|8|

12 1 0
                                    

Było to wczesne popołudnie. Sięgnęła po swój pamiętnik, który trzymała zawsze na szafce nocnej i zaczęła opisywać w nim swój dzisiejszy dzień. A miała, co opisywać, bo w końcu była córką Doktora Strange’a i wiązało się to z tym, że jej życie nie było
takie spokojne, jakby można było podejrzewać.

Prowadzenie pamiętnika pozwalało jej zapamiętać, jak najwięcej z każdego dnia i wierzyła, że któregoś dnia z uśmiechem będzie wracać do tych wspomnień. Było to coś, co naprawdę lubiła robić, dlatego warknęła z niezadowoleniem, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Nie lubiła, jak ktoś jej przeszkadzał, ale mimo tego podniosła się i otworzyła drzwi.  W próg stał jej ojciec.

- Można? - zapytał się mężczyzna

- Pewnie - zgodziła się od razu. Odsunęła się w bok, by wpuścić mężczyznę do środka, a on
wszedł do jej pokoju i zamknął za sobą drzwi.

- Dobrze Cindy usiądź wygodnie obok mnie bo mam coś ważnego do przekazania ci. - Poprosił poważnie. Widać było, że coś go przejmowało.

- Słucham cię tato. Co się dzieje? -

- Nie wiem jak zacząć. - westchnął ciężko. – Będę musiał cię zostawić na jakiś czas. Muszę wyruszyć na tajną misję i nie będzie mnie przez kilka miesięcy.

– Dlaczego nie mogę wyruszyć razem z tobą – odezwała się z niezadowoleniem.

Odgarnęła na bok swoje blond włosy i spojrzała na swojego ojca miną niczym
kot w butach, mając nadzieję, że to sprawi, że jego serce zmięknie.

-Ponieważ nie jesteś jeszcze gotowa na takie wyzwanie – powiedział Stephen. – To, co
muszę zrobić jest zbyt niebezpieczne, bym mógł cię narażać. Nie mogę zostawić też cię samej i ktoś musi się tobą zaopiekować. Myślałem, że Wong da radę, ale on ma na głowie całe Sanctum Sanctorum. Dlatego, co powiesz na to, by spędzić trochę czasu z Avengersami? -

– Z Avengersami? – Cindy zrobiła wielkie oczy. To było ostatnie czego się spodziewała. – Tych których widzieliśmy w telewizji? –
Strange tylko kiwnął głową – Dobrze, ale co jeśli nie będą chcieli mnie przyjąć? - Ciągle nie potrafię kontrolować swoich mocy i co jeśli powiedzą, że jestem dziwakiem? -

Młoda Strange miała wiele wątpliwości, ale jednocześnie czuła jakieś podekscytowanie na samą myśl spędzenia czasu z Avengersami. Doktor westchnął ciężko i przesunął się bliżej niej. Objął ją ramieniem, próbując pocieszyć.

– Nie myśl o takich rzeczach, kochanie. Jestem pewien, że nie będą tak myśleć. – pocieszał ją Stephen.

– Może i masz rację – zgodziła się dziewczynka. – Nawet ich nie znam. Nie mogę ich w ten sposób oceniać.

W bazie Avengers trwał harmider, ponieważ przybył sekretarz stanu Thaddeus Ross.

– Mam nadzieję Stark, że tym razem nie wymyśliłeś niczego głupiego – westchnął Ross.

– Niby co? Musimy czekać na naszego gościa. Zaraz powinien tu być – odpowiedział Stark

– Trochę się spóźnia. -

– Daj mu czas – poprosił, ale jego słowa zostały przerwane przez portal, z którego wyszła dziewczynka.

– Dziecko? - skrzywił się Ross na nową osobę.

– Czy znajdę tu pana Starka? – zauważyła Cindy i zauważyła że podchodzi do niej okularnik.

-To ja nim jestem. Co chce magik ode mnie? -

-Chce abyś się mną zaopiekował przez jakiś czas. Pojechał na misję i nie ma z kim mnie zostawić.

-O, nie nie. Nie jestem niańką. Wybacz dziecko-

-Mój ojciec cię zna i ufa- odpowiedziała blondynka, a ten westchnął ciężko

– Ja mogę cię wziąć lecz jutro mamy misje jeśli to nie jest problem – zgłosił się Kapitan Ameryka i spojrzał na sekretarza oraz na Starka, który zdziwił się tym co powiedział.

– A kim pan jest? Wybaczcie, że was nie znam – powiedziała niezręcznie Cindy.

– Nie martw nadejdzie na to czas – Natasha uśmiechnęła się do niej, by podnieść dziewczynkę na duchu.

– Dziecko drogie, czy ty masz jakieś zdolności? Moce? – Pytał ciągle nieprzekonany Ross.

-Tak proszę pana. Tata powiedział, że mam coś w tym stylu jak telekineza.

-W takim razie, Kapitanie masz ją dopilnować aby nie zrobiła żadnych głupot - generał wstał i podszedł do Cindy. Położył rękę na jej ramieniu i pochylił się nad nią, szeptając: – Mam cię na oku. Jeśli coś zrobisz źle to marny twój los, jasne?

Przestraszona Cindy skinęła głową na znak, że rozumie. Wtedy też Ross pożegnał się i opuścił drużynę.

– W końcu sobie poszedł - powiedział Sam.

– Cindy, a wyjaśnisz nam jak działają twoje moce? – Odezwał się czerwony, humanoidalny droid. Cindy z tego co pamiętała, miał na imię Vision.

- Że mogę podnieść rzecz i mogę tworzyć kule, które mają kolor fioletowy oraz w całej siły z tych kul mogę wycelować kogoś - odpowiedziała szybko i podeszła do niego dosyć niepewnie. Jednak zaraz obok nich pojawiła się młoda dziewczyna z kręconymi, ciemnymi włosami, które gdzieniegdzie przybierały miedzianą barwę.

– To jest coś, co nas łączy. Mamy takie same moce i mogę cię szkolić – odparła dziewczyna, a później wyciągnęła do niej rękę. – Jestem Wanda. Miło mi cię poznać.

–Tego się właśnie obawiam - mruknął ponuro Bruce - Stark mogę na chwilę.

Mężczyzna skinął głową na miliardera, a później obydwoje wyszli na korytarz. Cindy spojrzała na Starka ze smutkiem, który odszedł z jej oczu wraz Bannerem.

– Daj mu czas! Znam go. Ma teraz ciężki okres. Pogadają chwilę z Bannerem, a później zejdzie i na pewno się polubicie – powiedział Rhodes. Wyciągnął w jej stronę tajemniczą walizkę, a ona spojrzała na niego z uniesionymi brwiami. — Tony chciał dać ci to osobiście, ale chyba stwierdził, że nie przyjmiesz niczego od niego. Więc ostatecznie prosił mnie bym ja ci to przekazał. Jestem James, tak przy okazji.

– Jutro zaczynamy dzień Cindy. Pokażesz nam dokładnie, co potrafisz. – powiedział Steve Rogers kierując się do wyjścia z sali. – Natasha zaprowadzi cię do twojego pokoju.



* Z małą pomocą elliaze przychodzi kolejny rozdział 😉😉 *

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 20 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

VENUSWhere stories live. Discover now