14.

60 5 3
                                    

W sobotę obudziłam się mając lekkiego kaca. Nie czułam się najgorzej, ale też nie czułam się najlepiej. Było po czternastej, gdy wstałam. Świeciło słońce co było dla mnie wkurzające, bo rano gdy skończyłam palić to nie zasłoniłam rolet.

Wzięłam telefon i zaczęłam sprawdzać powiadomienia. Głównie były z Instagrama albo Snapchata. Z wiadomości tylko od Archera. Życzył mi miłych snów. Jakby nie mógł mi tego powiedzieć prosto w twarz. Zaczęłam oglądać tiktoki nie będąc w nastroju, by zejść na dół. Nie byłam też głodna.

Minęły może dwie godziny, gdy do pokoju zapukał tato. Nie rozmawiałam z nim dawno, dlatego czułam się nieco niezręcznie. Zaraz za nim zobaczyłam James'a i mamę. Coś musiało być nie tak.

- Musimy porozmawiać - zaczął i usiadł przy biurku. Ja w tym czasie podniosłam się do siadu i zrobiłam miejsce bratu i mamie.

Miałam złe przeczucia.

- Rozwodzimy się.

Super.

Nie mogłam pokazać, że mnie to ruszyło, dlatego zachowałam kamienną twarz. James wydawał się lekko zmartwiony, ale był zaspany, więc nie do końca przyswajał to co się aktualnie działo wokół niego.

- Wyprowadzam się od was - kontynuował ojciec podczas, gdy ja walczyłam aby łzy nie napłynęły mi do oczu.

Mama pogłaskała James'a po plecach, a na mnie jedynie popatrzyła współczująco. Co za suka.

Nagle syneczek mamusi. Ale tak było zawsze. On był syneczkiem mamusi, a ja córeczką tatusia. Oczywiście, kurwa. Już widziałam jak będą wyglądały najbliższe lata bez ojca.

Gdy wychodzili, ojciec chciał się do mnie przytulić. Wstałam i się w niego wtuliłam. Nie chciałam aby się rozwodzili. Ojciec również mnie objął.

Pierwsza osoba stracona.

- Kocham cię, tato. Nie chcę żebyś się wyprowadzał..

- Cii.. Wiem. Nic na to nie poradzę, córuś. Taka już kolej rzeczy. Będziesz mogła do mnie przylatywać. Na Florydę - mówił cicho tato.

Wiedziałam, że jak wyjdzie to spod moim powiek wypłynie fala łez.

Mężczyzna jeszcze chwilę mnie przytulał, aby po chwili odsunąć się ode mnie i popatrzeć mi w oczy.

- Dasz radę. Jesteś dzielna - mówił.

Ostatkiem sił zdobyłam się na lekki uśmiech.

Tato przytulił mnie ostatni raz, a następnie odszedł. Czy ja chciałam do niego przylatywać na Florydę?

Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Potrzebowałam wszystko przemyśleć, dlatego wyłączyłam telefon. Robiłam tak, gdy miałam dość świata.

Nie wiem ile dokładnie tak przeleżałam. Słyszałam ciche rozmowy James'a z ojcem. Mamę, gdy robiła obiad. Nie miałam ochoty na nic. Jeszcze ten kac.

W pewnym momencie słyszałam jak mama szła na górę. Widziałam jej cień pod moimi drzwiami, dlatego udawałam, że spałam. Po chwili drzwi się otworzyły.

- Laura, słońce. Przyniosłam obiad...

Chyba chciała coś powiedzieć, ale zauważyła, że niby śpię, więc odpuściła. Wyszła i delikatnie zamknęła za sobą drzwi. Po chwili rzeczywiście zaczynałam zasypiać.

Obudziłam się przez potworny ból brzucha. Nigdy takiego mocnego bólu nie miałam, naprawdę. Myślałam, że zasnę, ale to było awykonalne. Chciałam wstać, by pójść po tabletkę i wodę, ale ból był zbyt silny. Nawet nie wiedziałam z czego to wynika.

Było okejWhere stories live. Discover now