wszystko i wszyscy należą do vesos

Start from the beginning
                                    

Teraz liczyło się coś więcej niż ochrona kilku małych zwierzaków. W grę wchodziła przyszłość kilku ras, a w szczególności wampirów i ludzi.

Rilan podszedł do stalowych słupów i dał się zakuć w kajdany jak najgroźniejszy przestępca. Uklęknął na piasku i ze spuszczoną głową starał się skoncentrować na utrzymaniu trzeźwych myśli. Nie chciał, aby ponownie przebudził się z transu orientując się, że miał krew na rękach. Przypomniał sobie o rozszarpanych na polanie kotach. Zrobił to. Zabił. Skrzywdził tych, których chronił.

Nie mógł sobie pozwolić nigdy więcej na to, aby sprawy wymknęły się spod kontroli.

Rilan spojrzał przed siebie i ujrzał Cadisa, który stał na tle rozpościerającego się morza. Czarodziej wyjął zza peleryny fiolkę wypełnioną niemalże bordową cieczą i przyjrzał się z uwagą chłopakowi będącemu na uwięzi. Nad ramionami Cadisa pojawiły się dwa płomyki, które miały mu asystować przy przemianie wampira.

— Mój panie, czy to na pewno dobry pomysł? Rilan może wpaść w szał — odparł Fennis.

— Nie chcesz mu zrobić krzywdy, prawda, mój panie? — Yamiss spojrzała na czarodzieja z nutą obawy, ponieważ od samego początku poczuła, że młody wampir był dla Cadisa kimś więcej niż mówił na głos.

Białowłosy zignorował słowa sług i uchylił zawór fiolki. Zapach krwi dotarł do nozdrzy Rilana w mgnieniu oka. Woń ta była tak silna, że przemiana nastąpiła w przeciągu kilkunastu sekund. Cadis przyglądał się mu z bezpieczniej odległości. Rilan walczył, starał się opierać, jednak linie pojawiające się na jego szyi i twarzy zwiastowały tylko jedno. Pełną przemianę.

Cadis przyglądał się towarzyszowi z lekkim uśmiechem, jakby był zadowolony z jego porażki. Rilan przegrał walkę z samym sobą i ponownie chciał zaatakować, lecz tym razem samego czarodzieja. Wampir na uwięzi podbiegł do człowieka magicznego, nie mogąc zrobić niczego. Stalowy łańcuch i więzy były zbyt mocne, aby mógł je przerwać. Bezskutecznie starał się ugryźć Cadisa, który stał na plaży i patrzył z uwagą na Rilana. Jego zęby, cienie pod oczami, krwisty odcień tęczówek.

Piękny - pomyślał i przechylił fiolkę, aby wylać ciecz tuż przed wampirem.

Rilan nie mógł jej dosięgnąć, złapać ani kropli, lecz Cadis chciał, aby chłopak się w końcu pożywił tym czego najbardziej pragnął. Jak mocno by tego nie ukrywał nie mógł wyprzeć się natury. Wampiry pragnęły krwi. Ludzkiej, ciepłej krwi.

Cadis rzucił prawie pustą fiolkę w stronę przemienionego, nieświadomego Rilana, który pochwycił szklane naczynie. Zacisnął je tak mocno, że szkło pękło wydając ostry dźwięk. Kryształki wbiły się w dłoń wampira, lecz to mu nie przeszkodziło w tym, aby upić resztki cieszy. Lizał ją, rozkoszował się jej smakiem, a po ciele bestii przechodziły drgawki. Od ponad roku nie żywił się należycie. Unikał ludzkiej krwi, więc po tak długim czasie mógł wreszcie poczuć to zapomniane uczucie, ten smak, tęsknotę i przypływającą nadludzką siłę.

Feniss i Yamiss z trudem zdołali patrzeć na obraz, który malował się przed ich oczami. Rilan był kimś zupełnie innym. Spotkali go po raz pierwszy przy murach obronnych. Był słaby, przypominał dmuchawiec, który mógł się rozpaść przy najmniejszym dotyku, lecz teraz... wyglądał na kogoś, kogo nie można było powstrzymać.

Cadis natomiast podszedł jeszcze bliżej towarzysza, który wyczuwając jego tętno ponownie próbował zaatakować. Starał się go dopaść, wymachiwał rękoma, aby wbić pazury w jego ciało, lecz dzieliły ich centymetry, których Rilan nie zdołał zniwelować za żadną cenę.

Wampir&Czarodziej (bxb)Where stories live. Discover now