Rozdział 23

15.6K 568 42
                                    

GABRIEL 

Nurkuję pod taflą wody, a gdy tylko się wynurzam, w zasięgu mojego wzroku pojawiają się czubki czyichś butów.

– Gabriel, co tu robisz? Myślałem, że jesteś na imprezie. – Mój brat staje jak wryty naprzeciwko basenu, w którym postanowiłem popływać.

Wzruszam ramionami i sięgam po zostawiony na brzegu telefon. W tej właśnie chwili ekran komórki rozświetla się ponownie. Esemes od Ciary. Z załączonym do treści zdjęciem. Jej pośladków w koronkowych stringach.

To wszystko cię omija. Pisze, dodając rząd pozbawionych sensu emotikonek.

Jest naprana na maksa.

– Już wróciłem. Ta była wyjątkowo do dupy – tłumaczę. 

Bruno ogląda się za siebie. Jego rysy wydają mi się niezrozumiale napięte.

– Trudno, ja spadam. – Idzie przez ogród w stronę garaży, gdzie stoją nasze samochody.

Marszczę brwi.

Znam go na tyle, żeby bez problemu rozpoznać, kiedy jest wkurwiony. 

– Dokąd?

Zazwyczaj, gdy jest taki nabuzowany, kończy na jakiejś bójce albo na nocce w areszcie.

– Nie przegapię okazji do obejrzenia, jak nasi dokopują temu zdrajcy Erickowi – mruczy, obracając się ku mnie z uśmiechem.

Ta... Oczywiście, że właśnie tam pójdzie. Na te zasrane wyścigi. Nie ma to jak zadrzeć z pojebami i rozbić parę szybkich fur. Kiedyś też tak myślałem...

– Nie wpakuj się znowu w jakieś gówno. Przypominam ci, że to ty jesteś moim starszym bratem i to ty powinieneś wyciągać z kłopotów mnie, a nie na odwrót. –  Wystukuję odpowiedź napalonej Ciarze.

– Gdyby nie moje zamiłowanie do kłopotów, zdechłbyś z nudów. – I już go nie ma.

Obserwuję, jak wyjeżdża swoim wozem na ulicę, trochę zbyt mocno wchodząc w zakręt.  Wzdycham i nurkuję pod taflę chłodnej wody. Nie zdążam zrobić nawet dwóch okrążeń, kiedy mój telefon znowu charczy, zwiastując nadejście kolejnej wiadomości.

Tak, charczy i to dosłownie, bo na dźwięk esemesowy mam ustawiony ryk lwa.

Cindy pisze: Nie wystarczyłoby Ci nocy, żeby się mną nasycić.

Ma laska niezłą wyobraźnie... Ej, czekaj, to nie była Cindy. To Ciara. Prawdopodobnie.

A po sekundzie nadchodzą cycki. Bez stanika, z wytatuowanymi na nich dwiema wisienkami.

Śmiech wzbiera mi w gardle, ale wtedy wyłapuje coś dziwnego w tle, w oddali.

Coś, co brzmi jak płacz.

– Przestań. – Cichy, niewyraźny głos roznosi się po drugiej stronie ogrodzenia. – Po prostu przestań. Nic się nie dzieje. Nic się nie stanie.

Kiedy rozpoznaję ten głos, coś w moim wnętrzu zawiązuje się w  supeł.

Co jest, kurwa?

Wychodzę z basenu i zmierzam pośpiesznie w tamtym kierunku.

– Stella? – wołam.

Dziewczyna siedzi skulona na huśtawce. Cała dygocze i chyba nie rozpoznaje mnie w pierwszej chwili, bo wszystko, co słyszę to, jak zachłystuje się oddechem. Jej mała sylwetka przesuwa się po drewnianej ławce, wciskając w sam kąt.

– Gabriel. – Układa dłoń na sercu. – Przestraszyłeś mnie.

Zauważam, że jest boso. Ma też na sobie tylko cieniutką koszulkę nocną. I pewnie w innych okolicznościach zachwyciłby mnie ten widok, ale teraz tylko potęguje moje zmartwienie.

– Przepraszam. – Kucam przed nią. – Czy ty... płaczesz?

Stella ociera rękawem policzki i zapatruje się na usypane gwiazdami niebo.

– Nie.

Aha. Wcale.

– Akurat. Spuchłaś jak mały wieloryb – Ujmuję ją za podbródek.

Kącik jej ust unosi się minimalnie, ale zaraz opada.

– Wielkie dzięki. – Podrywa się z huśtawki z zamiarem odejścia.

Natychmiast zastępuję jej drogę.

Nie ma mowy, żebym pozwolił jej zostać samej w takim stanie. Jest blada, roztrzęsiona jak pieprzony deliryk po przedawkowaniu alkoholu i ma coś takiego w oczach... Czystą, bezbrzeżną rozpacz.

– Zaczekaj. Nie uciekaj. – Łapię ją za nadgarstek, a ona znowu się wzdryga.

Szarpie się, jakbym zrobił jej krzywdę.

– Zostaw mnie w spokoju – krzyczy.

Jezu, co z nią?

– Powiedz mi, co się stało? Dlaczego płaczesz i mamroczesz sama do siebie, jakbyś była stuknięta?

Z jej krtani wymyka się śmiech. Tyle, że ten śmiech wcale mi się nie podoba. Jest trochę szalony i trochę smutny.

– Bo może jestem bardziej stuknięta niż myślisz.

– Brzmi perwersyjnie.

Stella nie odpowiada, zamiast tego maszeruje przez ogród.

– Zapomnij, że mnie widziałeś.

Cholera, co za uparty bachor. A przecież chcę tylko jej pomóc.

– Nie. Nie jestem idiotą. Widzę, że coś cię dręczy. – Wyprzedzam ją i znowu blokuję jej przejście – Nie okłamuj mnie, Stello.

Jej małe piąstki zaciskają się, a na tle niebieskich tęczówek pojawia się odrobina gniewu.

Dobrze. Zdecydowanie wolę mieć do czynienia z wkurzoną Stellą.

– Po prostu miałam koszmar. To dlatego...

– Wyjesz jak wilk do księżyca? – wtrącam uszczypliwym tonem. – Przepraszam, żartuję sobie, bo próbuję wywołać twój uśmiech. Bardzo mi go brakuje na tych ustach. – Muskam jej dolną wargę kciukiem. – Chodź ze mną.

– Dokąd?

Tym razem jednak nie opiera się, kiedy splatam nasze palce i pociągam ją za sobą na moją część podwórka. 

******

Jak myślicie, Gabriel wyciągnie ze Stelli prawdę? 👀

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneWhere stories live. Discover now