Rureczki Pana Agreste

44 3 17
                                    

Stałam obok Gabriela, dyskretnie się mu przyglądając. Dyskrenie... taki side eye dostaje co chwile, że az sie dziwie, że jeszcze tego nie skomentował. Nie widzialam chyba osoby, która robi więcej min niz on gdy sie skupia. Taki troche srający kot, ale wersja vip bo w ubraniu władcy ciem. Chociaż?... nie no, wygląda w nich lepiej niz w swoich czerwonych rurkach. Są tak obcisle, że sie dziwie, jak on je zakłada na dupe. Przeciez jakby on sie bardziej ruszal to przy pierwszej lepszej okazji by mu szew na poleciał.

Nie wiem jak bardzo oboje sie staraliśmy, jednak jak zwykle nam sie nie udało. Słyszałam ciche westchnięcie Gabriela. Miala to być ostatnia walka przed zupełnym poddaniem sie.

- Idziesz mi pomóc? - zapytal cicho, przechodząc przemiane zwrotną zaraz po mnie.

- czy ja kiedykolwiek ci nie pomoglam? - Spytałam dość skarkastycznie. Zdjelam ze swojej ciemnej marynarki broszke, która podałam dla Gabriela. Nasze opuszki palcow się styknely, ale nie zarumieniłam się. Po tym, jak straciłam równowagę podczas walki i spadlam prosto na Gabriela, wywracając nas jak jakieś domino, chyba przestałam rumienic sie przy każdej możliwej okazji. Myślę, ze w jakims sensie wykorzystałam wtedy swój limit czerwonej jak pomidora twarzy.

- tak, gdy powiedziałem ci że nie umiem zrobic obiadu to mnie wyśmiałaś. Jakbyś zapomniala, było to jakiś miesiąc temu - wywrócił oczami. Przygryzlam swój policzek od srodka, próbując sie nie zaśmiać na jego komentarz.

- NATHALIE!!! JAK OBRAĆ ZIEMNIAKI? - krzyknął Gabriel z kuchni, podczas gdy ja bylam w gabinecie. Wybuchnelam takim śmiechem, że jestem pewna, że nawet sąsiedzi mnie usłyszeli - No nathalie!! pytam poważnie! jak?! - wciąż krzyczał, a ja ledwo co bralam oddech ze smiechu. Bolały mnie cale policzki oraz brzuch od tego. Aż mi się słabo zrobilo.

- WYJDŹ Z TEJ KUCHNI BO DOM CALY SPALISZ... - Krzyknęłam, gdy z trudem opanowałam swój śmiech.

- ta? nie przypominam sobie takiej sytuacji... - powiedziałam niewinnie.

- no jasne... przecież nic takiego sie nie wydarzylo. Bądź gotowa na 1 w nocy. Bede czekał na dole z łopatami - odparl, po czym wyszedł z kryjówki. Ja jeszcze zaszlam do Emilie.

- cztery lata, droga Emilie... nie udalo się, przykro mi... - wyszeptałam, trzymając ręke na inkubatorze. Wygladala tak niewinnie... jakby spala. Nie no w sumie to spala, snem wiecznym.

O tym samym czasie, ktory podal mi Gabriel podczas naszej ostatniej rozmowy, zjawiłam sie ja dole w ciemnych ubraniach. Zdecydowalam sie na takie ze wzgledu na niechęć ubrudzenia moich pracowniczych, lub normalnych, ktore tez w sumie byly pracowniczymi... widac ze nie mam życia.
Spojrzalam na Gabriela, ubierajac jakies zwykle trampki na nogi.

Na tylnych siedzeniach auta była już upchnieta trumna panią Agreste, a łopaty na niej. Cała droge na cmentarz jechaliśmy w ciszy, zadne z nas nie odważyło sie włączyć chociażby radio. Na miejscu znaleźliśmy jej pierwotny, jednak falszywy grób, po czym przetargalismy obok niego jej trumne. Rzucilam szpadel dla Gabriela, po czym zabralam wszystkie znicze i inne gówna z usypanej ziemi. Wciąż nie postawiliśmy tam nagrobka ze wzgledu na to. Zanurzyłam szpadel w ziemi, biorąc się do pracy. Jednak, w sumie moja robota sie na tym jednym zakończyła, ponieważ usłyszałam rwanie się materiału. Od razu spojrzalam na Gabriela, który stal tylem do mnie, schylając się po łopate, ktora prawdopodobnie ze stresu wypadla mu z rąk.
Wiedziałam, że te jego czerwone rurki za dużo nie wytrzymają ze swoją obcisloscią. Agreste miał teraz dziure na dupie, ukazująca jego bokserki w kaczuszki. Nathalie, utrzymaj powage. Nie śmiej sie. To normalna sytuacja... Nie wytrzymałam, zaczęłam sie chichrać najciszej jak mogłam.

K O N I E C

Alkohol w żyłachWhere stories live. Discover now