17.Postaraj się zrozumieć.

2.8K 118 129
                                    

Aurora's POV:

Powinieneś zrozumieć jedno.

Nie ma czegoś takiego jak dusza.
Są twoje paznokcie, włosy i skóra. Jest twoja krew, szkielet i wątroba. Czasem u nielicznych można dostrzec nawet i serce. Masz swoje myśli, wspomnienia i świadomość. Potrafisz biegać, oddychać i podejmować decyzje. Czasem rozsądne, a czasem te kompletnie niszczycielskie.

Masz to wszystko, łącznie z rozumiem i naprawdę wierzysz, że posiadasz także i duszę?

Postaraj się zrozumieć, że nie posiadasz tak naprawdę niczego.

I może wtedy, jeśli naprawdę głęboko w to uwierzysz, dostrzeżesz, że coś jednak posiadasz. Ale w dalszym ciągu nie będzie to tym, czego tak bardzo próbujesz się w sobie doszukać.

***

— Przepraszam...

Moje serce pompowało krew w szalenie szybkim tempie, a chłodny wiatr owiewał mi policzki i bawił się włosami. Prędko podbiegłam w stronę bruneta, który szybkim i energicznym krokiem kierował się w stronę swojego czarnego Chevelle.

— River, zatrzymaj się... — poprosiłam, będąc z nim niemalże na równi. Wysoko uniosłam głowę, aby sczytać z jego twarzy jakąkolwiek inną emocję poza wściekłością. Nerwowo przełknęłam ślinę, widząc, że kompletnie mnie ignorował.— Hej!

Złapałam bruneta za przedramię, starając się go wyhamować na co jego ręka agresywnie wyszarpnęła się pod mojego dotyku, a ja o mało co nie dostałam od niego z łokcia w twarz. Wydawało mi się, że przez ten gest jego krok tylko przyśpieszył, a wściekłość jeszcze bardziej wzrosła. Ponowiłam próbę zwrócenia na siebie uwagi, wyprzedzając go i zatrzymując się centralnie przed nim.

— Uważam, że powinniśmy... — urwałam, w momencie kiedy brunet po raz kolejny mnie całkowicie mnie olał, jednocześnie wymijając. Co prawda nie uważnie, przez co mocno oberwałam od niego z ramienia. Śledziłam go niedowierzającym spojrzeniem, znowu zostając w tyle.— Co mam zrobić, żebyś do cholery na mnie spojrzał?!

Mój krzyk nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia. Czułam się jak natrętna osa, krążąca wokół swojej słodkiej ofiary. I łączyło nas to, że ja również nie zamierzałam odpuszczać do czasu aż ktoś nie zgniecie mnie pod swoim butem na śmierć.

— River!— pisnęłam, gdy w moim głosie zaczęły pojawiać się nutki złości.

River był specyficzny, wiedział to dosłownie każdy nieszczęśnik jaki miał okazję spędzić z nim trochę więcej czasu. Ale gdybym miała wybrać jedną rzecz, która najbardziej mnie w nim irytowała, bóg mi świadkiem, że była to ta pieprzoną arogancja! I zwykle, gdy byłam świadkiem, jak używa jej przeciwko moim potencjalnym rywalką, trochę zaczynałam ją lubić. Ale w tym momencie miałam ochotę rzucić mu się na plecy i wydrapać krtań. Mocno ściągnęłam brwi, robiąc wojowniczą minę i nie mając najmniejszego zamiaru odpuszczać.

Mocno zacisnęłam dłonie w pięści i ruszyłam w stronę czarnego samochodu stojącego przy krawężniku. Pewnie złapałam za klamkę, wsiadając do środka na miejsce kierowcy. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, szybko wyjmując kluczyki ze stacyjki i ukryłam je w tylnej kieszeni swoich spodni. Splotłam ramiona na klatce piersiowej i wbiłam zdeterminowane spojrzenie przed siebie. Zaczęły nachodzić mnie delikatne mdłości na wspomnienie naszej ostatniej rozmowy, która odbyła się na tej samej przedniej kanapie, na której siedziałam właśnie w tej chwili.

Wydawałam się nie wzruszona, gdy drzwi po mojej lewej otworzyły się z impetem, a nade mną stanął naprawdę wkurwiony chłopak. Dzielnie starałam się grać swoją rolę, ale nic nie mogłam poradzić na szybszy oddech i drżenie dłoni.

Fire in the Silence Where stories live. Discover now