18. Złote sukienki.

Start from the beginning
                                    

- Na moją obronę... - uniosłam palec, ale natychmiast go odtrąciła.

- Nie ma twojej obrony, Valentina!

- Nie?

- Nie!

Westchnęłam, a ona przetarła dłońmi swoją twarz.

- Dobra, trochę dramatyzuje. Ale gdy byłaś pijana, zarzekałaś się, że nigdy z nim już więcej nie będziesz miała do czynienia. A jeśli się to zdarzy, to miałam cię walnąć w tył głowy, żeby ci się klepki na nowo poustawiały. - mrugnęła do mnie znacząco, przez co uśmiechnęłam się niezręcznie.

- Zmiana planów.

Spojrzała na mnie zdawkowo, jakby nie mogła ułożyć sobie w głowie moich wypowiedzi. Studenci obok nas stukali w klawiatury swoich laptopów, ale wiedziałam, że brunetka obok nas pilnie słuchała naszej rozmowy. Z czystej wścibskości, jak podejrzewam.

- To w czym widzisz problem? - zapytała z uniesioną brwią. - Podobało ci się?

- Tak. Bardzo. - westchnęłam, opadając na oparcie krzesła.

- A powtórzyłabyś to?

- Tak. - odparłam bez zastanowienia.

Uczucie, jakie otoczyło mnie całą, gdy dotknął mojej twarz a potem pocałował było nie do opisania. Było tak nostalgicznie, że aż bolało mnie to w samym środku serca. Myślałam o tym jak wstałam, jak jadłam śniadanie, rozmyślałam o tym podczas drogi na uniwersytet. Ominęłam naszą kawiarnię, bo odtwarzając te kilkanaście sekund w głowie, nie zdążyłam ułożyć sobie naszej rozmowy, by nie stać jak niezręczny kołek.

- Więc?

- Więc nie wiem, czy on by to chciał powtórzyć. - powiedziałam, zwracając uwagę na brunetkę ciągle łypkającą na nas ciekawskim wzrokiem. - Jeszcze raz się tutaj popatrzysz, a zrzucę ten laptop z ostatniego piętra uczelni. - odparłam głośno, prosto w jej kierunku. Nerwowo obróciła się w stronę tablicy, i zakryła część twarzy ręką opartą na kawałku ławki przypiętej do krzesła.

April spojrzała na mnie rozbawiona.

- Jest teraz słabszy. I przybity przez sprawę z Waszyngtonu. A ja mu kilka dni temu pomogłam, by w końcu wyszedł z baru, i poukładał sobie w głowie. Boję się, że dlatego mnie pocałował. Bo jest zamroczony tym, że zdołałam mu pomóc. - westchnęłam słabo. Zastanawiałam się nad tym całą noc. Nad tym, co mogło go skłonić do pocałowania mnie. Zwykła, bezinteresowna chęć była dla mnie zbyt banalna. Szukałam powodu, by go usprawiedliwić. I dlatego wpadłam na tak wytłumaczalny powód, który przyprawiał mnie o ból serca.

- Valentina, to nie...

- A co jeśli tak? Co jeśli tego teraz żałuje, bo dał się słabości, bo żywi do mnie poczucie długu, który teraz spłacił? - ciągle mówiłam, nie kontrolując przepływu słów wychodzących z moich ust.

- Gadasz głupoty. Prędzej czy później by cię pocałował. Wczoraj, czy za dwa dni. Bez względu, czy mu pomogłaś, czy nie. Nie ma różnicy, bo i tak by się to stało. Jeśli jestem dobrym obserwatorem, od dawna chciał to zrobić.

- Tak? - dopytałam, chociaż znałam odpowiedź. April na szczęście odrzuciła moje podejrzenia. Tego potrzebowałam, żeby ktoś poprowadził mnie za rękę, i wskazał palcem, co jest prawdą, a co kłamstwem.

Boże, co się ze mną działo. Nigdy wcześniej nie potrzebowałam pomocy w sprawach sercowych. Zawsze dawałam sobie radę sama, choć moje relacje kończyły się na przelotnych spotkaniach w klubach nocnych. I też w takich sytuacjach nie czułam się tak, jak teraz czułam się po zwykłym pocałunku. Powoli doprowadzało mnie to do szału.

My Broken ArtistWhere stories live. Discover now