Rozdział 6

114 14 4
                                    


Devon nie mógł przeboleć mojego wkładu w dekoracje mieszkania. Za każdym razem jak nie patrzyłam przenosił dywan w najdalsze miejsce w salonie, w którym prawie nie było go widać i wystawał tylko skrawek. Ja natomiast sukcesywnie, za każdym razem z uśmiechem na twarzy przesuwałam go na swoje miejsce. Czuję, że zrobiliśmy duży postęp. Każdego wieczora siadamy w salonie z kubkiem kakao. Ja na fotelu, on na kanapie i po prostu rozmawiamy. Ciężko było namówić go, aby wypił coś innego niż dorosła i poważna kawa. Na szczęście po moim wykładzie na temat tego, że jest za późno i będzie miał problemy ze snem ustąpił. Niewyobrażalnie śmiesznie, a zarazem uroczo jest obserwować go kiedy powoli sączy swój czekoladowy napój, uważając przy tym, aby się nie oparzyć. Miód na moje serce. Czasami mam ochotę zachować się jak babcia, złapać go za policzki i wytarmosić. Gdybyśmy mieli normalne stosunki nie zawahałabym się tego zrobić, ale choć układa się między nami o wiele lepiej to nadal widzę jak się wzdryga gdy czasami przypadkiem go dotknę. Zdarzyło mi się także kilka razy zasnąć na kanapie i oprzeć o niego głowę w trakcie seansu filmowego, które postanowiliśmy robić w piątki i o dziwo wtedy się nie wzdrygnął. Nie rozumiem go, choćbym naprawdę chciała to nie jestem w stanie racjonalnie pojąć tego dlaczego raz mój dotyk go pali, a raz jest dla niego obojętny.

Wracam z zakupów spożywczych ledwo niosąc siatkę. W planach mam zrobienie ciasta do naszej wieczornej sesji przy kominku. Wchodzę do kuchni i kładę potrzebne produkty na blacie. Margo radośnie podskoczyła na wieść o moim cukierniczym pomyśle. Obiecała mi pomóc, bo choć nie jestem najgorsza w wypiekach to tym razem bardziej niż zwykle zależy mi na tym, aby ciasto wyszło bardzo dobre. Największy paradoks życia polega na tym, że kiedy bardzo się starasz i chcesz, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik to zawsze coś nie wychodzi. W momencie jednak kiedy masz kompletnie lekceważące podejście do sprawy to wszystko wychodzi zajebiście dobrze. Pokręcone.

- Jesteś pewna, że się ucieszy z tego ciasta? - pytam Margo gdy zaczynam ucierać masło z cukrem.

Ta odwraca się do mnie z niewyobrażalnie szerokim uśmiechem na twarzy. Jest zawsze taka pogoda, że zastanawiam się jak to jest możliwe. Odkłada blaszkę wyłożoną papierem na stół i podchodzi do mnie z fartuszkiem, aby przewiązać mi go w pasie.

- Oj tak. Czekoladowe to jego ulubione. Ostatnio jak je zrobiłam to w dwa dni zjadł całą blaszkę. Zdążyłam poczęstować się tylko jednym kawałkiem do kawy - ostentacyjnie macha ręką. - Nie widać tego po nim, ale jest ogromnym miłośnikiem czekolady. Gdyby nie te siódme poty, które wylewa na siłowni to z pewnością miałby już brzuszek - śmieje się i wraca do odmierzania potrzebnej ilości składników.

- To takie proste zadanie i taka drobnostka, a ja tak się stresuje. Nie wiem nawet czym - wzruszam ramionami całą swoją uwagę poświęcając na to, aby nie przewrócić miski na ziemię. Masło przykleiło mi się do rąk i przez to ciężko mi idzie utrzymanie naczynia na blacie.

- Bo za bardzo się starasz dziecko. Widzę to jak wypruwasz z siebie siódme poty. Myślę, że on wkrótce także to dostrzeże jeśli tylko cię do siebie dopuści - uśmiecha się do mnie pocieszająco.

Jakiś czas temu Margaret zapytała mnie wprost o moje małżeństwo z Duncanem. Nie wierzyła w to, że byłby w stanie ukryć przed nią swoją miłość. Zna go od dziecka i twierdzi, że od razu by wiedziała kiedy by się zakochał. Dlatego też była bardzo zaskoczona gdy jednego dnia pojawiłam się w domu jako jego żona. I to w dodatku taka, która śpi w osobnej sypialni. Mimo, że ona nie wchodzi na piętro to podobno widać to gołym okiem. Pod wpływem jej intensywnego wzroku odpuściłam i opowiedziałam jej wszystko od samego początku. Poczułam niesamowitą ulgę kiedy mogłam komuś się wygadać i otrzymać zrozumienie od kogoś bezstronnego. Z siostrą nie miałam kontaktu od tamtego wieczora. Wiele razy próbowałam się do niej dodzwonić i po prostu porozmawiać, ale sukcesywnie odrzucała moje połączenia, aż w końcu wydaje mi się, że zablokowała mój numer. Zabolało mnie to, bo Clodi była najbliższą mi osoba przez wiele lat, a teraz tak po prostu z dnia na dzień ze sobą nie rozmawiamy. A boli jeszcze bardziej wiedząc, że jedyna osoba, która powinna mieć jakieś pretensje to ja, ale mimo wszystko ich nie mam i po prostu tęsknie za moją starszą najlepszą przyjaciółką.

Twoja na zawsze. (ZAWIESZONE) Where stories live. Discover now