|1|

77 8 1
                                    

Ten dzień rozpoczął jak każdy inny, ale nikt nie przypuszczał, że w taką spokojną niedzielę może stać się złego. Jedną z takich osób był Stephen Strange były neurochirurg, który niestety po wypadku już nie mógł wykonywać swojego zawodu. Po wypadku dla Strange'a wszystko zaczęło się sypać, wydawał swoje pieniądze na kosztowne leczenie swoich rąk, aby były sprawne jak kiedyś, ale bez skutku, przez swoją obsesję na tym punkcie stracił także swoją dziewczyną Christine. Na jednej ze swoich rehabilitacji dowiedział się, że jeden z pacjentów miał złamany kręgosłup, ale udało mu się z powrotem stanąć na nogi. Po znalezieniu Jonathana - bo tak się nazywał ten pacjent - i dowiedzeniu się jak to zrobił, wyruszył w podróż, w której udało mu się znaleźć Kamar-Taj. Tam właśnie udało mu się odzyskać władzę w rękach i nauczył się magii. Poznał swojego przyjaciela Wonga i udało mu się uratować świat przed Kaecilius'em. Po tym wszystkim, zamieszkał w Sanctum Sanctorum w Nowym Yorku, żył spokojnie aż do tego dnia.

Słońce wysoko świeciło na niebie, a promienie słoneczne wpadały przez okno do sypialni Stephena. Strange mrucząc coś pod nosem, był zmuszony wstać i rozpocząć kolejny dzień na zegarku - którym dostał od Christine - była godzina 10 więc to była idealna pora, aby w końcu wstać z łóżka. Były lekarz zaczął doprowadzać się do porządku, poszedł do łazienki, aby załatwić swoje sprawy i się umyć. Kiedy wyszedł z łazienki umyty, zaczął iść w kierunku szafy, aby ubrać swoje szaty i udać się do kuchni na śniadanie.

Po przybyciu do kuchni dzięki swoim zdolnościom zaczął robić śniadanie, dziś postawił na Angielskie Śniadanie, czyli smażony bekon, jajka sadzone, fasolka, kiełbasa, grzyby, tost, grillowane pomidory i plasterki kaszanki. Po pysznym śniadaniu Doctor Strange postanowił, że pójdzie do biblioteki i będzie studiował księgi magii. Bardzo lubił tak zajmować swój wolny czas, było wtedy tak cicho i mógł uczyć się nowych zaklęć, potrafił nawet kilka godzin spędzić na tym. Zbliżała się godzina 15, czyli pora obiadowa Stephen zszedł do kuchni i zaczął jeść - wcześniej przyrządzony - makaron z serem. Podczas jedzenia posiłku przyszedł mu do głowy pomysł, aby po obiedzie wyjść na spacer, nie wiedział czemu akurat teraz, ale postanowił, że tak zrobi. Po zjedzonym obiedzie pozmywał naczynia i poszedł do sypialni, aby zmienić swoje szaty na normalne ubrania i tak był rozpoznawalny więc po co jeszcze przykuwać uwagę.

Kiedy już się ubrał, wyszedł z Sanctum Sanctorum, zamykając za sobą drzwi na klucz. Czarodziej zaczął iść w kierunku pobliskiego parku podziwiać jesienny krajobraz i obserwować innych ludzi. Stephen, będąc już w parku zająć jakąś pierwszą lepszą ławkę i na początku zaczął obserwować drzewa. Było tam dużo gatunków liściastych drzew a pod nimi sterty różnokolorowych liści. Dzieciaki bawiły się tymi liściami razem ze swoimi rodzicami, na twarzy Stephena zagościł mały uśmiech przez obserwowanie tych wesołych i szczęśliwych szkrabów. Już zaczynało się ściemniać, Strange uniósł rękę, aby zobaczyć na zegarku, która godzina zbliżała się 17, więc zaczął zbierać się do domu.

Podczas drogi powrotnej usłyszał jakiś krzyk i płacz szybko zareagował i pobiegł w stronę tych dźwięków. Kiedy dobiegł do jakiegoś ciemnego zaułka, zobaczył kilku wysokich gości i dziewczynkę, która miała brązowe włosy i azjatyckie rysy twarzy widać było po niej, że jest bardzo wystraszona i zagubiona.

- G - Gdzie? - jęknęła dziewczynka.

- Nie spodziewałem się, że wkrótce się obudzisz - powiedział jeden z mężczyzn.

- Kim jesteście? Gdzie ja jestem? - zaczęła panikować mała.

- To będzie twój nowy dom i nikt nie wiem gdzie, jesteśmy, nawet twój ojciec. Czy lubisz to?

- Ja nie! To nie jest mój dom! Chcę mojego tatę! Proszę, pozwól mi odejść!

- Cindy, Cindy, Cindy. Czy kiedykolwiek się nauczysz? Dlaczego nie możesz zaakceptować tego, że twój ojciec już cię nie chce? Już zastąpił cię kimś innym. On cię nie potrzebuje, Cindy. Więc po co wracać do niego?

- Kłamiesz! Tata nigdy by tego nie zrobił!

- Naprawdę? Więc dlaczego nie szukał cię przez 12 lat? - powiedział drugi z oprawców.

- T- to dlatego, że...

- Bo jesteś potworem tak jak my.

Nagle dziewczyna krzyknęła.

- Nie, nie! Proszę, nie zabijajcie mnie!

- Kto mówi, że zabijemy cię?

- W-wy nie?

- To będzie twój nowy pokój. Na zawsze!

Było słychać bardzo głośny płacz tej dziewczynki i Stephen nie mógł dłużej tego znieść, więc zaatakował tych nieznanych facetów, na początku musiał załatwić tego gościa, co ciągną dziewczynę za ramie, wyszedł naprzeciwko tych ludzi i zaczął rzucać zaklęcia w ich stronę. Oprawca, który trzymał za ramię Cindy, puścił ją zdezorientowany i zaczął iść na Strage'a, a blondynka pobiegła, żeby się ukryć. Po jakimś czasie doktorowi udało się pokonać tych facetów i wtedy Cindy wyszła z ukrycia.

- Nic ci się nie stało? - zapytał Czarodziej, podbiegając do dziewczyny.

- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziała blondynka, chaotycznie oddychając.

- Co to byli za ludzie?

- Nie wiem.

- Okej. Jak się nazywasz?

- Cindy.

- Dobrze, Cindy chodź ze mną - powiedział doktorek i zaczął iść w stronę domu, ale nagle się zorientował, że jego towarzyszka z nim nie idzie - Chodź, nic ci nie zrobię. Chcę pomóc - powiedział, a Cindy nie pewnie zaczęła iść za nim w kierunku, jakim szedł Strange. Zatrzymali się tuż przed ogromnym budynkiem, który blondynka widziała pierwszy raz na swoje oczy, Stephen otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę jako pierwszą. Cindy była w szoku i rozglądała się, podziwiając mieszkanie.

- Pewnie jesteś głodna. Chodź do kuchni - powiedział były lekarz i zaczął iść w stronę kuchni, a brunetka szła za nim. Stephan z lodówki, wyciągną jeszcze z obiadu makaron z serem, podgrzał i podał dla dziewczyny, która siedziała, już przy stole - Smacznego - powiedział.

- Dziękuję - odpowiedziała uprzejmie i zaczęła jeść. Patrząc na dziewczynę, Stephan się zastanawiał, co się z nią stało. Może uciekła od rodziców lub z domu dziecka albo innej opieki i wplątała się w złe towarzystwo? Jeśli uciekła to, powinna być poszukiwana, prawda? Tyle pytań a mało odpowiedzi. Kiedy dziewczyna zjadła, postanowiła, zapytać się doktora.

- Jak się pan nazywa?

- Jestem doktor Stephan Strange - odpowiedział.

- Czemu mi pan pomógł?

- Bo robiłem, co uważałem za słuszne.

- Ooo... To dziękuje.

- Nie ma za co. To teraz ja zadam pytanie. Uciekłaś od rodziców, domu dziecka albo opieki społecznej? - zadał pytanie, ale odpowiedziała cisza. Dziewczynka nic nie powiedziała, więc Stephan westchnął ciężko i powiedział - Okej, to może odpoczniesz - razem ze swoją towarzyszką poszli na piętro do sypialni dla gości - Proszę, rozgość się, ja zaraz wrócę - wyszedł, zostawiając blondynkę samą w pokoju. Strange zszedł do salonu, aby zobaczyć w telefonie listę poszukiwanych osób może jak ona będzie na tej liście, to zadzwoni po odpowiednie służby i się tym zajmą.

Po kilku minutach nie mógł uwierzyć, nie było jej ani na liście poszukiwanych, ani w żadnym domu dziecka. I co teraz ma zrobić? Nie może ją na bruk wywalić. Przez dłuższy czas się zastanawiał, co z brunetką zrobi i jak wcześniej na nią patrzył, co czuł coś magicznego w niej i to coś go właśnie go zaciekawiło. Bez większego zastanowienia się poszedł na górę do pokoju, który zajmuje dziewczynka i oznajmił jej, że może z nim zostać. Młoda bardzo się ucieszyła i mu dziękowała, kiedy wyszedł z jej pokoju, nagle sobie uświadomił, że nie ma zielonego pojęcia jak zajmować się dziećmi.

- Szlag.

VENUSHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin