11. Zdjęcie

93 12 3
                                    

Usiadłem przy stole, a następnie wziąłem sztućce do ręki i zabrałem się za naleśniki. Na moim talerzu leżały dwa, były polene polewą czekoladową, rozkroiłem pierwszego, był z dżemem, a dokładniej z powidłami śliwkowymi. Są gorzkie, ale super pasuje połączenie czekolady i tego dżemu. Wziąłem pierwszy kęs do buzi, dosłownie rozpływał mi się w ustach.

Po zjedzeniu posiłku, podziękowałem Eddowi za pyszne śniadanie, a później włożyłem talerz do zlewu i umyłem go. Po położeniu mokrego naczynia na ociekacz, jeszcze raz podziękowałem Eddowi i oddaliłem się w stronę mojego pokoju.

Po schodach nie marnując czasu pobiegłem, co prawda prawie się wywróciłem, ale w ostatniej chwili złapałem się poręczy. Serce zabiło trochę mocniej, bo przecież prawie zleciałem z schodów. Jakby nic się nie stało wspiąłem się po schodach i byłem już w korytarzu.

Gdy przechadzałem się po korytarzu zauważyłem małą karteczkę, która leżała na środku. To był mały kawałek papieru, tak na oko to był format A6. Rozejrzałem się do okoła, nikogo nie widząc schyliłem się po nią. Kiedy tylko stanąłem na równe nogi, to przyjrzałem się bardziej małej karteczce, a bardziej zdjęciu, bo gdy ją odwróciłem ukazała się chyba stara fotografia. Był na niej mały komunista razem z dwoma starszymi od niego chłopakami. Tord stał po środku. Jeden z tych chłopaków miał ułożone włosy w kształcie litery M, natomiast drugi miał je rozczochrane i charakterystyczne duże brwi. Oboje byli brunetami.

Trochę się zastanowiłem skąd te zdjęcie tu się wzięło, ale w sumie jest na nim komuch, więc chyba mogło być jego. Mogło mu wypaść czy coś w tym stylu, a gdy rano przechodziłem, najpewniej nie zauważyłem tej fotografii.

Nagle usłyszałem otwarcie drzwi wejściowych, od razu wzdrygnąłem się i pośpiesznie powędrowałem do swojego pokoju razem z wcześniej napotkanym zdjęciem.

Po wejściu od razu zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Tak nie za bardzo wiedziałem co zrobić. Miałem w dłoni to zdjęcie i się w nie wpatrywałem, zastanawiałem się co z nim zrobić. Oddać je Tordowi, nie... to było by zbyt dziwne, lepiej je podrzucić, chociaż wtedy nie będę musiał się tłumaczyć, co nie? Ale jest problem, bo komuch sypia teraz na kanapie, więc co teraz?

Kiedy opanowałem myśli, zabrałem to co trzeba i ruszyłem. Kiedy tylko wyszedłem z pokoju pokierowałem się w kierunku salonu. Po prostu położę je na kanapie, czy coś w tym stylu.

Kiedy tylko znalazłem się w salonie, zobaczyłem Torda, spanikowałem, kurde miało go tu nie być, w moich planach.

-Cześć Jechovo- powiedział, a następnie przeleciał mnie wzrokiem...

-Skąd to masz?!- zapytał, a wręcz krzyknął, dosłownie stanął na równe nogi, kiedy tylko zobaczył co mam w rękach. Na początku nie wiedziałem co powiedzieć, więc poczekałem na jego krok.

Mruknął coś pod nosem, a później dodał:
- Skąd to masz zapytałem, grzebałeś w moich rzeczach, czy co?!- znów wywrzeszczał i na dodatek zrobił krok w moją stronę. Już postanowiłem, że zacznę się tłumaczyć, bo jeszcze chwila, a dostanę w zęby.

-Spokojnie, nigdzie nie grzebałem. Znalazłem to na środku korytarza, na górze.

Na to Tord tylko przeszył mnie wzrokiem, po czym wyrwał mi zdjęcie z rąk i odpowiedział cicho:

- No okej jest to możliwe, że mi je wyleciało z kieszeni-wymamtotał z małym rumieńcem, jak i oburzeniem na twarzy. Odwrócił wzrok i schował fotografie.

Pewnie się trochę zawstydził, te dwie osoby z tego zdjęcia są chyba dla niego ważne, skoro tak zaragował.

Karmelkowo włosy schował zdjęcie do kieszeni swojej czerwonej bluzy, a następnie znowu przysiadł na kanapie. Nie minęła dłuższa chwila, a ten sięgnął po pilota i włączył telewizor. Leciały jakieś wiadomości, postanowiłem, że może dowiem się czegoś ciekawego i usiadłem z lewej strony sofy.

Po pewnym czasie do nas dołączył Edd, a później Matt. Postanowiliśmy, że wszyscy obejrzymy jakiś film. Trochę kłóciliśmy się, o to co obejrzymy, ale po dłuższej chwili wygrał film Edda. No wyszliśmy na kompromis pomiędzy bajkami dla dzieci, a jakimś filme z masowymi morderstwami.

Po seansie, który trwał około dwóch godzin, każdy zabrał się za co chciał, mianowicie Edd poszedł do lodówki po cole, Matt narzekał, bo chciał inny film... ale w końcu przestał i poszedł do swojego pokoju. Natomiast Tord wyciągnął jakiś magazyn z swojej torby. Teraz pytanie co ze mną.

Sam nie wiem, niby bym sobie gdzieś poszedł, ale z drugiej strony totalnie mi się nie chce. Więc raczej chyba zostanę na dole i zobaczę, jak dzisiejszy dzień się dalej potoczy.

Minęło jakieś dwadzieścia minut, a ja ten czas spędziłem na serfowaniu po kanałach telewizyjnych, w międzyczasie Edd powiedział, że idzie do sklepu, bo
się skończyła mu cola. Dosłownie nic ciekawego, po prostu nuda, nuda i jeszcze raz nuda.

Zetknąłem na Torda, aby zobaczyć, co ten robi. Teraz akurat czytał coś na telefonie, odwróciłem wzrok, bo nie było to nic ciekawego. Po czym usłyszałem wibracje, podajrze komórki komunisty.

Upewniłem się i tak to był telefon Torda. Ten zacisnął zęby na widok dzwoniącego numeru. Chyba zastanawiał się chwilę, czy odebrać, ale w końcu to zrobił.

Uznałem, że to może być ciekawa rozmowa, skoro komuch aż zęby zacisnął, więc zamieniłem się w słuch, kto wie może usłyszę coś ciekawego.

- Tak-powiedział trochę znudzonym, a zarazem zirytowanym głosem. Poczym dwoniący odpowiedział, ale nie słyszałem co. Karmelkowo włosy zakrył buzie ręką, a później odpowiedział:
- Ale tylko około trzech dni mnie nie ma, a wy już takie rzeczy odwaliliście...- ale pytanie, gdzie go nie ma, nie zajmując sobie głowy dalej słuchałem, dla mnie monologu komunisty.
- Ja nie mogę, ale że samolot? Postradaliście zmysły, czy co?- już zdenerwowany Tord prawie kipiał ze złości.
- No w najbliższym czasie na pewno do was nie przyjadę... chyba, że maksymalnie na dobe- z początku krzyczał, ale później mówił spokojniejszym głosem.
-Ale później ma być wszystko dopilnowane, od a do z ... Cześć- Rozłączył się, a ja szybko odwróciłem wzrok znów na telewizor.

Poczułem na sobie czyjś wzrok, wiadomo kogo.

-Hej Thomas, mój stary przyjacielu..- Zaczął już coś nawijać.

-Nie jestem twoim przyjacielem.- odpowiedziałem mu krótko, a po chwili dodałem:
- A po drugie wiesz, jak bardzo nie lubię jak ktoś mówi do mnie Thomas- popatrzyłem na niego z irytacją. Komuch na to tylko się uśmiechnął, jakoś dziwnie.

-No dobrze- przeciągnął samogłoskami.

-Przekarz Eddowi, że muszę pilnie wyjechać, ale za dwa dni wracam.

Spojrzałam na niego z pytającym wzrokiem. Czy to co przed chwilą powiedział miało związek z telefonem, który dostał przed chwilą? Raczej tak, bo coś w tym stylu mówił.

-Taa, a gdzie jedziesz?- zapytałem.

-Nie musisz wiedzieć, sprawy biznesowe- nie chciał skubany powiedzieć.

-No niech Ci będzie, ale jak wrócisz to powiesz- wstałem i spojrzałem mu prosto w oczy.

Ten na to się zdziwił i od razu się odwrócił i powiedział:

-No może-po tych słowach, wziął swoją torbę i wyszedł. Znów zostałem sam, zaczy nie całkiem, bo Matt jest w domu, ale on jest zajęty wpatrywaniem się w lusterka, albo czytaniem książek dla dzieci.

Czując, że marnuję czas staniem na przeciwko telewizora, wyłączyłem go i udałem się na górę.

Sernik [Tordtom/Tomtord]Where stories live. Discover now