- Wiecie już w co się przebieramy? - po moich słowach usłyszałam głośny krzyk zadowolenia ze strony Alexa przez co prawie popękały mi bębenki uszne. Zaśmiałam się z jego reakcji natomiast szatynka siedząca na obrotowym krześle uśmiechnęła się triumfalnie, ponieważ wiedziała tak samo dobrze jak ja, że nie mam z nimi szans.

- Jasne, że mamy pomysł - odpowiedział po uspokojeniu się chłopak z tajemniczym uśmiechem kwitnącym na jego miękkich wargach. - Dobra ja idę się pakować, a ty słońce - wskazał na mnie palcem. - masz wziąć ze sobą wszystkie niebieskie ciuchy jakie tylko masz w swojej szafie i weź te swoje buty na wysokim obcasie typu Mary Jane zapinane na kostce - zmarszczyłam brwi i już chciałam się spytać po co, ale Alex wyszedł z naszej rozmowy, pozostawiając mnie i Kelly same.

- O co mu chodzi? - zapytałam licząc na to, że może ona mi wyjaśni.

- Ja też już muszę kończyć.

- Nie, sto... - nie zdążyłam dokończyć, bo i ona się rozłączyła.

Prychnęłam pod nosem. Fajni mi przyjaciele.

Odłożyłam telefon na wolne miejsce obok poduszki i spojrzałam na zegar ścienny, który pokazywał trzy minuty po dwunastej. Dziś nie poszłam do szkoły i to nie z powodu złego samopoczucia fizycznego, ale psychicznego. Ciągle czuję się wyczerpana, nie mam na nic ochoty ani siły. Najlepiej to ciągle bym spała lub leżała słuchając muzyki bądź czytając książkę. Tak mocno czasami pragnę zakopać się pod stertą poduszek i przykryć kołdrą, gdy dzwoni budzik po to bym wstała i zaczęła się szykować do szkoły. Nienawidziłam wczesnych godzin porannych, czytaj ósma/dziewiąta rano. Dla mnie te godziny były środkiem nocy, gdy przewracałam się na drugi bok.

Wczoraj Jake powiedział mi, że jakoś marnie wyglądam. Słowa mojego brata były jednak mocnym niedopowiedzeniem, bo wyglądałam jak zombie. Gdy spojrzałam w lustro ujrzałam zmęczoną życiem siedemnastolatkę. Jedna niebieska, a druga zielona tęczówka wpatrywały się we mnie z drwiną bez blasku, który kiedyś w nich mieszkał. Wpatrywałam się w samą siebie z pustym, kpiącym wyrazem, bo do takiego stanu doprowadził mnie jeden chłopak. Skurę miałam suchą i wysuszoną. Odcieniem przypominała, a białe prześcieradło, a to wszystko przez niedobór witamin i niewystarczających dawek jedzenia, na które jak tylko patrzę to chce mi się wymiotować. Nie miałam apetytu, co nie wpłynęło na mnie korzystnie. Policzki straciły swój zwyczajny, zdrowy rumieniec, włosy stały się suche i matowe, a spierzchnięte usta i poobrywane skórki u paznokci były tylko małym dodatkiem do tego wszystkiego. Nie miałam głowy do niczego. Dwukolorowe oczy z popękanymi naczynkami śmiały mi się z lustra prosto w twarz, krzycząc nieme "jesteś żałosna".

Miały racje. Wyglądałam okropnie i dziwiłam się, że sama tego wcześniej nie zauważyłam.

Na domiar złego nauczyciele wcale nam nie pobłażali. Ciągłe kartkówki i sprawdziany, odpytywanie na wyrywki i różnego rodzaju wypracowania sprawiały, że tonęłam w nauce nie mając czasu dla siebie, a co dopiero dla przyjaciół. Kawę i energetyki piłam litrami, co nie było dobre dla mojego zdrowia, ale bez tego zasypiałabym na stojąco i właśnie z tego powodu stwierdziłam, że jeden dzień wolnego to nie wybór a konieczność, ale podejrzewam, że to i tak będzie za mało. Potrzebowałam co najmniej tygodnia by wszystko na spokojnie ogarnąć i dojść do stanu normalności.

Pisząc wczoraj wieczorem z przyjaciółmi dowiedziałam się, że Alex też musiał zostać w domu, żeby zaopiekować się schorowaną mamą, ponieważ jego tata miał dzisiaj dużo pracy i nie mógł poświęcić odpowiednio dużo czasu na doglądanie żony. Kelly widząc naszą wymianę wiadomości najzwyczajniej w świecie postanowiła zrobić sobie wagary, ponieważ nie chciała sama iść do szkoły.

The Snake poisonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz