Rozdział 2 - ,,Mały Nomu, lubię go" cz 1

90 10 7
                                    

All for One patrzył spokojnie ze swojego miejsca, na lekarza, który pracował nad ciałami. Trzask krojonych kości, lepki odgłos mięśni i wnętrzności. Smród krwi i zawartości żołądka lub jelit, niektórych ofiar. Uśmiechnął się groźnie, kącikiem ust.  odgłos zszywanej skóry i związywanej nici, a potem złowroga cisza, przerywana niezrozumiałymi chrząknięciami i jęknięciami, gdzieś dalej, w ciemności.

- Ten już prawie gotowy, tylko do słoja na kilka dni i uruchomimy go do służby. Będzie idealny dla małego panicza.

Mówił maniakalnie lekarz pchając ciało w stronę świecącego na blado niebieski kolor, wysokiego na trzy metry , przeźroczystego pojemnika. Rzeczy chłopca, znalezione w plecaku zostały zniszczone z wyjątkiem niezwykłego, zniszczonego notatnika. Zawierał informacje o bohaterach i miał numer. 13, to sugerowało, że jest więcej. Największy złoczyńca wszechczasów postanowił, że potem jeden z jego lojalnych sług zdobędzie pozostałe. Nie ważne, gdzie zostały ukryte. 

Nie chciał aby ten dzieciak skończył jako bezmózgi mutant, nie taki umysł mógł się przydać w przyszłości. Odchylił głowe do tyłu, tak daleko jak pozwalała aparatura wspomagająca oddychanie. Jego umysł zalały wizje, przyszłości, przeszłości i teraźniejszości. Chciał zabić ucznia, swojej przeciwniczki i odzyskać ten dar, ale to było niemal niemożliwe. Był w gorszym stanie niż jego przeciwnik. Nie był maniakiem, nie wierzył, że stworzy jedną super bestię i pokona swojego wroga. Musiał patrzeć na realia. All Might, nadal był w dobrej formie.

Kilka godzin później wezwał swojego pierwszego inteligentnego Nomu aby przyszedł do laboratorium.

* * *

Bohaterowie i policja oglądali nagrania z kilku monitoringów chcac poznać przyczyny i następstwa tego potwornego wypadku w tym okręgu. Niestety kamery obejmowały jedynie centrum kraksy, po cofnięciu zauważyli dziwny slalom autobusu. 

- Nic tu nie widać.

Syknął pod nosem jeden z niższych bohaterów, którego oddelegowano do tej misji. Pro-Hero mieli ważniejsze zadania. 

- Tak, niestety ta kamera nie uchwyciła momentu rozpoczęcia dziwnej jazdy autobusu. Ech, to będzie ciężkie.

Powiedział jeden z detektywów i ugryzł czubek swojego kciuka i zmarszczył brwi. Zapowiadało się długie i żmudne śledztwo. W ostatecznym rozrachunku nic ono nie da i nikt nie będzie zadowolony, mężczyzna czuł to przez skórę i w kościach.

- Szlag by to.

* * *

Inko płakała siedząc na łóżku szpitalnym, ściskając w dłoniach kołdrę. Pielęgniarka zaglądała do niej co kilka minut. Po ataku w swoim mieszkaniu na syna swojej byłej najlepszej przyjaciółki, dostała silne leki uspokajające i była pod wpływem lekko usypiającego daru. 

- Pani Midoriya, ma pani gościa.

Powiedział delikatnie kobieta w różowym mundurku, spzitalnym.

- Nie chce nikogo widzieć, oddajcie mi syna...

Wymamrotała zielonowłosa, pulchna, niska kobiecina zalewając się jeszcze większą ilością łez. Jej serce było rozbite na setki kawałków. Nie było możliwości aby je poskładała w całość. nawet, gdyby jej tchórzliwy mąż wrócił z Ameryki, nie wiedziała jakby go przyjęła. Uciekł zaraz po diagnozie Izuku, że nie ma daru. Teraz byłą sama, całkiem sama.

- Inko, kochanie. Wróciłem.

Spojrzała zaczerwienionymi oczami na drzwi, prywatnego pokoju, który dostała.

- H-Hisashi...

Wyjąkała.

* * *

Shigaraki siedział znudzony na kanapie w barze. Patrzył bezmyślnie w sufit. Kurogiri został nagle wezwany przez Mistrza. Westchnął po raz setny i przekręcił się na bok plecami do oparcia kanapy. Nadal niekiedy miewał koszmary o tym jak zabił swoją rodzinę, jak stracił kontrolę nad darem i poznał smak bólu. Ojciec chciał go zabić, uderzył go w głowe kijem od golfa. 

- Nudzę się.

Wymamrotał i podłożył sobie jedną rękę pod głowę. miał na szczęście czteropalczasta rękawiczkę, więc nie zmieniłby samego siebie w popiół. Kiedy był na granicy drzemki usłyszał jak otwiera się portal. usiadł i wyjrzał zza oparcia, skórzanej kanapy. 

Kurogiri wyszedł powoli, niosąc coś na rękach.

* * *

Kiedy Mistrz go wezwał, niezauważalnie się wzdrygnął. Strach zalał mu żołądek, bowiem Mistrz kazał mu przyjść do TEGO miejsca, tego laboratorium. Nomu z niego wyszedł, bał się tego miejsca, bał się szalonego lekarza, który się tam ukrywał. Starał się nie trząść kiedy przechodził przez własny portal, uprzednio informując swojego podopiecznego. Tomura-kun był nieco problematycznym nastolatkiem, nieco psychicznym i... zagubionym. Chłopak nie miał kontaktu z nikim, z wyjątkiem jego cichego strażnika i Mistrza. Nigdy nie spotkał osoby chociażby zbliżonej do niego wiekiem. Jedynie pomniejszych złoczyńców, ścierwa odwiedzające bar i wysoko postawiony, śliski typ, który nazywał ich klientami i dawał namiary na złoczyńców godnych jednego spojrzenia. 

- Bądź ostrożny młody Tomura, wrócę najszybciej jak bedę mógł.

Rzekł niknąc w portalu, nie dbając o odpowiedź piętnastolatka. 

- Jasne, Kurogiri, przepadnij, ech. Co za nuda. - Narzekał młodzieniec spopielając pada, który miał w dłoniach. Gra była frustrująco łatwa. Przeciwnicy nie myśleli. Zdenerwowany spopielił kontroler.

Kurogiri wszedł do jednego z wielu tajnych laboratoriów. Pełnego ogromnych słoi wypełnionych tajemniczym płynem. Pływały w nich wielkie, straszne stwory z mózgiem na wierzchu.

- Kurogiri, przybyłeś. - Powitał go nieco świszczący, groźny głos. Powstrzymał dreszcz, który groził wprawieniem jego mglistego ciała w drżenie.

- Tak Mistrzu, czemu mnie wezwałeś? - Spytał ostrożnym tonem, nieco kuląc ramiona. Mężczyzna, z którym ro,mawiał, siedział na królewsko wyglądającym krześle, podłączony do wielu maszyn, monitorujących oddech i pracę serca. Wiel kabli było wbitych wjego twarz. Twarz to za dużo powiedziane. Brak nosa, oczu, kości policzkowych, niemal wszystkiego, nawet warg. Jedynie prosta linia, będąca ustami. Reszta była to wielka blizna.

- Tak, mam mały prezent, dla Młodego Tomury. Upewnij się jednak, że nie zniszczy owego prezentu. Kiedy już odbierzesz nasz nowy obiekt i zaprowadzisz do nowego Pana. Wróć. Mam dla ciebie inne zadanie.

Mówił najpotężniejszy i najstarszy człowiek na planecie. Ten mężczyzna pamiętał czas początku dziwactw. All for One, niemal chodzący bóg. Zdolny dawać i zabierać dary.

- Tak, Mistrzu. - Powiedział Kirogiri, znowu się kłaniając i ruszając w prawą stronę laboratorium. Już wcześniej zauważył, że jest tam szalony doktor. Mężczyzna monitorował Nomu w pojemniku.
Nomu było, małe. Naprawdę małe w porównaniu z innymi.
- Jest gotów do zabrania. - Powiedział maniakalnym głosem Kyudai Garaki, uśmiechając się pod wąsem.
- Jak to nazywać? - Spytał Kurogiri szykując się na zabranie oblepionej istoty, która za parę chwil miała opuścić pojemnik.
- Tym zajmie się młody Tomura.
Odparł Wszyscy za Jednego ze swego zacie ionego miejsca.

Little Sweet Nomu [BNHA; Villain Deku]Where stories live. Discover now