Valeria

2 0 0
                                    


               Poczułam jak momentalnie pot ze mnie spływa. Jego już nie powinno być. Nie powinno być na tym świecie. Osobiście postarałam się aby stąd zniknął. Przecież byłam najbliżej jak się dało przy jego końcu. Miałam ochotę krzyczeć, miałam ochotę schować się. Chciałam uciec, ale wiedziałam, że nie mogę. Widocznie czasami przeznaczeniu trzeba pomagać kilka razy. Na swojej lekko odkrytej skórze poczułam powiew wiatru. Dodał mi otuchy mimo to, że mogłabym się pod nim skulić. Poczułam też siłę ziemi pode mną. Poczułam, że ze mną współgra jakby była ze mną zżyta. Szuranie kamieni wokół mnie zaczęło być jakby bardziej słyszalne. Słyszałam każdy odgłos wokół mnie. Każdy szmer, każdy szept liści wysoko nade mną. Wysoko za skałami, za ziemią, za tym wszystkim pod czym teraz byłam. Czy to też była magia? Czy magia sprawiła, że słyszałam każdy możliwy szczegół, że widziałam więcej? Mamo czy ty tutaj gdzieś jesteś? Towarzyszysz mi? To ty czy moje zwidy? Czy to moje wyobrażenia? Było to zbyt piękne, żebym uwierzyła, ale na tyle głupie, abym miała nadzieje. Starałam opanować swoje myśli, swoje nowe, dziwne umiejętności. Nie potrafiłam, a tego było już za dużo. Nagle usłyszałam jak coś biegnie w moją stronę. Następnie cichy wiatr, który powodowała czarna postura. Czułam jego oddech mimo tego, że nadal był za daleko ode mnie. Kiedy wszystko zamilkło, a ja zostałam pozbawiona umiejętności zgasło światło. Wszystko zostało mi zabrane jakby małemu dziecku, który stracił swoją nową zabawkę. Jaskinia przelękła się strachem. Ja przelękłam się strachem. Szukałam, szukałam tego co właśnie przed chwilą zgubiłam. Cholernie się bałam. Cholernie bałam się tego, że nic nie widzę, że nie wiem co robić, że nie wiem gdzie on jest... Ostentacyjnie obracałam się szukając czegokolwiek.

-Wiedziałaś, że nie możesz tu być.- powiedział cichy głos. Był lekko ochrypnięty, ale piękny. Tajemniczy, ale przejrzysty. Te słowa nie były kierowane do mnie ani też do niego. Czułam to, mimo tego nikt nie odpowiedział. Momentalnie poczułam jak ktoś bądź coś koło mnie przebiega, a cienkie ostrze przecina lekko moja skórę. Nawet nie zdążyłam poczuć bólu, bo czarna postać zaczęła się przybliżać, a ja przestałam oddychać. Był to ten sam dotyk co te trzy lata temu. Ten sam dotyk, który obejmował mnie tego dnia. Dnia, w którym zostałam pozbawiona wartości jakie posiada zwykły człowiek. Dnia, w którym zrozumiałam, że potrafię czuć mniej, a zarazem o wiele więcej. Pozwoliłam sobie odpłynąć, ale nie na długo, bo z sekundy na sekundę dotyk stawał się inny. Teraz przeszedł na szyje i dopiero teraz poczułam okropny ból. Zaczęłam sinieć. Ten pieprzony człowiek mnie dusił. Z każdą chwilą opadałam z sił, a moja twarz stawała się sina. Wiedziałam to, a jemu napewno nigdy nie mogłam odmówić jego siły.

-Dziewczyno odszukaj swoje przeznaczenie.- mówiły głosy, a szepty coraz bardziej cichły. Teraz słowa były skierowane do mnie. Skąd dobiegały? Czego chciały? Czy to przez nie on się tu pojawił. Z resztą moje przeznaczenie już dawno zostało nadane. Sama je nadałam, a może jednak nie? Może jednak on nadal żył, a ja właśnie teraz mogłam umrzeć i to właśnie przez niego. Mimo tego, że odważyłam popatrzeć się mu teraz w oczy nie widziałam niczego. Nie widziałam ani smutku, ani miłości, ani chęci zemsty. Były puste, jakby nie prawdziwe. Uderzyłam go mocno w kroczę, a on momentalnie popuścił chwyt. Dalej mnie trzymając prawie się nie przewrócił. Chwile potrzebował zanim znów wrócił do pełni sił. Tym razem mnie puścił i trochę odszedł do tyłu. Odwrócił się do mnie plecami. Wtedy dotarło do mnie co mówiłam. Co uświadomiłam sobie jeszcze dzisiaj. Jeśli miałabym szansę zrobiłabym to jeszcze raz. Tysiące razy. Mamo to i tak już się dokonało. We mnie. 

Królestwo ZabójcówWhere stories live. Discover now