Rozdział 2

5.5K 368 338
                                    

Dochodziła właśnie godzina dwudziesta pierwsza. Wystawa autorskiej kolekcji Gabrielli według ustalonego harmonogramu powinna już zbliżać się ku końcowi. Jednak ku jej ogromnemu zaskoczeniu, dopiero zaczynała się rozkręcać. Właściciel lokalu na prośbę gości postanowił przedłużyć godziny dostępności sali, która pękała teraz w szwach od klientów. Szatynka wiedziała już, że ten wieczór zapamięta na długo. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze dziś przed wyjściem z domu wahała się, czy to wszystko ma jakikolwiek sens. A teraz, ludzi przybywało, zaś sprzedaż z godziny na godzinę rosła. Po raz pierwszy od tych nieszczęsnych sześciu miesięcy naprawdę szczerze się uśmiechała.

– Pani Gabriello!

Usłyszała nagle za sobą podekscytowany głos menadżera wystawy. Mężczyzna podbiegł do niej, gdy zmierzała akurat do stolika z napojami.

Instynktownie się zatrzymała.

– Tak?

Odwróciła się za siebie zaciekawiona.

Ożywiona, pełna ekscytacji twarz mężczyzny mogła oznaczać tylko jedno. Był zachwycony jej dzisiejszym sukcesem, którego po wczorajszej porażce ewidentnie się nie spodziewał.

– Ja... wprost nie wiem, co powiedzieć! Jest Pani niesamowita! Pani kolekcja cieszy się takim uznaniem, że podejrzewam, iż do końca dzisiejszej wystawy sprzeda Pani co najmniej jedną czwartą całego dostępnego zbioru.

Zdyszany stanął przed nią i z radością zlustrował jej postać.

W oczach Gabrielli pojawiły się małe iskierki radości. Była szczęśliwa, choć za wszelką cenę starała się to ukryć. Ciężko jej było zrozumieć swoje emocje, ale z jakiegoś powodu, bała się okazywania pozytywnych uczuć. Miała wtedy wyrzuty sumienia. Tak, jakby jej serce odrzucało jakąkolwiek radość. Coraz bardziej pogłębiała się w znajomym mroku, który wydawał jej się bezpieczniejszy od miłych niespodzianek, które serwowało jej życie. Wszak każda z nich mogła przynieść ze sobą bolesne konsekwencje. Po pobycie w Meksyku, nauczyła się jednego – nigdy nie warto zbyt wcześnie się cieszyć, bo szczęście jest niezwykle kruche i łatwo je stracić.

– Naprawdę? Tak Pan myśli? – spytała niepewnie.

Zupełnie tak, jakby nie dowierzała słowom mężczyzny.

– Nawet nie wyobraża sobie Pani, jakie dobre Pani zbiera recenzje. Widzi Pani tego starszego mężczyznę w grafitowym garniturze i czerwonym krawacie?

Menadżer ruchem głowy wskazał na tajemniczą postać, z którą wszyscy wylewnie się witali, zachowując przy tym stosowny dystans.

– Tak, widzę. A kim on jest?

Mężczyzna spojrzał na nią z niedowierzaniem.

– No niech mi Pani tylko nie mówi, że nie zna Pani Ericka Roads'a.

– A to ktoś ważny? – Wypaliła, jak gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami.

Tym razem menadżer nie wytrzymał i pokręcił z rozbawieniem głową.

– Pani Gabriello... Jest Pani tak szczera i naturalna w tym, co Pani robi, że jestem pewien, że wszyscy Panią pokochają. Lepszej reklamy nie mogła Pani sobie zrobić. A w tej branży nie liczy się tylko produkt, ale również artysta, który sprzedaje go swoją twarzą.

– Nie rozumiem...

– Erick Roads to jeden z najbardziej rozchwytywanych promotorów jubilerskich w naszym regionie, a zarazem również jeden z najbardziej szanowanych biżuteryjnych krytyków. Inne projektantki już dawno, by mu nadskakiwały byleby tylko zwrócił na nie uwagę. Za wszelką cenę przekonywałyby go do pochlebnej oceny ich kolekcji, a Pani... nie musiała robić nic, by był zachwycony już od progu. Ba! Pani nawet go nie zna.

W objęciach Potwora TOM 3 | +18  [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now