Dzień 0 Przypadek

Start from the beginning
                                    

- Mogłaby mieć wygodniejsze siedzenia- Odpowiedziałem ironią, oddwzajemniajac uśmiech.

Razem przekroczyliśmy próg liceum imienia Mieczysława Bekkera. Był to duży budynek mający 2 skrzydła po 3 pietra, oraz 3 dorodne patia na których spędzaliśmy dłuższe przerwy w lecie. Szkoła była świeżo po remoncie więc jeszcze czuć było zapach farby zmieszany z dziwnymi miksturami sprzątaczek do mycia podłóg. Na szarych i beżowych ścianach wiszą jakieś gazetki, prace uczniów, i ogłoszenia, oraz dyplomy z różnych roków i konkursów. Mieliśmy również pufy oraz ławki gdzieniegdzie stojące po korytarzach i koncikach.

Skierowaliśmy się do szatni, prowadziły do niej schody w dół, wchodząc do szkoły ukazywały się po lewej stronie. Zeszliśmy w dół, szafki ułożone są rzędami po 6, było ich tu naprawdę sporo i nie sposób opisać jak skomplikowany był układ w jakim się znajdowały.

Naszczescie my byliśmy tymi farciarzami którzy trafili ostatni rząd przy ścianie więc nie musieliśmy się zbyt daleko udawać w te wąskie przejścia i las szafek. Każda z nich była bardzo wysoka napewno wyższa od niektórych z uczniów. Była w niej przegródka na dole na buty u góry na jakieś książki, miała jeszcze wieszczki na krótki i przegrodę która dzieliliśmy z sąsiadem na jakieś większe książki lub bloki.

Nie przebierałem butów więc usiadłem na ławce znajdującej się pomiędzy rzędami czekając aż Ernest zmieni swoje Nike jordany 1 MIDI w kolorze zmarzniętej fioleci na zwykłe białe air force 1. Pytałem wiele razy czemu je przebiera, przecież nikt tego nie sprawdza, ale on zawsze mówi że w ten sposób oddaje cześć swoim butą i daje odpocząć po drodze do tej budy. A chodząc tu woli męczyć biedne air force niż jego ukochane jordany. Nie wnikałem już więcej. Ale to fakt obie pary miał zadbane i prawie nie zniszczone.

Gdy byliśmy już pod salą od francuskiego gdzie mieliśmy pierwszą lekcję dołączył do nas nasz przyjaciel Filip, bląd włosy dryblas, bardzo wysoki i chudy, ubrany w jasne spodnie oraz czerwoną rozpinaną bluzę.

- Siemka- pomachał do nas.

- Cześć - przywitałem się, wszyscy przybiliśmy nasza potrójna piątkę wymyśloną przez Ernesta.

- Masz tą ostatnią wpłatę? - zwrócił się do mnie.

- Tak, idę wpłacić po tej lekcji- upewniłem go że nie zapomnę jak to się już zdarzało dużo razy.

- Pójdę z tobą- oznajmił i weszliśmy na lekcje w akompaniamencie dzwonka.

Lekcja była raczej nudna i prosta pani Adamczuk która również była naszą wychowawczynią przedstawiała nam francuskie przysłowia.

„La vie n'est pas toujours rose"- życie nie zawsze jest różowe.

„ On choisit ses amis, on ne choisit pas sa famille"- wybiera się przyjaciół, rodziny się nie wybiera.

„ On revient toujours à ses premières amours"-zawsze wracamy do pierwszych miłości.

„La barbe ne fait pas l'homme"- broda nie czyni mężczyzną.

Przedstawiała i tłumaczyła wszystkie pokolei. "Zawsze wracamy do pierwszych miłości". Moja pierwsza miłość? Lubiłem taka Julke z podstawówki ale to trwało może 3 dni. W tamtym wieku to nie było to stwierdziłem że miała ładny charakter pisma jak pisała coś na tablicy i to tyle. Tym mi zaimponowała ale po kilku dniach o tym zapomniałem i czar prysł.

Moje myśli przerwał dzwonek na przerwę. Spakowałem zeszyt i ruszyłem w stronę wyjścia. Filip dołączył do mnie.

- Patrzyłeś na listę kto jedzie?- zwrócił uwagę na rozpiskę wisząca przed sekretariatem.

- Jeszcze nie, a co, ktoś ciekawy?

- Nie zwruciłem uwagi.- wzruszył ramionami.- ale jadą głowie z 4 i 2 klas.

Weszliśmy do środka. Pokój był mały ale dobrze zaplanowany. Na wprost nas znajdowało się podłużne biorko przy którym siedziała pulchna kobieta z krótkimi ciemno bląd włosami ubrana w koszulkę z długim rękawem i wyciętym dekoltem. W oczy rzucały się czerwone błyszczące paznokcie o identycznym odcieniu jak jej pomadka na ustach. Klasyczna sekretarka.

- Co pomóc? - zwrucila się do nas, wykrzywiając usta w uśmiech ukazujący jej białe ząbki.

- Jestem wpłacić ostatnią ratę na wycieczkę. - wyciagnąłem pieniądze z plecaka.

- Tak tak, nazwisko

- Zarzycki, Antoni.

- 300 złotych - Podałem jej papierki przeliczyła, i w tym momencie ktoś zapukał i wszedł do pomieszczenia.

- Dzień dobry pani Basiu - Poczułem powiew z zewnątrz zmieszany z jakimiś ładnymi perfumami. Do pomieszczenia niezgrabnie wszedł wyższy odemnie chłopak ( niższy od Filipa, tylko kilka chłopaków ze szkoły jest od niego wyższych) o oczach czarnych jak smoła, szybko orientując sie że się na niego gapie, odwróciłem wzrok spowrotem spoglądając na wymienioną powyżej panią. Żeby nie było mam metr 176 a mój przyjaciel prawie metr 90.

- Dzień dobry Mateuszku! Też jesteś wpłacić? - zapytała radośnie

- Tak - Nigdy wcześniej nie widziałem go w szkole. Jego osoba zaciekawiła mnie trochę.

Szybko podpisałem się i oboje z blondynem wpierw żegnając się wyszliśmy.

- Pierwszy raz go widziałem, a raczej wszystkich kojarze z wyglądu albo coś. - Szepnąłem żeby przypadkowo nikt tego nie usłyszał

- Też, możliwe że się przepisał tu z innej szkoły bo coś gadali. Pokoje będą przydzielać na miejscu?-

- Mówili na zebraniu że jest kilka po 3 osoby a reszta po 2. To ma być jakiś spoko luksusuowy hotel.- Powiedziałem co zapamiętałem z pół godzinnego gadania i wychwalania górskiego klimatu powietrza i pięknych zabudowań. - I mamy mieć własną saunę czy coś.

- Mówię ci stary będzie fajnie, tylko szkoda że Ernest nie może jechać- Pokiwał głową z zawiedzeniem

- no niestety. - Przyznałem mu rację. Filipa poznałem dwa lata temu na początku 1 klasy, szybko złapaliśmy wspólny Vibe. Z Ernestem już trzymaliśm sztamę od podstawówki. Znamy się praktycznie na wylot.

Po szkole wróciłem autobusem do domu. Zjadłem jak że mistrzowsko przygotowany obiad. Czyli zupę cebulową i zamknąłem się w swoim pokoju. Tata rano dał mi cztery stówy więc to co mi zostało schowałem do skarbonki. Niezbyt byłem chętny wydawać pieniądze, zawsze chowałem je i tylko jak naprawdę czegoś chciałem to sobie kupowałem, jeżeli przed tem nie kupili mi tego rodzice.

W głowie od powrotu ze szkoły miałem tajemniczego "Mateuszka" z sekretariatu. Ale nie miałem chwili żeby się nad nim głębiej zastanowić.
Odpaliłem tiktoka, widząc +9 powiadomień od Ernesta.
Żyć nie umierać. Położyłem się na łóżku i jeszcze luknąłem na Messengera.
Filip wysłał mi zdjęcie tej rozpiski z podpisem " zobacz jacy nauczyciele jadą, czemu wcześniej nie wróciliśmy na to uwagi? 😬🫥"

Faktycznie. Z nami jechało trzech nauczycieli: pan od wf, od geografii, i pani od chemi.

Pana Tadeusza od wf jeszcze zaakceptuje ale dwoje pozostałych to była istna masakra.

Alfons
Zobacz jacy nauczyciele jadą, czemu wcześniej nie zwrócilismy na to uwagi? 😬🫥

Banan
Ojjj
Nie wiem jak to przeżyjemy, pewnie będą kazać nam nocować w lesie żeby podziwiać nocne robaki albo coś xD

Alfons
Nieee
Już nie możemy się wypisać jest za późno
W co myśmy się wykopali

Banan
Może jednak jest jakaś nadzieja
Jedzie jeszcze pan od wf

Alfons
No nie wiem ale traćcie nadzieję ci którzy tutaj wchodzicie.
Tak brzmi napis nad piekłem czyli t wyjazdem.

Banan
Aha xD aż tak źle nie będzie
napewno nie

12 Dni Do Poznania Szczęścia (Yaoi)Where stories live. Discover now