Rozdział trzeci

20 0 0
                                    

Chyba po raz pierwszy czegoś tak żałowałam. Miałam wybór a wybrałam współprace z nim. I to był kurwa błąd, którego nie powinnam popełnić.

********

Nie było czasu na jakieś uzgodnienia wtedy najważniejsze było przeżycie. Po prostu ruszyliśmy w stronę kilku mężczyzn. Wyglądali jak ochroniarze, lecz obydwoje nie wiedzieliśmy jakie mieli zamiary, więc postanowiliśmy nie działać impulsywnie jedynie wyciągnęliśmy bronie. 

- Jakiś problem?- Zapytałam zirytowana. Któryś z ochroniarzy prychnął i odpowiedział z widoczną dezaprobatą.

- Owszem. Nie powinno was tu być. - Powiedział wyglądając na pewnego siebie.

- Wydaje mi się jednak, że to nie twoja decyzja- Odpowiedziałam z identyczną pewnością siebie. Ochroniarz automatycznie zacisnął mocniej szczękę.

- Wiesz co trzymam w dłoni, dziewczynko? - Zaśmiałam się na jego słowa wprawiając go w zdezorientowanie.

- Gdybym nie wiedziała to bym nie trzymała tego samego, chłopczyku. - Uśmiechnęłam się szerzej i podniosłam dłoń w, której trzymałam broń.

- Mała psychopatka. - Prychnął.

- To, że ty się zatrzymałeś na okresie buntu w, którym dołączyłeś do bandy swoich koleżków to nie mój problem, ale proszę nie porównuj się do mnie bo mnie nie znasz.- I to zadziałało na niego bo próbował wziąć zamach i zapewne mnie uderzyć. Oczywiście nie był nawet w połowie zamachu, ponieważ od razu go zablokowałam i z ogromną siłą wymierzyłam solidny cios prosto w jego nos. Twarz mężczyzny odleciała na bok a z jego ust wyrwało się niekontrolowane syknięcie. Z jego nosa od razu zaczęła wypływać ciemno czerwona ciecz. 

- Popełniłaś błąd. - Syknął.

- Nie, to ty go popełniłeś o czym chyba się już przekonałeś. Lepiej stąd uciekajcie bo twoich kolegów czeka ten sam los a nawet gorszy. Wydaje mi się, że chyba wiesz do czego jestem zdolna. - Wymówiłam te słowa z ogromną satysfakcją, lecz jego koledzy chyba nie zrozumieli bo ponownie unieśli bronie. Pokręciłam głową i wykonałam znak do mojego towarzysza, aby również się przygotował. Pociągnęłam bez większego zastanowienia z spust postrzelając najbardziej wygadanego ochroniarza z całej ich trójki. Od razu się schyliłam, aby uniknąć strzału jego przydupasów. Tak jak myślałam jego wierne pieski od razu wystrzeliły, no cóż nie przewidzieli, że mogłam się domyślić. Chłopak, którego wcześniej położyłam również pociągnął za spust zabijając pozostała dwójkę. Szczerze nie spodziewałam się tego mógł mnie po prostu zostawić wykonać zlecenie i odejść. Ale mimo wszystko tego nie zrobił.

- Dobra zrobimy tak...- Zaczął na co bez zawahania mu przerwałam.

- Kolego nie ty tu ustalasz zasady. Chyba o tym zapomniałeś. - Prychnęłam na co zacisnął szczękę.

- Zabijemy teraz tego idiotę z zlecenia i powiemy, że wykonaliśmy zlecenie. Koniec końców będzie zdychał a obydwoje na tym zyskamy.

- Ja pierdole...- Mruknął pod nosem na co uśmiechnęłam się sztucznie w jego stronę.

Dobrze wiedział, że nie miał wyboru co widocznie go przytłaczało. Od razu można zauważyć, że lubi władze, ale no cóż ja też nie odpuszczam. Nigdy.

- Możemy po prostu strzelić i po sprawie?- Spytał. Normalnie bym się nie zgodziła, ale ta trójka debilów dostarczyła mi wystraczającą rozrywkę, więc postanowiłam się zgodzić.

- Możemy.- Odpowiedziałam pewnym siebie głosem.

Wyszliśmy zza rogu i od razu zobaczyliśmy dwóch mężczyzn. Na jednego z nich mieliśmy zlecenie a drugi wyglądał jakby był jakimś informatorem i ochraniarzem w jednym. Rozmawiali o wystrzałach. Kurwa. Musieli usłyszeć nasze małe zajście z trzema kolegami, ale no cóż nic straconego.

Dark SideWhere stories live. Discover now