12. Restauracja

88 9 9
                                    

Kiedy tylko dotarłem na górę, postanowiłem, że w sumie dawno nie grałem na susan.

Po jakimś czasie, Edd wszedł mi do pokoju, a następnie zapytał:

-Tom, widziałeś gdzieś Torda? Spytałem się Matta, ale on nic nie wie.

-Och, komunista pojechał w sprawach biznesowych na dwa dni... -Odpowiedziałem głosem z nutką sarkazmu.

-Tom! Mówiłem Ci, abyś tak go nie nazywał.-Podniósł lekko głos.

Popatrzyłem na niego z irytacją. Trochę, a nawet bardzo jest to denerwujące, że wypomina mi każde słowo, które mu się nie podoba.

Zgrzytnąłem zębami i odpowiedziałem:
-Weź przesadzasz.

Edd tylko popatrzył na mnie zawiedzionym wzrokiem i odszedł.

Nie zważając na to, co się przed chwilą stało, odłożyłem Susan, bo zniechęciłem się.

Chociaż, przyznam, że bardzo mnie zastanawia gdzie pojechał komunista, na te sprawy "biznesowe". Teraz tylko czekać, aż wróci i przycisnąć go, aby powiedział.

Aktualnie leżałem na łóżku i rozmyślałem, o jakie sprawy biznesowe mogło chodzić. W zasadzie to nie wiem, czy Tord prowadzi jakąś firmę, nigdy o to nie pytałem. Podczas jego rozmowy było powiedziane coś o samolocie, tylko pytanie w jakim kontekście padło to słowo. Nie wiem, może pomylili samolot, który miał coś dowieść, ale przez to paczka trafi w zupełnie inne miejsce. Ehh nie mam takiego mózgu, który nadaje się do myślenia i rozważania co mogłoby być gdyby i tym podobne.

Od śniadania minęło już trochę, a ja usłyszałem burczenie ze swojego brzucha. Pomyślałem, że mogę pójść na miasto i coś zjeść, bo jakoś chyba nie chcę siedzieć w domu. Więc wstałem, wziąłem portfel i pokierowałem się w stronę drzwi.

Nie minęła jakaś dłuższa chwila, a ja już byłem na dole i zakładałem na siebie buty i kurtkę. Szczerze mówiąc, mogłem wziąć auto Edda i na szybko coś zjeść i być znowu w domu, ale ide po to, aby wyrwać się z domu, a poza tym nie mam chęci gadać z Eddem. Więc jest już chyba ustalone, że ide na dłuższy spacerek w kierunku miasta.

Było nawet słonecznie, bo tylko pojedyncze chmury dryfowały na błękitnym niebie. Wiał delikatny chłodny wiatr. Owiewał on moją twarz, jak i ciało. Jednak słońce, tak dawało o sobie znać, że delikatny powiew świeżości był lekko odczuwalny.

Przechadzałem się po szarej kostce ciągnącej się wzdłuż drogi. Postanowiłem udać się do jednej z pobliskich restauracji, może będzie coś ciekawego w menu. Dawno tam nie byłem.

***

Kiedy już zobaczyłem budynek do którego dążę, uśmiechnąłem się sam do siebie w duchu. Dana restauracja miała żółtą elewacje, zdobione okna, jak i drzwi główne. Ten lokal był genialnie dobrze zrobiony, chociażby z zewnątrz, bo szczerze nie było mnie tu od kilku dobrych miesięcy.

Zbliżyłem się do wejścia frontowego i po chwili wszedłem do środka. Wystrój był całkiem dobry ... no znaczy nie wiem, czy to dobre określenie. W tym miejscu znajdowały się białe panele, granatowe ściany, a detale typu obrazy, wazony, czy kwiaty były błękitna. Meble były trochę jaśniejsze od ścian, jeśli chodzi o fotele, czy sofy. W centrum tego pomieszczenia znajdowa się lada, gdzie stała obsługa.

Nie czekałem zbyt długo, bo po kilkunastu sekundach przyszła do mnie bodajże kelnerka i przywitała się ze mną.

Poprosiłem o stolik dla jednej osoby. Dziewczyna zaprowadziła mnie do stolika dwuosobowego stojącego przy dużym oknem. Wszystko ładnie do siebie komponowało. Usiadłem przy nie wielkim stoliku, nim się obejrzałem dziewczyna wróciła, z menu. Podała mi je, po czym odeszła.

Otworzyłem je, licząc, że zobacze co mógłbym zamówić. Na karcie były zapisane różne dania. Od śniadań po różne desery.

Trochę zastanawiałem się, co chce zamówić, ale po dłuższej chwili postanowiłem, że wybiorę:
Pomidorową;
Na drugie danie schabowy wraz z ziemniakami i mizerią;
A na deser wuzetkę z cappuccino.

Jak już wybrałem to pokierowałem wzrok w stronę kelnerki. Chciałem w ten sposób zwrócić jej uwagę, że już wybrałem. Po jakieś minucie przyszła do mnie i zapytała, czy wiem już co chciałbym zamówić. Odpowiedziałem jej co, a ona zanotowała to w jej notesiku. Następnie powiedziała, że bym trochę poczekał, a ona wkrótce przyniesie pierwsze danie, po czym uśmiechnęła się i odeszła bodajże w stronę zaplecza.

Po dziesięciu minutach czekania, przyniosła ona mi zupę wraz ze sztućcami.

Ogólnie lubie pomidorową, więc mam nadzieje, że ta restauracja mnie do niej nie zniechęci. Delikatnie parowała. Z początku wyglądała jakby była kremem, bo na niej był położony liść bazyli, który dryfował, kilka klusek było widoczne na wieszku.

Wziąłem do ręki łyżkę i zanurzyłem ją w daniu. Czuć było, że to pomidorowa, nie była ona zrobiona z świeżych pomidorów, ale była nawet smaczna.

Drugie danie też nie było najgorsze, chociaż jadałem lepsze.

***

Przyszła pora na deser, dziewczyna najpierw zaniosła talerz po głównym daniu, a później przyniosła wuzetkę wraz z cappuccino.

Kawa była w dość dużej filiżance, a kawałek ciasta leżał na malutkim talerzyku. Wuzetka, jak wuzetka to przekrojony w połowie biszkopt czekoladowy z kremem pomiędzy i polewą czekoladową, na której jest trochę kremu.

Smakowała bardzo dobrze w połączeniu z kawą. Ciasto było bardzo słodkie, a cappuccino wręcz przeciwnie.

Gdy już naczynia były puste to kelnerka przyniosła paragon, a w drodze powrotnej zabrała talerz i filiżankę wraz z sztućcami.

Od razu kiedy odeszła włożyłem odpowiednią kwotę do rachunku wstałem i wsunąłem za sobą krzesło.

Szczerze po takim posiłku, byłem pełny... Chyba nawet nie wiem, czy dojdę do domu. Zdecydowanie nie wezmę już dzisiaj nic do ust.

***

Kiedy tylko dotarłem do pokoju, walnąłem się na łóżko i zasnąłem.

Ehh trochę nudniejszy rozdział, ale może w następnym więcej się podzieje.

Mam plany na drugą książkę, która może ukazać się w przyszłości :>

ff ❤️🧟‍♂️&💙 (no można to trochę uznać za taki mały spoiler o czym będzie)

Sernik [Tordtom/Tomtord]Where stories live. Discover now