Nora, 6 czerwca 1999 roku
Ginny dobiegł głos Molly.
– Ginny! Która jest godzina?! Wstawaj wreszcie!
Dziewczyna przeciągle ziewnęła, początkowo nie widząc w tej sytuacji nic nadzwyczajnego. Było południe, a ona niemal codziennie imprezowała. Dopiero po chwili jej serce zabiło mocniej. Przecież miała siedemdziesiąt osiem lat i od dawna nie mieszkała w Norze, tylko w swoim mieszkaniu w Londynie, na które zarobiła jako członkini Harpii z Holyhead. Skoro znów znajdowała się w domu rodzinnym, to znaczyło…
– Ginny, do kogo ja mówię?!
Rudowłosa zerwała się z łóżka i podbiegła do lustra. Znów miała siedemnaście lat. Promiennie się uśmiechnęła. Udało się. Cofnęła czas o pięćdziesiąt dziewięć lat. Od momentu odnalezienia przepisu tamtego wieczoru, gdy rozmawiała z George'em, aż czternaście lat zajęło jej szukanie składników i warzenie eliksiru. Teraz, po tych wszystkich latach, te działania nareszcie okazały się owocne. Była z powrotem w dziewięćdziesiątym dziewiątym i nie mogła uwierzyć we własne szczęście.
Zbiegła na dół i ucałowała w policzki zaskoczoną Molly. Jej matka znów żyła. Choć zmarła w dwa tysiące pięćdziesiątym ósmym jako 108-latka, w czasie, w którym się znalazły, miała się dobrze i czekało ją długie życie. To oznaczało, że żyły wszystkie osoby, które zdążyły przez ten czas umrzeć – Hermiona, Percy, Artur, Teodor Nott, Narcyza i Lucjusz, a nawet… Marconi i Giovanni. Ta dwójka niepokoiła ją najbardziej. Jednak myśl, że znów spotka wszystkich ludzi, których straciła, była dla niej wówczas najważniejsza. I co istotne, Draco wciąż był człowiekiem. Zapewne siedział właśnie w swoim zamku i jadł lunch, planując wyjście do klubu.
– Skąd ten wspaniały humor? – dopytywała Molly.
– Po prostu… tak bardzo się cieszę, że cię widzę – powiedziała, próbując pohamować łzy. Na próżno. Znów czule przytuliła swoją matkę i nie chciała wypuścić jej z ramion.
– Kto cię skrzywdził? – dziwiła się.
– Nikt mnie nie skrzywdził, mamo – zaśmiała się, ocierając łzy i siadając przy stole. – Wręcz przeciwnie.
– Uważam, że nie powinnaś znowu iść do tych klubów – powiedziała tonem dydaktycznym i uniosła palec wskazujący ku górze. – Dobrze, że jeszcze nie spotkało cię tam nieszczęście, ale to nie znaczy, że tak się nie stanie. To są złe miejsca. I zobaczysz, że Harry, prędzej, czy później, do ciebie wróci.
Harry?
No, tak. Zdążyła już zapomnieć, że to rozstanie z Harrym pchnęło ją w spiralę samodestrukcji i młodocianego pijaństwa. Ta passa oficjalnie się skończyła. Mniej więcej sześćdziesiąt lat temu.
– Tak się składa, że mam plan pójść dzisiaj do klubu – oznajmiła pewnie. – Ale nie zamierzam robić nic głupiego. Może nawet kogoś dziś przyprowadzę.
Molly wytrzeszczyła oczy, błędnie interpretując tę wypowiedź.
– A takie zabawy, to już ZAWSZE kończą się źle!
– Co? Nie, mamo, ja…
– Nie myśl, że będę znosiła coś takiego pod swoim dachem!
– Nie to miałam na myśli!
– Czy ja dobrze słyszałem? – odezwał się Ron, który właśnie wszedł do kuchni z salonu.
– Nie, źle słyszałeś!
– Moja młodsza siostra ma zamiar sprowadzać tu facetów na noc?
– Nie, tylko jednego! Znaczy… na brodę Merlina.
CZYTASZ
Magią i Krwią Pisane, cz. 2 - Back in Time
FanfictionPo serii niefortunnych zdarzeń, które doprowadziły do ostatecznego rozstania Ginny Weasley z jej ukochanym, po czterdziestu latach dziewczyna zagłębia się w ich przeszłość i postanawia cofnąć się w czasie, by zapobiec wszystkiemu, co stanęło im na d...