13. Radykalne kroki

Zacznij od początku
                                    

- Tak, to chyba to - przytaknął. - Drinka?

- Poproszę - cicho odpowiedziałam.

Nie zdążyłam zmartwić się tym, jak będzie między mną a Willem po tym, jak tydzień temu upił się w klubie i od tego czasu w zasadzie się ze sobą nie skontaktowaliśmy. Ja ufałam, że jego znajomi bezpiecznie dostarczyli go do domu, a on pewnie rano miał inne zmartwienia, niż żeby do mnie wypisywać. Co do reszty tygodnia, założył zapewne, że miałam dużo pracy i mało czasu, zresztą słusznie.

- Piłeś już coś stary? - zapytał Fane swojego kumpla. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, ale ja stałam najbliżej, przez co mogłam przysłuchać się ich wymianie zdań.

- Będziesz dzisiaj matkował? - wywalił oczami Will.

- Pytam poważnie. Wolę wiedzieć w jakim...

- Wyluzuj, wszystko jest pod kontrolą - przerwał mu wyraźnie znudzony Trembley.

Dziwne, po co Fane go tak pilnuje. Ma swój rozum i chyba zna też swoje limity. A nawet jak nie, co pokazał ostatnio, to będzie mial za swoje następnego dnia.

Rozmowy w kuchni się kleiły, chociaż ja wolałam się im przysłuchiwać, niż uczestniczyć. Stałam obok Willa, który oplótł mnie ramieniem wokół talii i dyskutował na jakiś temat ze Smithem, a Sam znajdującą się pomiędzy nimi wyglądała na tak samo zainteresowaną ich rozmową jak ja.

Sączyłam kolejnego drinka, przy czym przebiegłam wzrokiem po twarzach zgromadzonych i zauważyłam poruszenie między braćmi McGregor. Starszy z nich wziął swojego drinka do ręki i z prędkością światła opuścił kuchnię. Rozejrzałam się zaciekawiona, co wywołało u niego taką relację i wtedy zobaczyłam, że na imprezę dotarłan Ivy Martin, jego była.

A razem z nią Leah.

Dziewczyny trzymały się za ręce i wyglądały na lekko zdenerwowane, ale gdy tylko złapałam się z Evans wzrokiem, ta ruszyła w moim kierunku i pociągnęła rudowłosą za sobą.

- Dziewczyny? Czyli to prawda?! - skomentowałam ich pojawienie się razem. Reynolds mówił prawdę.

- Jakoś tak wyszło - wzruszyła ramiona Leah, a jej czarne pofalowane włosy opadły za ramiona.

- O matko, cieszę się waszym szczęściem, ale czemu nic nie mówiłyście? - spytałam.

- Musiałyśmy najpierw dotrzeć do siebie - uśmiechnęła się ciemnowłosa i spojrzała na Ivy, która stała po jej prawej stronie.

- Zerwałam z Jacobem, kiedy byłam pewna że to nie to. Tylko, że cały czas chodziło o mnie, nie o niego - zaśmiała się trochę nerwowo Martin.

Ręka Willa przesunęła się z mojej talii na biodro i nieco mocniej zacisnęła.

- Chodź - szepnął mi do ucha i pociągnął w głąb domu, odciągając od dziewczyn.

- Jesteś bardziej pijany, niż myślałam - skomentowałam jego nie do końca stabilną postawę.

- A ma to jakieś znaczenie? - przyciągnął mnie bliżej siebie.

- Co ty chcesz - zachichotałam, co było spowodowane obecnością alkoholu w moim organizmie.

- Ciebie, chodź.

- Daj spokój, jest tutaj masa ludzi - parsknęłam na jego niedorzeczny tekst.

- Na górze są wolne pokoje - zaczął ciągnąć mnie na górę po schodach, a mi w głowie zaświeciła się ostrzegawcza lampka.

Instynktownie spojrzałam się za siebie szukając rozbieganym wzrokiem...

Zdekoncentrowałam się tym, kto mi przyszedł jako pierwszy na myśl, bo stanowczo nie powinien, przez co pozwoliłam się zabrać na górę.

bladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz