4. Zbieg okoliczności

121 10 6
                                    

Już z daleka rozpoznałem okolice. Zbliżałem się do baru, w którym planowałem spędzić następne godziny. Jest to miejsce, w którym mogę odciąć się od problemów. Po prostu lubię tam przebywać, często jestem tam, po prostu szczęśliwy i to mi wystarcza.

Podchodząc do niewielkiego budynku, pokrytego szarą elewacją, z grafitową i nowoczesną dachówką, byłem zadowolony, bo będę mógł popić w przyjemnym miejscu. Do baru prowadzą schodki, a za nimi są duże podwójne drzwi. Były one podobnego koloru jak dach. Ogólnie cały budynek był klimatycznie oświetlony.

Po krótkim namyśle pociągnąłem drzwi, a następnie wkroczyłem do ciepłego środka. Jest tu dość ciepło, więc rozpiąłem suwak kurtki.

W tym pokoju jest wiele stolików, a że ja nie chce szukać towarzystwa, zająłem oczami kanapę przy małym stoliku. Podszedłem do stanowiska, tutejszego barmana. Pośpiesznie zamówiłem to co chciałem, czyli butelkę SMIRNOFF'A. Nawet nie musiałem mówić, co zamawiam, gdyż barman na mój widok od razu postawił butelkę, którą chciałem. Widać, że jestem stałym klientem. Po zapłacie i wzięciu mojego zamówienia, pokierowałem się w stronę sofy, którą wcześniej sobie wypatrzyłem, z dala od innych osób znajdujących się w barze. Moim zdaniem, było to najlepszą opcją z wszystkich możliwych.

Po rozłożeniu się na skórzanej i wygodnej kanapie, pociągnąłem pierwszego łyka. Jak zwykle, jest to wspaniałe uczucie, kiedy po alkoholu tak piecze w przełyku. Od razu mnie to rozluźnia i rozgrzewa. Jest po prostu idealny. Tylko, aby ten moment trwał wieki.

***

Podczas spożywania legalnego narkotyku, wsłuchiwałem się w rozmowy innych osobników w tym pokoju. Siedziałem tyłem do stanowiska barmana, bo po co się tam patrzeć? Wsłuchiwanie mi wystarczy.

Rozmowy toczące się w barze były różne, od jakiś podrywów, czy tylko przyjacielskich pogawędek, po nawet różne groźby.

Nagle usłyszałem, że jakiś typ wbił i darł się do barmana, a pro po, czy widział kogoś. Barista tylko zaprzeczył, po czym ten drugi wybiegł. Dziwne ... może poszedłbym się spytał, o co chodzi? To głupi pomysł, bo Sherlockiem nie jestem, ale w zasadzie.. nie mam nic innego do roboty.

Po krótkim namyśle, udałem się z wódką do zmieszanego barmana i spytałem.

-Ej, o co kaman, co się odwaliło?

-Co do tego co się stało, to nie za bardzo rozumiem.-Odparł barman z taką miną, jakby nie wiedział o czym mówi. Posłałem mu tylko spojrzenie, aby mówił dalej.

-Jakiś, chyba naćpany koleś, podleciał i zapytał czy 'nie widziałem jakiegoś typa kręcącego się, z wieloma broniami, tu w okolicy, przypadkiem?'- No trochę nie wiedziałem jak to skomentować. Jakiś typ kręcący się, z wieloma broniami?

Tego, się nie spodziewałem.

Barman popatrzył się na mnie, chyba oczekując odpowiedzi.

- No, to dziwna sytuacja.- Szybko walnąłem odpowiedź i odszedłem do kanapy. Kątem oka zauważyłem, niedowierzanie barmana, że tylko tyle odpowiedziałem.

Kiedy już usiadłem i zdążyłem pociągnąć kolejny łyk, znowu ktoś otworzył drzwi, a delikatny powiew wiatru, dał o sobie znać. Może znów ten sam typ przyszedł i znów coś bredzi. Jednak to co usłyszałem, lekko mnie zdziwiło. Do stanowiska baristy, podszedł ktoś kto miał dobrze znany mi akcent, norweski. Widocznie jakiś obcokrajowiec...

Ale skąś kojarzyłem ten głos.. Po napiciu się kolejnego łyka, postanowiłem obejrzeć się za siebie i upewnić się kto to.

Zamarłem

Moim oczom ukazał się... jebany komunista. NO TEGO TO JA SIĘ NIE SPODZIEWAŁEM. Co on tu do jebanego diabła robi. Od razu po zobaczeniu norwega schowałem się za oparciem skórzanej sofy. Z jednej strony jestem wkurwiony, że go widzę, ale patrząc na to, z drugiej strony dobrze, że żyje, bo przyznam, trochę się o niego martwiłem... NIE STOP, o czym ja myślę, przecież ten typ, no na początku był moim przyjacielem, ale później zaczął mnie okropnie poniżać, w między czasie obydwoje walczyliśmy o przyjaźń Edda. Natomiast fan coli wybrał Matta. Potem zostawił nas po pobycie w darmowym obozie, które okazało się wojskiem. Po prostu powiedział, że jedzie i chuj, a teraz po prostu wrócił, no halo coś tu nie gra. ZARAZ MNIE COŚ PO PROSTU TRAFI.

Z zdenerwowaniem pociągnąłem kolejne łyki mojego ulubionego napoju. Przyznam, że zaraz po prostu się na niego rzucę. Nie wytrzymam, tu ani chwili dłużej. Już dosłownie cicho warczę, na obecną sytuację.

Próbując się uspokoić, wdycham i wydycham powietrze. Za moment wybuchnę z złości. Po prostu chciałbym pójść i przywalić rogatemu, ale nie jestem, jeszcze na tyle pijany, aby to zrobić. No nic poczekam, aż ten dupek odejdzie od barmana i domówię sobie jeszcze jedną butelkę i pójdę do domu.

***

Nic mi nie poprawia humoru, tak jak czysta wódka, a w szczególności Smirnoff. Wypiłem już prawie do końca tą butelkę, więc obejrzałem się za siebie, w kierunku stanowiska baristy, aby upewnić się, że Tord już sobie poszedł.

Nareszcie, udało się doczekałem się moment, kiedy nie było go już przy barmanie. Szybkim krokiem podeszłem do lady i poprosiłem o kolejną butelkę wzrokiem. Niestety ten nie zrozumiał o co mi chodzi, więc powiedziałem:

- Będzie jeszcze jedna butelka Smirnoff'a.- Ten barman z smutną miną mi odpowiedział.

- Niestety, skończyły się.- ALE JAK TO Możliwe, zamurowało mnie.

-Przecież wcześniej, kiedy zamawiałem była ich cała półka?!- Trochę podniosłem głos, gdyż to była prawda co powiedziałem.

-No stało się, Pan który wcześniej był wykupił wszystko.- Po raz kolejny mnie zamurowało, ale dlaczego jebany komuch wykupił wszystkie. No po prostu, działa mi on na nerwy.

Do widzenia.-Walnąłem szybkie pożegnanie i powędrowałem w stronę wyjścia. Nie zapominając o zapięciu kurtki, bo przecież na zewnątrz było zimno, a nawet lodowato. Co mnie zdziwiło to, to że nawet barman mi nie odpowiedział, a nawet zostawiłem tam reszrkę alkoholu w butelce, a chuj mnie to.

Otworzyłem drzwi i wyszedłem, od razu oschłe i zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Zszedłem po schodkach, i powędrowałem w kierunku domu.

Uznałem, że szybciej i bezpieczniej będzie chodnikiem, a to dlatego, że bym pewnie zgubił się, w ciemnym parku. Nawet nie wiedziałem, która godzina.

***

Gdy tylko doszedłem do mieszkania, spotkałem przy frontowych drzwiach Edda. Nie był on zadowolony...

Sernik [Tordtom/Tomtord]Where stories live. Discover now