Część 5

150 11 0
                                    

Wygląda dokładnie tak jak go zapamiętałam. Nawet jego ubranie jest łudząco podobne do tego które miał na sobie podczas balu. Tym razem jednak jest nieco bardziej odprężony. Jego ręce nie są zaplecione za plecami tylko zwisają luźno wzdłuż tułowia. Na jego twarzy tym razem dostrzegam zadowolenie i pewien tajemniczy błysk w oku. 

- Witaj - mówi schodząc po kamiennych schodach 

Tłum gapiów rozstępuje się przed swoim królem. Widzę, że ich ciekawość wzrasta z każdą mijającą sekundą. Ile o mnie wiedzą? Ile wiedzą o zamiarach króla wobec mnie? Nikt nie zerka na mnie nieprzyjaźnie co stanowi dla mnie duże pocieszenie. Z drugiej strony trudno dopatrzeć się też przyjaznych uśmiechów. Wszyscy zachowują powściągliwość. Ze zdziwieniem odkrywam, że brakuje mi rodziców. Łącząca nas więź może nie była tak silna jak być powinna, ale byli moimi rodzicami, najlepiej znanymi mi osobami i nie ma co ukrywać kochałam ich. Kochałam ich może nawet mocniej niż powinnam. 

Zgodnie z obyczajem klękam na jedno kolano. Wzrok kieruję na kostkę pokrywającą dziedziniec wpatrując się w wyryte na niej wzory. 

- Powstań - mówi król, który nie wiedzieć kiedy znalazł się tuż przede mną. Być może zdolność bezszelestnego poruszania się lub zakradania była jego talentem. Wampiry co prawda były szybkie, ale nie aż tak szybkie. A może to ja pogrążyłam się we własnych myślach na tyle, że źle odczuwałam mijający czas. 

- Wasza wysokość - mówię 

- Nie mogłem się ciebie doczekać. Ufam, że podróż minęła przyjemnie i zbytnio cię nie znużyła.

- Nie panie,  poza tym miałam towarzystwo - mówię nie będąc pewną czy dobrze robię kierując jego uwagę na Emmę. Król jednak powinien wiedzieć, że nie przybyłam tutaj sama, a towarzysząca mi dziewczyna zostanie ze mną. 

- Widzę - odpowiada mierząc ją wzrokiem - Niepotrzebnie ją tutaj sprowadzałaś, zapewnię ci odpowiednią służbę, godną ciebie. 

- Emma jest ze mną od wielu lat. Jest dla mnie niezwykle ważne by została u mojego boku. 

- Skoro tego sobie życzysz, będzie jak zapragniesz. Teraz chodźmy, muszę przedstawić cię kilku ważnym osobom, a potem całemu dworowi. 

Król podaje mi rękę, którą tym razem przyjmuję bez wahania. Okazywanie niepewności kiedy patrzy na ciebie tyle osób mogłoby być źle odebrane. Niepewność idzie w parze ze słabością, trzeba być pewny swoich decyzji. Tak mawiał ojciec w rzadkich chwilach kiedy dzielił się ze mną swoimi przemyśleniami. 

Król prowadzi mnie po schodach w stronę wejścia, a ja rzucam szybkie spojrzenie by upewnić się, że Emma podąża za nami. Całe szczęście jest zaraz za mną i chociaż wygląda na jeszcze bardziej wystraszoną dzielnie się trzyma. Ona również musiała opuścić wszystko co było jej znane i wyruszyć w nowe miejsce. Być może zamek rodziców nie był dla niej prawdziwym domem, ale miała tam dobre życie i przyjazne dusze wokół siebie. To co czekało ją tutaj było zagadką. Obiecałam jej jednak bezpieczeństwo i tego będę się trzymać. 

- Zaprowadzę cię teraz do twojej komnaty, odświeżysz się i przebierzesz w coś bardziej elegantszego. Za kilka godzin odbędzie się uczta. Może też się zawczasu posilisz, jesteś blada. 

- Dziękuję za troskę lecz bladość jest u mnie naturalna. 

- Wątpliwe - kwituje moją odpowiedź król - Moja przyszła żona musi cieszyć się dobrym zdrowiem. Przyślę do ciebie medyka. 

- Nie ma takiej potrzeby, ja...

- To nie podlega dyskusji - ucina szybko 

Przemierzamy liczne korytarze i schody, już dawno zgubiłam drogę. Nie ma mowy abym potrafiła znaleźć drogę powrotną do głównych drzwi. W moim domu również było wiele przejść i korytarzy lecz te tutaj przypominają bardziej labirynt. Jakby zostały stworzone specjalnie po to by się w nich zgubić albo ukryć. Być może był to jeden ze środków ostrożności. Nie zabijesz króla jeżeli go nie znajdziesz. 

Wybór Królowej [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz