12. Dobry uczynek

Zacznij od początku
                                    

Fane'owi woda sięgała do klatki, więc ja będę zapewne zanurzona pod samą brodę. Na samą myśl o tym, jak mało kontroli miałabym mieć, przechodziły mnie ciarki.

- Co ci tak zależy? - spytałam zaciekawiona, chcąc odwrócić i jego i swoją uwagę od wizji mnie w basenie.

- Mam potrzebę zrobienia dobrego uczynku - westchnął. Tego się nie spodziewałam, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam.

- Zaliczam ci go. Liczą się chęci i masz plusa za poświęcenie, że wszedłeś już do wody - oświadczyłam obiektywnie.

Szatyn patrzył na mnie z politowaniem, chociaż to on stał w wodzie, a ja na brzegu.

- Nie będę paradowała przed tobą w bieliźnie - wypunktowałam kolejny świetny powód, żeby się na to nie zgadzać.

- To załóż moją koszulkę - wskazał na kupkę jego ubrań leżącą przy moich stopach.

- Ale... - zaczęłam.

- Nie masz już więcej argumentów - przerwał mi. - Wskakuj.

Milczałam dłuższą chwilę, bijąc się z własnymi myślami, ale chłopak wiedział już, że wygrał.

- Odwróć się - rozkazałam. - Muszę się przebrać.

Mina Reynolds'a wydawała się ukazywać niezadowolenie, ale najwidoczniej nie zamierzał dyskutować i posłusznie odwrócił się w wodzie.

Zdjęłam sweter, spodnie i stanik, po czym sięgnęłam po szarą koszulkę.

- Gotowa - mruknęłam.

Miałam na sobie teraz tylko T-shirt chłopaka i czarne majtki, jednak koszulka sięgająca mi prawie do połowy ud bez problemu je zasłaniała.

Fane zeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja przewróciłam oczami. W końcu podeszłam do drabinki.

- Wejdź do wody.

Wahałam się i nie było mi już do śmiechu. Tym razem i chłopak zachował powagę, chyba widział, że to przeżywam.

Zanurzyłam się powoli w wodzi, aż ta sięgnęła mojej klatki. Cały czas trzymałam się drabinki, chcąc być jak najbliżej wyjścia.

- Widzisz, normalna sprawa - powiedział cicho. - Bardzo dobrze, a teraz puść się murka.

Pokręciłam przecząco głową. Nie było takiej szansy.

- Nie chcę - powiedziałam, jednocześnie puszczając się przecząc swoim słowom.

Zaczęłam narwowo machać rękami robiąc wokół nas zamieszanie. Oddech mi przyspieszył, a w oczach zebrały się łzy.

Fane chwycił mnie pod pachami i bez wysiłku uniósł do góry.

- Masz tutaj dno - powiedział, probując ukryć rozbawienie.

- Nie śmiej sie ze mnie - warknęłam.

Mokra koszulka przylgnęła do mojego ciała, przylegając do wszystkich krągłości. Jak na złość, wzrok Fane'a zatrzymał się na wysokości mojego biustu. Pożałowałam, że nie zostałam w staniku, ale nie chciałam go zmoczyć.

- Mogłem wziąć dzisiaj białą koszulkę - westchnął, a ja walnęłam go w ramię. Co za idiota.

- Złap się mnie - zaproponował, a ja spojrzałam się na niego, jakby mu rogi wyrosły. - No złap.

Moje wahanie musiało go bawić, ale nie czułam się wyśmiewana. Wręcz przeciwnie, ten wesoły i wyluzowany Fane rozładowywał w pewnym stopniu atmosferę.

bladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz