Część 24

245 14 5
                                    

Pomiędzy mną, a Emmą panowała dziwna cisza. Dziewczyna zjawiła się wieczorem i pomogła przygotować mi się do snu po czym prawie bez słowa wymknęła się z mojej komnaty. Tak samo rankiem. Sama z siebie nie mówiła nic. Odpowiadała tylko na zadawane pytania i unikała patrzenia mi w twarz. Przez chwilę naszła mnie obawa, że wie co zrobiłam, że jakimś sposobem dowiedziała się co stało się z tamtą kobietą, karmicielką. Nawet nie znałam jej imienia. Byłam przyczyną dla której jej życie dobiegło końca, a nawet nie znałam jej imienia. Czy jeżeli była to prawda i Emma wiedziała o wszystkim mogłam ją winić za tą ciszę? Odpowiedź nasuwała się sama. Dziewczyna miała do tego pełne prawo. Tylko jak się dowiedziała? Ktoś zobaczył jak zakrwawiona opuszczam komnatę Markusa? On sam komuś o tym powiedział i wieść się rozeszła? 

- Emmo? - mówię nieśmiało. Dziewczyna składa właśnie jedną z moich sukienek. Z wahaniem zaprzestaje czynności i odwraca się w moją stronę. Nadal jednak na mnie nie patrzy. 

- Tak panienko? 

- Jesteś jakaś cicha. Wszystko dobrze? 

- Oczywiście panienko - odpowiada zbyt szybko i nerwowo. 

Od razu rozpoznaję, że kłamie, a to tylko utwierdza mnie w moich przekonaniach. 

- Nie prawda - mówię podchodząc do niej - Coś ukrywasz, nie jesteś sobą. 

Emma spina się na te słowa. Została przyłapana na kłamstwie. W ludzik świecie było to nie do pomyślenia, okłamać wampira. Część wampirzyc życzyło sobie by ich ludzcy służący obsypywali ich komplementami, nawet nieszczerymi. Inne kłamstwa były jednak niedopuszczalne. Ja o tym wiedziałam i Emma także. W naszej relacji jednak nigdy ich nie było, szczególnie z jej strony. Szczerość była zawsze podstawą naszej relacji. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że to ja pierwsza zaczęłam kłamać i ukrywać prawdę. 

- Emmo, co się dzieje? Czy ty...czy wiesz o czymś co nie daje ci spokoju? 

- Zawiodłam panienkę - mówi w końcu wybuchając płaczem 

Kamień spada mi z serca. Czyli moja tajemnica się nie wydała. Jeszcze nie. Chwilowa ulga szybko znika i ponownie dopadają mnie wyrzuty sumienia. Może jednak wolałabym aby prawda wyszła na jaw? Teraz jednak widzę, że Emmę dręczy coś innego i to na tym powinnam się skupić. 

- Nie zawiodłaś Emmo - zapewniam gładząc ją po ramieniu 

- Ależ tak - protestuje dziewczyna - Nie broniłam panienki.

Nie rozumiem co ma na myśli.

- O czym mówisz? O królu? Nie możesz mnie przed nim bronić, nie masz takich możliwości. Poza tym nie musisz tego robić, on mnie nie skrzywdzi.

Nie fizycznie, dodaję w myślach i dociera do mnie, że się mylę. Może mnie skrzywdzić w ten sposób i na pewno to zrobi, kiedy tylko zostanę jego żoną. 

- Nie przed królem, przed innymi - chlipie - Nie powinnam panience mówić, ale to mnie tak boli. Po egzekucji służba była taka przerażona i zła. Mówili złe rzeczy o królu i innych wampirach w tym o panience. Bardzo złe rzeczy, kłamliwe rzeczy, bo przecież panienka taka nie jest. Ja powinnam coś powiedzieć, zaprotestować, obronić dobre imię panienki, ale siedziałam cicho. Jest mi wstyd. Bałam się, że moje słowa obrócą się przeciwko mnie i inni ludzie wezmą mnie za zdrajcę. 

- Och Emmo - mówię ze smutkiem

- Proszę niech panienka mi wybaczy i im też. Nigdy bym panience o tym nie wspominała, ale tak bardo gryzło mnie sumienie i wiem, że panienka na nich nie doniesie. Gdyby król lub ktoś inny się o tym dowiedział...

- Spokojnie Emmo, nikomu nie powiem - zapewniam - Ja też mam pewną rzecz, którą muszę ci wyznać. Po powrocie z konnej przejażdżki król zabrał mnie do swojej komnaty. Wezwał tam kobietę, karmicielkę i kazał bym się na niej pożywiła. Zagroził, że zrobi krzywdę tobie lub moim rodzicom jeżeli tego nie uczynię. Chciałam wypić tylko kilka łyków, ale on...zmusił mnie bym wypiła wszystko. Zabiłam ją Emmo. Chyba więc ci ludzie mieli co do mnie rację, jestem taka jak inne wampiry tutaj. Niczym się już nie różnię. Co ja mówię, nigdy się nie różniłam. Jestem wampirem tak samo jak oni, to mnie definiuje. Jestem drapieżnikiem, niebezpiecznym stworzeniem. 

- Zabraniam tak panience myśleć - protestuje Emma - Jeżeli król panienkę zmusił to nie była panienki wina. Tylko i wyłącznie on odpowiada za śmierć tej kobiety. To on jest niebezpieczny nie panienka. 

- W jakim miejscu się znalazłyśmy - mówię siadając na ziemi i opierając się o łóżko. Emma siada obok mnie - Mój dom był rajem w porównaniu z tym. 

- Nie da się ukryć - zgadza się Emma 

- Miałam nadzieję, że mogę coś tutaj zmienić, ale nigdy nie będę miała takiej możliwości. Nawet gdy zostanę królową jedyne o czym pozwolą mi zadecydować to kolor obrusów. Nie będę miała żadnej realnej władzy. 

- Proszę skupić się na sobie, chociaż raz. Niech panienka zrobi to co trzeba aby być szczęśliwą. My damy sobie jakoś radę. Chyba powinnam iść. Czeka na mnie kilka obowiązków. Chyba, że jestem tutaj potrzebna.

- Nie, idź Emmo - mówię opierając brodę o kolana i uśmiechając się z wysiłkiem  - Chwilę sobie tutaj posiedzę, a później znajdę sobie jakieś zajęcie. Masz rację zrobię coś aby być szczęśliwą. 

Widząc, że poprawiła mi nieco humor Emma zostawia mnie samą. 

Wpatruję się w okno. Szczęście, szczęście to teraz dla mnie obce słowo. Jak mogę być szczęśliwa? Jak mogę zrobić cokolwiek aby się tak poczuć? Nie ma tutaj nic co mogłoby wywołać u mnie takie uczucie. Z jednym wyjątkiem. 

Wychodzę z pokoju i szybkim krokiem kieruję się do dziennego pokoju. Zastaję tam dwa zajęte rozmową wampiry.

- Wyjdźcie - polecam im na co reagują zaskoczeniem. Nie wiem, czy mam taką władzę by im cokolwiek nakazać. Oni jednak podnoszą się z miejsc i wykonują moje polecenie. 

Kiedy zostaję sama zasiadam do fortepianu. Zerkam na zegarek. Do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze trochę czasu. Nawet nie mam pewności czy się odbędzie. Po wczorajszym dniu Jonas może nie mieć ochoty się tutaj pojawić. Nawet gdyby miał nie przyjść nie wyjdę stąd nim muzyka nie ukoi mojej zranionej duszy. Niełatwe zadanie, ale to moja ostatnia deska ratunku. Jedyna możliwość na rozgonienie ponurych myśli i odskocznia od otaczającej mnie rzeczywistości. 

Staram się odtworzyć melodię, którą grałam ostatnio. Nie idzie mi to najlepiej, ale z każdym powtórzeniem jestem coraz bardziej zadowolona z efektu. 

- Zapał godny pochwały - słyszę głos

Stojący w drzwiach Jonas patrzy na moje poruszające się po klawiaturze dłonie. 

- Palce są zbyt sztywne - oznajmia 

- Przyszedłeś

- Oczywiście - mówi zaskoczony - Dlaczego miałbym nie przyjść? 

- Myślałam, że po wczorajszym dniu...po egzekucji...

- Lekcje mają odbywać się codziennie, takie polecenie

- Jeżeli chcesz dzisiaj wolne zrozumiem, powiem, że to ja nie chciałam ćwiczyć

- Dajesz mi dzień wolnego? - pyta podchodząc bliżej 

- Mogą być i dwa

- To bardzo szczodre z twojej strony - oznajmia wsuwając się na ławeczkę obok mnie 

- Też tak uważam - uśmiecham się 

- Wolne bierze się od pracy, by odpocząć. Czas spędzony z tobą nie ma nic wspólnego z pracą. Będąc z tobą odpoczywam. Odpoczywam od tego co jest poza tym pokojem.

Czuję tak samo. I kiedy jego ręce dołączają do moich świat poza tym pokojem przestaje istnieć. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 19 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wybór Królowej [Zawieszone]Where stories live. Discover now