peregrinus

1 0 0
                                    

Odciągnęli mnie, szarpali mną, popychali, czasem miałam wrażenie, że gardzili tak samo jak nią. Coraz bardziej oddalałam się od mojej mamy wciąż patrząc na jej piękna twarz. Na jej kształtne, piękne ciało. Była idealna w moich oczach, a kiedy zobaczyłam w jej rękach magię poczułam coś nowego. Coś co uwolniło we mnie chęć czegoś nowego. Nie płakałam mimo to, że wiedziałam co zaraz stanie się z jej ciałem. Że jej skórę niedługo pochłonie ogień. Ogień, który tak ukochali sobie łowcy czarownic. Wciąż mnie trzymali, ale ja nawet nie próbowałam się wyrywać. Stałam wpatrzona w stos. Inne już zaczęły się palić. Iskierka po iskierce, zamieniając się w prawdziwy żywioł, który w kilka sekund potrafił pochłonąć co chciał. Ta chwila trwała dla mnie nieskończenie długo. Pot zaczął mi spływać po czole paląc moją skórę. Poczułam w ustach słony smak spływającej cieczy. Jeden z łowców szedł w stronę mojej matki. Powoli jakby specjalnie chciał napawać się tą chwilą. Dla mnie było to okropne. Okropne było to, że nic nie mogę zrobić, a nawet nie chce. Nie chciałam zmieniać jej decyzji, ale mimo wszystko paliło mnie serce. Wyżerało mi je skrawek po skrawku. Brzuch momentalnie ścisnął mi się pod wpływem stresu i wygłaszającej mowy tego pieprzowego człowieka. Mojego OJCA. Słuchałam. Uważnie słuchałam co ma do powiedzenia. Czy go boli. Czy żałuje. Czy cierpi. Czy pragnie jej. Czy może jednak została w nim ta iskierka, ta stara iskierka, która w nim kiedyś żyła. Myliłam się, tak bardzo się myliłam matko.

-Dzisiaj stracimy kobietę, która oszukała nie tylko Was wszystkich, ale i mnie. Przez te kilkanaście lat kłamała mi w żywe oczy. Oczerniała moją duszę.- mówił to bez serca, bez jakichkolwiek emocji. Nie! Mówił to z oszczerstwem. Z chęcią zemsty, krwi, śmierci. Jego dusza może i poczerniała, ale nie przez nią, a przez siebie samego.- Dzisiaj ona zginie wraz ze wszystkimi kłamstwami i grzechami, które popełniła. Zostanie stracona, ale nikt nie będzie za nią tęsknił, nikt nie będzie pytał. Wszyscy o niej zapomną.- Nawet przez jedną sekundę nie spojrzał na nią. Patrzył pusto w tłum, przekonany o swoich słowach i racji. Ojcze jesteś pusty. Jesteś pusty jaki wszyscy ludzie. Zwykły jak Ci wszyscy łowcy, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że jesteś idiotą. Wiesz czemu? Bo nie szukasz wyjaśnienia. Nie chcesz znać prawdy zaślepiając się durnymi ideami. Może i jeszcze nie potrafię Ci tego powiedzieć prosto w twarz, ale przyjdzie taki moment kiedy się odwarze. Kiedy przestanę się bać. Tylko pytanie czy tobie słowa pomogą?

-Drodzy moi spalmy szatana, który narodził się z demonów.- Wtedy coś we mnie pękło.- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- robiąc znak krzyża ani mrugnął.

-Amen.- głośny tłum zjednoczył się w tym jednym słowie.

Dopiero po chwili ciszy zniósł swoje ręce w znaku modlitwy. Podniósł pochodnie, a kiedy zaczął iść w stronę innego palącego się stosu chcąc ją zapalić, moja matka uniosła ręce. Zobaczyłam, że coś szepta, a po chwili pochodnia sama zaczęła się palić. Tłum ucichł w zdziwieniu. Łowca po woli odwrócił się w stronę matki i szybkim krokiem podszedł do niej. Nie widziałam jego twarzy, nie widziałam też jego oczu. Widziałam za to twarz mojej matki. Bez strachu, bez bólu, bez jakichkolwiek emocji. Ona już się przygotowała. Zawsze była przygotowana. W tej ciszy tłumu usłyszałam szepty.

-Nie potrafię przestać Cię kochać, nie potrafię zapomnieć tych chwil. Po prostu nie potrafię i tego nigdy mi nie zabierzesz.- Tłum tego nie słyszał, nikt tego nie słyszał oprócz mnie. Gdyby to slyszeli inaczej by reagowali. Wytężyłam wzrok i słuch, ale dalej już nic nie słyszałam. Mój Ojciec po tych słowach uniósł tylko pochodnie i podpalił starannie ułożony stos. Na jej twarzy nie zobaczyłam nic nowego, nic innego, a kiedy ogień powoli zaczął iść w górę, mężczyzna odwrócił się i uniósł pochodnie do góry. Nie płakał, a ta chwila coś we mnie zmieniła.

-Niech będzie pochwalona ta chwila zbawienia.

-Na wieki wieków. Amen.

Przestałam zwracać uwagę na tłum, na tego pieprzonego zdrajcę. Mój wzrok utkwił w jej twarzy. W twarzy której nie pożarł jeszcze potężny żywioł, który w mgnieniu oka pochłaniał jej skórę, ścięgna, mięśnie, kości. Odwróciłam na chwile wzrok na inne stosy, na których nie zostało już prawie nic. Resztki kości zwisały ze spalonych, pokruszonych patyków. Nie chciałam, żeby tak skończyła, ale cóż mogłam innego zrobić? Z tych kobiet uszło życie. Matko czy ty też tak znikniesz? Czy umkniesz wraz z dymem? Czy zostawisz to wszystko? Na zawsze...

Kiedy odwróciłam swoje myśli i znów popatrzyłam na znaczący dla mnie stos z mojej oazy uchodziły resztki życia. Nie chciałam jej takiej zapamiętać, ale nie potrafiłam nie patrzyć. Tak jakby było to coś co muszę zobaczyć. Jej ostatnie chwile. Nie przejmowała się bólem fizycznym jaki czuła bowiem wykończył ją ból, który był gorszy. W ostatniej chwili uśmiechnęła się do mnie, a moje serce na chwile przestało bić. Poczułam się jak w transie. Głosy tłumu i wiwatujących osób były jakby zamazane. Cały obraz przestał dla mnie istnieć, a mój wzrok powoli umykał. Poczułam się słabo, poczułam ból w sercu, którego nie sposób jest opisać. Nie potrafiłam odwzajemnić uśmiechu, nie potrafiłam być taka beztroska jak ona. Nie potrafiłam nie żyć. Nie potrafiłam wybaczyć i nie wybaczę...

Wystarczyło kilka następnych minut, aby z ciała prawie nic nie zostało. Zdążyłam się uspokoić, a rytm mojego serca powrócił do normy. Podeszłam do stosu, a wtedy usłyszałam krzyki w moją stronę, Miałam je w dupie i szłam dalej. Jedyne co mi po niej zostało oprócz wspomnień był ten wiszący naszyjnik na stosie. Zerwałam go i wróciłam na swoje miejsce. Już wtedy moje oczy zmieniły się nie do poznania. Zaczęły być zimne.

Stos palił się od kilku godzin. Słyszałam łowcę ojca, który rozmawia z innym o incydencie, który miał miejsce przy wygłaszaniu wyroku kobiet. Po jakimś czasie zdrajca podszedł do mnie.

-Oszukała mnie, kochanie. Teraz ty jesteś moim jedynym szczęściem.

Nie wierzę w szczęście mój drogi, a napewno nie w to, które głosisz, ale tego już nie powiedziałam. Zamiast tego wpatrzona w jego oczy zziębłam jeszcze bardziej.  

Królestwo ZabójcówWhere stories live. Discover now