Rozdział 4 - Krzywdzące oszczerstwo

29 4 22
                                    

– Chcesz żebym z tobą… co?

– Zastanów się. W Hogwarcie Marconi cię nie dopadnie. Został ci jeszcze jeden rok nauki. Przez ten czas nie musiałbyś się martwić o swoje bezpieczeństwo. A jestem pewna, że OWUTEMy zdasz z palcem w tyłku.

– Ta. Jeśli będą z zakresu czarnej magii. Wtedy zdam je śpiewająco. Inaczej może być mały problem. Poza tym, McGonagall, Hagrid, Lupin, Filch. Ty naprawdę chcesz mnie nakłonić, żebym oglądał te twarze przez następne dziesięć miesięcy?

– Możesz się nie zgodzić, wtedy z kolei NIE będziesz oglądać mojej twarzy przez dziesięć miesięcy. Bo ja tam wracam, żeby skończyć edukację. Z tobą albo bez ciebie.

Draco podrapał się po głowie. Ta dziewczyna nie przestawała go zaskakiwać.

– Daj mi czas na zastanowienie – powiedział w końcu. – Nie podejmę tej decyzji ot tak. Znalazłbym się wśród ludzi, którzy codziennie przypominaliby mi o wszystkim, co zrobiłem, a mury o tym, co się stało rok temu. Naprawdę muszę to przemyśleć. Chciałem za wszelką cenę uwolnić się od przeszłości.

– Spróbuj zagadać do Teodora. Wiem, że Hannah też wraca na ostatni rok. Może w tej sytuacji poczuje się zachęcony.

– Powinienem był skończyć tę budę rok temu i miałbym spokój, gdyby nie ta cholerna wojna…

– Akurat ty straciłeś w tej wojnie najmniej.

– Raczej więcej, niż wiesz. Mój dziadek został zabity, gdy mój ojciec zawalił misję w Departamencie Tajemnic. Czarny Pan nakarmił Nagini moim psem, kiedy po raz kolejny nie udało mi się zabić Dumbledore'a. Najwidoczniej w przeszłej przyszłości darowałem ci temat mojej perspektywy na wojnę. Nic dziwnego, skoro tego samego dnia, kiedy się „poznaliśmy” zostałem zabity, a sześć lat później miałem na głowie inny problem. Nawet to, co właśnie powiedziałem, nie jest wszystkim. To tylko czubek góry lodowej. Ale ty straciłaś brata. Akurat ty masz prawo mi mówić, że straciłem mniej.

A więc jednak wciąż istniały rzeczy, których o nim nie wiedziała. Nigdy wcześniej jej się z tego nie zwierzył. Zaczęła coraz lepiej rozumieć, co pchnęło go do aż tak radykalnej zmiany podejścia do życia i temperamentu. Nie chciał już nigdy znosić tego, co podczas wojny. Ba, ewidentnie nie lubił nawet o tym mówić. Dopiero wtedy dostrzegła, że przez większość czasu robi dobrą minę do złej gry. Udaje spokojnego i pogodnego, żeby także przed samym sobą pozorować, że wszystko jest w porządku. Ale był daleki od takiego stanu. Musiał wypić cztery szklanki whisky, żeby wreszcie dać to po sobie poznać.

Pamiętała, że czuła się dokładnie tak samo, gdy spotykali się w dwa tysiące piątym. Również udawała, również robiła dobrą minę do złej gry i próbowała sprawiać wrażenie pozytywnej, ciągle nie mogąc się pogodzić ze śmiercią Freda. Ale ona miała sześćdziesiąt jeden lat, by to przepracować. On tylko rok. Wiedziała, że jedynie czas może uleczyć jego rany. Czas i cierpliwe namawianie go, by się przed nią otwierał, tym samym uwalniając się od swojego ciężaru stopniowo. Ale tego dnia naciskanie nie wydawało jej się odpowiednie. Wyglądał tak, jakby już miał wyrzuty sumienia, że żalił się na swoje położenie w czasie wojny. Tak, jakby nie wierzył, że będąc po złej stronie miał prawo na cokolwiek narzekać i czuć się straumatyzowany.

Postanowiła odwrócić jego uwagę, kiedy usłyszała swoją ulubioną piosenkę. Spojrzała na niego z podejrzanym uśmiechem, na co przekrzywił głowę w dezorientacji. Zaczęła nucić słowa piosenki.

I wasn't jealous before we met
Now every woman I see is a potential threat

Draco zaśmiał się i objął ją w talii. Nie wiedział, że umiała tak dobrze śpiewać.

Magią i Krwią Pisane, cz. 2 - Back in TimeWhere stories live. Discover now