12 lat temu
– Dzieci proszę o cisze! – powiedziała nauczycielka wychowania przedszkolnego.
– Chciałabym, aby każdy z was powiedział mi, kim chcecie zostać, gdy będziecie dorośli.
– Ja chciałabym być architektem! – krzyknęła Melanie. Melanie Miller to bardzo głośna dziewczyna o długich jasnobrązowych włosach i o zielonych oczach. Dziewczyna zawsze przykłuwała moją uwagę, uwielbiałam się z nią przyjaźnić, pomimo że ja na pozór byłam tą cichą. Wydawało mi się, że ma ona w sobie coś wyjątkowego, robiła wszystko inaczej od innych i za to ją lubiłam.
Gdy inne dzieci odpowiedziały już na pytanie przyszła pora na mnie. W głębi serca marzyła mi się kwiecista kawiarnia, ale ciocia Emma mówiła, że ten pomysł jest niedorzeczny. Zawsze gdy tylko przychodziła chwaliła się, że jej Jack jest ponadprzeciętnym, a wręcz wybitnym dzieckiem i z pewnością zostanie kimś bardzo ważnym w przyszłości. Mówiła mojej mamie, żeby szybko wybijała mi takie pomysły z głowy, gdyż są one absurdalne i przyniosłabym wstyd rodzinie. Z resztą i tak mnie to nie obchodziło.
- Ja chciałabym mieć kawiarnie, która byłaby cała w kwiatach i moich obrazkach. Serwowałabym tam najlepsze ciasteczka, takie, które robię z moją babcia. Mama też nam pomaga, ale jej nigdy nie wychodzi. – odpowiedziałam prawie na jednym wdechu.
- O to bardzo słodkie Ophelusia – odpowiedziała pani Margot. – Kiedyś na pewno przyjdę skosztować kilku ciasteczek. – Powiedziała wręcz piskliwym głosem.
Bardzo lubiłam panią Margot była miła, czasami nawet przesadnie, była zabawna i nigdy nie pozwalała na dokuczanie. Kiedyś, gdy Mark powiedział Alison, że ma brzydką bluzkę, Pani wysłała go do kąta i zadała całą stronę szlaczków do zrobienia. Tak naprawdę z chęcią nazywałabym ją ciocią, a nie ciocie Emmę.
Po powrocie do domu cała nasze paczka zebrała się w standardowe miejsce spotkań, czyli przy wejściu na plaże, które było nieopodal naszych domów. To tam zawsze wybieraliśmy w co będziemy grać. Gdy wszyscy zebrali się w wybrane miejsce, postanowiliśmy usiąść w kółku. Wszyscy dyskutowali, co będzie najlepszą zabawą na dziś. Oczywiście nie obyłoby się bez docinki w stronę Timiego od Adama. Naprawdę czasem mam wrażenie, że chłopcy sami nie wiedzą, dlaczego, co chwile się kłócą. Nagle w moich myślach pojawiło się pytanie z przedszkola. Od razu postanowiłam je zadać i przy okazji jako pierwsza na nie odpowiedzieć.
– Wow to bardzo fajny pomysł Ophelia! – Jak zwykle wydarła się Mel.
– Ja zostanę lekarzem, moja mama mówi, że to jest zawód przyszłości nie to, co twój Ophelia, mówi też, że jeżeli chce to osiągnąć, to muszę już się uczyć – Jak zwykle Jack musi powiedzieć, to jak najbardziej dobitnie. Nie wiem czy mam mu współczuć, czy być szczęśliwa z jego ambitnych planów.
– Ja planuję być kimś sławnym, nie wiem jeszcze, kim, ale chce, żeby każdy o mnie pisał, zawsze i wszędzie! – Powiedział Adam.
– A ty Timothy? – Zapytałam z zaciekawieniem. Timothy zawsze mnie ciekawi jest jak wielka zagadka. Siedzi cicho i unika większych rozmów, za to, gdy coś powie jest to bardzo śmieszne, przynajmniej dla mnie. Dzieli się ze mną historiami i nowymi umiejętnościami, gdyż on, Adam i Jack są starsi od nas o rok.
– Hm. Nie wiem, nie myślałem o tym. Chyba po prostu nie mam żadnego marzenia. – Odpowiedział.
– Jak to nie masz żadnego marzenia? Przecież każdy czegoś pragnie i się tym interesuje! – Powiedziała z oburzeniem Mel.
– Nie wiem, ja po prostu nie mam. – Odpowiedział Timmy.
– Dziwak – dociął mu Adam.
– Dobra wystarczy już tego – Powiedziałam znudzona już kłótniami kuzynów.
– To, co chowany? – Zaproponowała Melanie.
– Niech ci będzie, ale ty szukasz! – Krzyknął w odpowiedzi Adam i pobiegł się schować.
BINABASA MO ANG
Malgré Promesses
Teen FictionOphelia Roberts to radosna dziewczyna, która wychowała się w przepełnionym miłością domu, kochający rodzice, trójka głośnego rodzeństwa i babcia, która była dla niej autorytetem. Dziewczyna miała nawet swoją paczkę przyjaciół: zarozumiały Jack, cich...