Rozdział 16

51 12 87
                                    

14 października 2018 r. Środa

Akcja poszukiwawcza ruszyła pełną parą. Wszystkie jednostki policji otrzymały zdjęcie Alicji Kulczyńskiej. Patrole przeczesywały okolicę, a wydział kryminalny skupił się na oskarżonych przez zaginioną ludziach, których zamierzali doprowadzić na komendę w ciągu kilku najbliższych godzin. Do komendy doszły słuchu, że o zaginięciu Kulczyńskiej wiedzą także członkowie Głosu Prawdy. Było jasne, że Małgorzata Kulczyńska postanowiła z nimi współpracować, co w przypadku zaginięcia jej córki, mogło przynieść policji wymierne korzyści.

Grzegorz siedział skupiony przy swoim biurku i wertował życiorysy wszystkich osób z listy Moniki, którą ta wyciągnęła z urzędu miasta. Nazwiska, adresy i numery pesel. Wszystko mieli podane na tacy, oprócz aktualnych miejsc przebywania interesujących ich osób.

— Jeszcze tu siedzisz? — Marek zapytał Nowaka, stawiając swój kubek z kawą na biurku obok.

— A mam inne wyjście? Nie wiadomo kiedy Piękniewska się pojawi. Trzeba być czujnym i na posterunku — odparł Grzegorz, chwytając kubek w dłoń. — Poza tym to ty wyglądasz jakbyś tu spał. — Spojrzał na niego, upijając łyk Marka kawy.

— Bo spałem — bąknął w odpowiedzi.

Grzegorz przełknął głośno napój i odchylił się w fotelu, zarzucając nogi na biurko.

— Mów. Będzie ci lżej — rzucił, wpatrując się w plecy Marka, który siedział pochylony nad plikiem kartek, zapisanych drobnym maczkiem. — Dusić powinno się wołowinę w warzywach, a nie emocje. Jeśli coś cię gryzie to powiedz. Niech pogryzie i mnie — zaśmiał się. – Wymowna cisza odwiodła go jednak od dalszych nagabywań i po chwili wrócił do czytania życiorysów podejrzanych.

Po niespełna pięciu minutach drzwi biura wydziału kryminalnego otworzyły się ze znajomym skrzypnięciem nienaoliwionych zawiasów. Obecni wewnątrz pomieszczenia Grzegorz i Marek nawet nie zareagowali.

— Dzień dobry. — Gość przywitał się z policjantami, wciąż stojąc w progu.

Marek poderwał się i stanął na baczność, a Grzegorz z właściwym sobie brakiem taktu uniósł wzrok i obrzucił nim kobietę, lustrując każdy centymetr jej ciała.

— Marek, czujesz to? Powiew poznańskiego wiatru sprawiedliwości — powiedział, ściągając nogi z biurka.

Komisarz Piękniewska uśmiechnęła się półgębkiem i z wyciągniętą przed siebie dłonią podeszła do Marka. Wymienili krótkie zwroty grzecznościowe, siląc się na uprzejmość, jednocześnie badając wzajemnie swoją postawę. Marek zaprosił ją do swojego biurka, przysunął fotel i zapytał czy czegoś się napije. Kobieta poprosiła o kawę, po czym rozejrzała się wokół badawczym wzrokiem, z pewnością oceniając ich miejsce pracy. Grzegorza zignorowała do czasu, aż ten podniósł się z fotela i stając z nią twarzą w twarz, przedstawił z imienia i nazwiska.

— Miejmy nadzieję, że od teraz wiatry będą pomyślniejsze — skwitowała, unosząc wymownie brwi. Ton jej głosu był stonowany, wręcz przyjazny, mimo to po twarzy Grzegorza przebiegł cień niechęci. Marek zanotował pierwszy taki przypadek, w którym Grzegorz na widok kobiety tracił humor.

Na oko mogła być po trzydziestce, choć szczupła sylwetka z lekko zarysowanymi mięśniami i okrągła buzia skutecznie odejmowały jej lat. Marek nie potrafił sprecyzować czy ma dwadzieścia pięć czy trzydzieści pięć lat. Wiedział jednak, że stopnia komisarza nie otrzymałaby zaraz po szkole policyjnej, to wymagało wielu lat czynnej służby.

Głos naczelnika przerwał jego wewnętrzne dywagacje.

— Przywitaliście się z komisarz Piękniewską? — rzucił w stronę Grzegorza i Marka. — Niech poczuje się jak w domu, to znaczy jak na Kochanowskiego w Poznaniu, naszej wspaniałej jednostce CBŚP. — Machnął ręką prezentując skromne wnętrze biura swoich podwładnych. — Widzę, że Marek zajął się już przygotowaniem kawy — cmoknął z aprobatą, widząc w tle snującą się z czajnika parę.

Zbrodnia [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz