem.
-Póki co to Ty się zachowujesz jak świr.
-Bo sie kurwa martwię o Twoje życie.
-Gdy macałeś tamtą laske na dole, też się martwiłeś? Wtedy Carter zachłannie zmiażdżył moje usta w pocałunku. Próbowałam odsunąć go od siebie ale był zbyt silny i natarczywy.
-Należysz do mnie, rozumiesz to. Szepnął w moje usta opierając czoło o moje.
-Przestań. Zostaw mnie. Jestem tylko Twoją pracownicą.
-Nie zamierzam. I nie jesteś dla mnie tylko kelnerką. Warknął.
-A kim?
-Masz się z nim nie spotykać, rozumiesz?! Znów Krzyczał i chodził po moim pokoju, przeczesując dłonią włosy. Wziął szklankę z mojego stolika w której była whisky. Wziął łyka.
-Nie będziesz mi niczego zabraniał! Nagle spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pogardy i nienawiści i roztrzaskał szklankę o ścianę. Podszedł do mnie szybkim krokiem i wziął mnie na ręce. Zmusił bym oplotła nogami go w pasie i uderzył moimi plecami o ścianę.
-Nie prowokuj mnie więcej. Pocałował moją szyję.
-Proszę Przestań. Boję się Ciebie.
-Dopóki nie poznałaś tego frajera. To cie podniecało. Wsunął dłoń między nas i dotknął mojego wilgotnego wejścia. Sama nie rozumiałam swojego ciała.
-Wiem, że to dzięki mnie. Oszukujesz sama siebie.
-Carter, zostaw ją! Mój brat stał w drzwiach i trząsł się z wściekłości.
-Noah, nie wtrącaj się.
-Odpierdol się od mojej siostry. Warczał i szedł powoli w nasza stronę. Jego czarne oczy, zaciśnięta mocno szczęka i napięte mięśnie, sprawiły, że zaczęłam się bać.
-Noah, nie rób nic głupiego. Poradzę sobie. Carter postawił mnie miękko na ziemi i zasłonił ciałem. Wyskoczyłam zza niego i stanęłam między mężczyznami, którzy właśnie mordowali się wzrokiem. Carter ledwo mieścił napięte mięśnie w swojej czarnej koszuli. Srebrny łańcuch chował się w zagłębieniach na barkach. A niebieskie oczy paliły dziurę w moim braciszku.
-Przestanće, błagam.
-To wytłumacz swojemu bratu co odpierdalasz, to może się uspokoi.
-Mów. Warknął, nie spuszczając wzroku z przeciwnika.
-Rozmawiałam z Devonem, a Carter tu wpadł i chciał nas zabić.
-Kelnereczko, nie wyprowadzaj mnie z równowagi.
-Dość tego. Obaj wypierdalać. Nie będę się tłumaczyć przed dwoma najebanymi idiotami.
-Mała kim jest Devon. Odezwał się mój brat.
-To nasz nowy sąsiad. Koniec dyskusji. Idę spać. Mężczyźni spojrzeli na mnie, w końcu. Zacisnęli szczęki, aż sądziłam, że je sobie połamią, lecz wyszli bez słowa. Rzuciłam się na swoje wielkie łóżko i przykryłam satynową czarną pościelą. To był dziwny wieczór. Chwyciłam telefon by sprawdzić godzinę i zobaczyłam, że znowu dzwoni ten obcy numer.
-Halo?
Znów cisza po drugiej stronie.
-Jak nie przestaniesz sobie robić jaj świrze to zgłoszę ten numer na policję. Po moim słowach usłyszałam sygnał, że połączenie zostało zakończone. Czyli to chyba nie koniec..

Już mi nie uciekniesz Where stories live. Discover now