4.To, że coś się kończy, nie znaczy, że przepada na wieki Pov: Holly

55 6 8
                                    


- Czego chcesz? - zawołałam do Wiriana, który właśnie wbijał do mojego pokoju. Nawet nie zapukał, tylko wchodził tak o, jak do siebie.

- Cześć Holly, Ciebie też miło widzieć, u mnie wszystko w porządku, dzięki, że pytasz, a Ty? Jak się trzymasz? - zapytał nie zwracając uwagi na moje niemiłe przywitanie. Wyrecytował wszystko jednym tchem, zapewne wcześniej przygotował sobie jakąś przemowę w głowie. Podszedł do mojego łóżka i wziął pilot, żeby przyciszyć muzykę.

- Ej, słuchałam tego – powiedziałam podnosząc się na łokciach. Leżałam na podłodze obok łóżka, nogi miałam zgięte w kolanach i trzymałam je na łóżku, dlatego musiałam trochę się unieść, żeby zobaczyć, co robi Wirian.

- Yhym, wszyscy słuchaliśmy – powiedział od niechcenia kładąc się na moim łóżku.

Zapadła cisza. Nie taka niezręczna, po prostu nagle zrobiło się cicho. Znowu położyłam głowę na dywanie. Leżeliśmy tak przez chwilę – chłopak na moim łóżku, ja obok łóżka. Oboje wpatrywaliśmy się w sufit, jakby szukając tam odpowiedzi na niewypowiedziane pytania. Po chwili poczułam dłoń Wiriana na moich stopach – zaczął je delikatnie masować. No tak, wiedział co lubię – po każdym treningu wymuszałam na nim taki masaż, więc wiedział jak mnie podejść.

W dalszym ciągu nic nie mówiliśmy, tylko tak leżeliśmy.

-Chujowo jest, wiesz? - powiedziałam w końcu z głębokim westchnieniem, przerywając przedłużającą się ciszę.

- Wiem - odpowiedział po chwili. Nie mówił nic więcej. Czekał, aż sama będę chciała rozmawiać. Nie próbował pocieszać mnie na siłę, jak robili to wszyscy dookoła przez ostatnie 3 dni. 

Nie próbował ugłaskać mnie, nie patrzył na mnie zbolałym, niepewnym wzrokiem, nie traktował jak szklanej figurki, którą każda błahostka może uszkodzić. Dawał mi czas. Dawał mi przestrzeń. Czekał ma mnie. Dlatego to on był moim najlepszym przyjacielem – rozumiał mnie jak nikt inny – nawet czasami lepiej niż Hope, a już na pewno lepiej niż mama.

- Brakuje mi go – zaczęłam - Nie mogę przyzwyczaić się do tego, że nie ma go przy stole podczas kolacji, że nie czeka na moje opowieści z życia szkoły, ani że już nigdy mnie nie zapyta, jak było na treningu i czy przypadkiem Katia za bardzo mnie nie przemęcza - tu usłyszałam ciche parsknięcie z łóżka, no tak Wirian wie, jak jego mama męczy na treningach jeszcze lepiej, niż ja - Nie mogę pogodzić się z tym, że już nigdy nie zagramy razem na fortepianie, nie pójdziemy nielegalnie na policyjną strzelnicę, że nie nauczy mnie żadnych nowych chwytów samoobrony, że nawet nie zobaczy, jak będę jeździła samochodem, a przecież sam mnie uczył. Tak bardzo chciałam mu pokazać, że jestem najlepsza, że jestem taka jak on, ale on już tego kurwa nie zobaczy... - wyrzucałam z siebie słowa z prędkością karabinu. Po raz pierwszy od momentu, gdy dowiedziałam się o śmierci taty – po policzku popłynęła mi samotna łza. A potem to już i potok łez. Ale nie łkałam, nie wyłam. Płakałam w ciszy. Byłam twarda – tak, jak tata zawsze mnie uczył.

„Świat jest niebezpieczny dla ludzi z sercem na dłoni, dlatego musisz być silna skarbie" – mówił do mnie, gdy byłam młodsza. „Musisz opiekować się siostrą, bo Hope jest wrażliwa. To jest jej siła, ale też jej największa słabość. Ty jesteś inna – odważna, zdecydowana, wojownicza. Moja królowa amazonek. Pamiętaj, jesteś ważna i wartościowa za to, jaka jesteś, a nie za to, jaką inni chcą cię widzieć. Bądź zawsze sobą, bo wtedy jesteś najlepsza..." - pamiętam te słowa dokładnie.

Powtarzałam mu je za każdym razem, gdy coś odwaliłam w szkole i musiał przyjechać do dyrektora na dywanik. A zdarzało się to często.

 Tata zawsze był wyrozumiały – surowy, ale wyrozumiały. Nie pochwalał moich wybryków, ale też nie potępiał mnie. Raczej krytykował moje reakcje, nigdy nie mnie. Mówił, jak to ważne jest, żeby być opanowanym, że nie warto pokazywać innym swojego zdenerwowania, bo to zawsze wykorzystają. 

Hope and Holly cz. 1  "Familia fortitudo mea" [16+]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt