Kiedy nie wiemy kogo nienawidzić, nienawidzimy samych siebie. Świata. Wszystkiego. Szukamy tak naprawdę czegokolwiek. Byle tylko poczuć zawiść. Nie wiedziałam dlaczego czułam to akurat do niego. Ale w końcu, czy przeciwieństwem miłości, nie jest nienawiść?
I to właśnie on mi pokazał jak bardzo byłam w błędzie. Bo przeciwieństwem miłości od zawsze była chłodna obojętność.
I to bolało zdecydowanie bardziej.
***
— I wtedy właśnie zadźgałem tego skurwiela. Wiesz, dostał trzy razy między żebra i chyba dwa razy udało trafić mi się w płuco. Nie żebym się chwalił...— powiedział jakiś brudny, śmierdzący i zarośnięty pan, plącząc się w kajdankach obok mnie.— A ty za co tu siedzisz?
— Zostałam zgwałcona.— powiedziałam, obserwując tych wszystkich funkcjonariuszy, którzy biegali to w jedną, to w drugą stronę. Pomachałam swoimi nogami to do przodu, to do tyłu i westchnęłam, posyłając radosny uśmiech bezdomnemu panu.
— Fajnie...— mruknął, odsuwając się ode mnie delikatnie i uważnie skanując przy tym moje ciało z niepewnością.— Wracając; mówiłem tym jebańcą, że zrobiłem chujowi przysługę... Ślepy Joe był naprawdę ogromnym skurwielem... Nie jeden byłby w stanie go powalić, a to jednak mi się udało, bo...
— Masz ochotę na gorącą czekoladę?— spytałam, mrużąc oczy, gdy dostrzegłam pewien automat stojący w rogu pomieszczenia.
— A masz coś mocniejszego?— spytał pan bezdomny w podartych, brudnych i naprawdę okropnie cuchnących ubraniach.
— Nie.— stwierdziłam krótko, wciąż machając w powietrzu nogami i nie zdejmując spojrzenia z automatu.
— To może być.
Uśmiechnęłam się delikatnie i wstałam na równe nogi, ale natychmiastowo upadłam z powrotem na ławkę, bo jedna z moich dłoni była przypięta do jej metalowej części. Mruknęłam pod nosem i rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając gdzieś jakiegoś wolnego funkcjonariusza. Dostrzegłam jednego naprzeciwko nas. Opierał się o białe, duże i zabudowane biurko kolegi i śmiał się z jego żartu.
— Przepraszam pana...— powiedziałam, na co jego spojrzenie od razu się zmieniło z roześmianego, na pełne irytacji i złości. Mężczyzna po chwili odwrócił się do kolegi i coś mu powiedział.— Panie policjancieee... Halooo... Panie... Policjancie?
— No co?! Co?! Czego znowu chcesz?!— spytał w końcu mężczyzna, którego już dobrze ale jednak chyba kojarzyłam. Może to ten sam, którego spytałam czy mają tu łazienkę? I po ile są tu obiady... No i czy może włączyć klimatyzację... A no i jeszcze czy lubi pomarańcze.
— Mógłby pan mnie na chwilkę rozpiąć?— spytałam, uśmiechając się do niego sympatycznie.— Ja i mój przyjaciel... — mocno zmarszczyłam brwi i spojrzałam na pana bezdomnego, siedzącego obok mnie. Wyglądał jakby nie lubił mojego drugiego przyjaciela, czyli pana policjanta.— Jak właściwie się nazywasz?
— Manuel.— warknął, nie spuszczając wściekłego spojrzenia z funkcjonariusza na choćby sekundę.
— Ouuu, hiszpańskie?— spytałam zachwycona, żywo zwracając się w jego stronę.— Mój przyjaciel, Charlie pracował w Hiszpanii przez pewien czas. To prawda, że macie tam pełno żmij, jeździcie konno i zajmujecie się kowalstwem?
— Mówisz o Texasie?— spytał nieco zdziwiony.
— Nie, mówiłam przecież, że chodzi mi o Argentynę...— zaśmiałam się i machnęłam na niego dłonią, zwracając się ponownie do Pana policjanta.— Ach ci Brazylijczycy... Rozumie pan...
CZYTASZ
Fire in the Silence
Romance~Czasami miłość to za mało, więc patrz jak moje serce płonie, a umysł błaga o okrycie się szronem.~ Druga część trylogii "Sunlight". ______________ © PraySatan, 2022